Zakładanie nowej formacji to zawsze krok ryzykowny, nawet dla prezydenta
Od kilku tygodni wszyscy zastanawiają się, jak będą wyglądać relacje Prawa i Sprawiedliwości z prezydentem Andrzejem Dudą. Scenariuszy jest przynajmniej kilka i prezydent musi się liczyć z każdym z nich.
Prezydent jest dojrzałym politykiem, który dojrzewa na swoim urzędzie i mam nadzieję, że ten proces będzie postępował - powiedział w rozmowie z Moniką Olejnik prof. Michał Królikowski, który doradza prezydentowi w pracach nad nowymi propozycjami ustaw dotyczących sądownictwa. Królikowski wspomniał też o tym, że wokół prezydenta są ludzie mądrzy, wyważeni, prawdziwi propaństwowcy. To pewno z ich rad korzystał w ostatnim czasie.
A prezydent Duda swoimi ostatnimi decyzjami sporo namieszał w polskiej polityce. Ku zdziwieniu milionów Polaków, ale też własnego środowiska politycznego, zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Co niektórzy hucznie obwieścili narodziny nowego prezydenta, jego początek walki o niezależność i polityczną samodzielność, Twitter huczał, że właśnie „Andrzej przestał być Adrianem”, nawiązując do „Ucha prezesa”, w którym prezydent Duda nazywany tu Adrianem nie błyszczy ani zbytnim intelektem, ani charyzmą, ani charakterem, a wykonuje jedynie polecenia prezesa.
Zdziwienie obozu rządzącego było spore, bo rzeczywiście, do tej pory prezydent Duda podpisywał właściwie wszystkie ustawy, które przychodziły do jego kancelarii z Wiejskiej, zawetował jedynie ustawę o regionalnych izbach obrachunkowych i skierował do Trybunału ustawę o zgromadzeniach. Może stąd jego krytycy podnosili, że symbolem tej prezydentury będzie jedynie długopis. Prezydent zawsze bronił się, tłumacząc, że jego program jest właściwie zgodny z programem obozu rządzącego, z którego się wywodzi, więc trudno, żeby nie popierał zmian, które sam zapowiadał. Z zarzutami o łamanie konstytucji nigdy się nie zgadzał.
Teraz jednak postawił sprawę jasno: projektów ustaw w takiej formie nie podpisze. Minister Ziobro, twarz reformy sądownictwa, postanowił więc dać kilka rad głowie państwa i stwierdził, że Andrzej Duda ma przed sobą świetlaną albo całkiem kiepską przyszłość, oczywiście w zależności od tego, czy będzie podpisywał ustawy przyklepane przez większość sejmową, czyli przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze inni delikatnie, półsłówkami sugerowali, że nie wiadomo, jak będzie, a kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w następnych wyborach prezydenckich może zostać ktoś inny.
Czy prezydent Andrzej Duda się przestraszył? Chyba nie. Decydując się na weto, doskonale wiedział, z jakim spotka się odbiorem, ostracyzmem ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Czemu więc zawetował sztandarowe ustawy rządu Beaty Szydło i ministra Zbigniewa Ziobry? Powodów może być przynajmniej kilka, ale jeden widoczny był nawet dla tych, którzy polityką interesują się mało albo wcale. Bo jeszcze chyba żaden z obozów władzy nie traktował głowy państwa z takim lekceważeniem jak obecny. A - jak wszyscy wiemy: każdy ma swoje granice - nawet ciapowaty, uległy Adrian z „Ucha prezesa”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień