Zakola i meandry: Nie matura, lecz chęć szczera...
Pan Bogdan wrócił z urlopu. Przez dwa tygodnie żył sobie spokojnie, momentami tylko słyszał w radiu jakieś okruchy polityki i naszej polskiej wojenki.
Najbardziej podobała mu się akcja z Sejmu. Podczas konferencji prasowej społecznik chcący zadać pytanie szefowi klubu parlamentarnego partii rządzącej był odciągany przez nadgorliwego urzędnika. W końcu nie wyrobił i klasycznym chwytem judo powalił faceta na glebę. Pytania oczywiście nie zadał, ale zyskał wysoką ocenę mistrza olimpijskiego, który obejrzał ów chwyt i wystawił mu wysoką notę.
W sumie pan Bogdan z wyczyszczoną głową i zaprzątniętą zupełnie czymś innym, znacznie przyjemniejszym, wrócił do domu. Tylko włączył telewizor i od razu wylała się lawa. Pana Bogdana wkurzała poprzednia władza. Pewność siebie, przekonanie, że nie ma większych mądrali od jej ludzi. Także samozadowolenie i kazanie, byśmy ciągle cieszyli się, że żyjemy w demokracji, możemy jeździć za granicę i mówić, co chcemy. Jakby nie dostrzegała, że dla młodych, nie mogących pamiętać życia w „najwspanialszym ustroju świata”, czyli socjalizmie, granice bez szlabanów, wolność i demokracja to coś tak oczywiste, że jako atut już stanowczo za słabe.
Tyle że poprzednicy, przy wszystkich swoich wadach, przynajmniej starali się zachować pozory. Brali pod uwagę jakieś formalne wymogi, mieli w sobie, mimo wszystko, jakiś wewnętrzny hamulec, który nie pozwalał robić strasznych głupot. Obecna władza szła do wyborów właśnie z hasłem jasnych, przejrzystych układów, walki z nepotyzmem i zatrudnianiem „krewnych i znajomych królika”. Pan Bogdan był sceptyczny, nie bardzo wierzył, że tak będzie. Gdzieś tam jednak kołatało się przeświadczenie, że - może poza jakimiś przypadkami - zachowa przyzwoitość.
Tymczasem chłopcy pojechali bez trzymanki. Facet nie ma nawet licencjatu, a chcemy go umieścić w spółce Skarbu Państwa, blisko konfitur? Skoro jest wierny i mamy do niego zaufanie, to zmieniamy regulamin i go tam dajemy. Chcemy nagrodzić pielęgniarkę, wierną działaczkę, która stała godzinami na deszczu, mrozie i śniegu podczas miesięcznic? Jaki problem? Dajemy ją do zarządu spółki energetycznej albo naftowej. Nie zna się? Być może. Szybko się uczy i raz, dwa opanuje temat. Jest jednak wierna. To większy atut niż fachowość, wiedza i wykształcenie. Pan Bogdan oglądał to wszystko ze smutkiem i doszedł do wniosku, że stare powiedzenie „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera” jest wiecznie żywe.