Zakaz wjazdu do Poznania dla "pezetów"?
Prezydent Jacek Jaśkowiak, jeżeli nie zmienią się uwarunkowania prawne, będzie szukał rozwiązań, które ograniczą napływ samochodów do Poznania. Jego zdaniem, do centrum mieszkańcy powinni docierać komunikacją publiczną. Oczekuje też, że gminy będą więcej łożyć na wspólną komunikację i płacić za edukację swoich dzieci w poznańskich szkołach.
Prezydent Jacek Jaśkowiak, podczas spotkania z mieszkańcami Rokietnicy (debata zorganizowana przez „Gazetę Wyborczą”) miał stwierdzić, że nie wpuści „pezetów” (auta zarejestrowane na terenie powiatu poznańskiego) do miasta, jeśli gminy nie dorzucą się do poznańskich szkół i transportu. Przynajmniej tak zrozumiała jego wypowiedzi część uczestników debaty. Hanna Surma, rzecznik prezydenta zaprzecza temu.
– Takie zakusy są – przyznaje Tomasz Łubiński, wicestarosta poznański. I podkreśla: – Natężenie ruchu działa w dwie strony.
Bartosz Derech, wójt Rokietnicy wskazuje, że ruch samochodowy nie odbywa się wyłącznie do Poznania.
– Także poznaniacy jeżdżą do pracy do innych gmin
– twierdzi. I daje przykład gminy Tarnowo Podgórne, która ma 22 tys. mieszkańców, a znajduje się tutaj 40 tys. miejsc pracy. – Jeśli chce się ograniczyć ruch samochodowy, to lepszym rozwiązaniem od zwężania ulic, jest postawienie na kolej metropolitalną.
Tomasz Łubiński przypomina, że w ramach ZIT-ów na budowę zintegrowanych węzłów przesiadkowych przeznaczono 108 mln euro. Parkingi powstaną przy istniejących lub planowanych dworcach kolejowych.
– W powiecie jest zarejestrowanych 350 tys. pojazdów, a w mieście 350 tys. tylko samych osobowych aut
– mówi T. Łubiński. – Mieszkańcy widzą ten problem. W ankiecie, która została przeprowadzona w związku z pracami nad strategią powiatu, na pytanie co jest dla nich najważniejsze, odpowiadali komunikacja publiczna. Do tej pory wskazywali na drogi.
Jacek Jaśkowiak chwali Rokietnicę, że jest jedną z nielicznych gmin, która dzieli z Poznaniem koszty transportu i edukacji. Jednak wszystkie gminy, które podpisały porozumienia o wspólnej komunikacji, dofinansowują transport.
– Poznań przeznacza na transport publiczny ok. 400 mln zł rocznie, a gminy – kilkanaście, niektóre nawet poniżej 1 proc.
– zaznacza H. Surma. – Jeżeli nie zmienią się uwarunkowania prawne, prezydent będzie szukał rozwiązań, żeby ograniczyć napływ samochodów z różnych kierunków. Rozwiązaniem jest transport do centrum komunikacją publiczną, którego koszty sprawiedliwie podzielimy między miasto a gminy. Do tego dochodzi budowa parkingów park&ride przez gminy ościenne, na ich terenie, bo będą z nich korzystać mieszkańcy właśnie tych gmin.
H. Surma dodaje, że zdecydowana postawa prezydenta ma mobilizować władze gmin do inwestowania w komunikację publiczną i węzły przesiadkowe, by stworzyć realną alternatywę dla transportu indywidualnego.
To prawda, że Rokietnica już w poprzedniej kadencji podpisała z Poznaniem porozumienie oświatowe.
– Dofinansowujemy szkołę podstawową i gimnazjum w Kiekrzu, ale to jest przypadek szczególny
– podkreśla B. Derech. – Po wchłonięciu części Kiekrza przez Poznań szkoła, kościół znalazły się poza gminą. Ponad połowa naszych dzieci uczęszcza do tej placówki. Dopłacamy różnicę między kosztami a subwencją.
J. Jaśkowiak twierdzi, że Poznań dokłada do kształcenia dzieci spoza Poznania 34 mln zł rocznie. – Rozmawiamy na ten temat z miastem, ale żadnych ustaleń nie ma – zaznacza T. Łubiński. I przypomina, że przyjęcie ucznia do podstawówki czy gimnazjum spoza obwodu wymaga zgody. Zdaniem wicestarosty, gminy nie będą miały problemy z zapewnieniem miejsca dla każdego dziecka w szkole podstawowej.
B. Derech mówi, że konflikty są spowodowane zbyt mała subwencją oświatową, która nie wystarcza na bieżące funkcjonowanie szkół.
– Nie można jednak dać się zwariować i na siłę szukać pieniędzy. Trzeba zachować umiar, a nie skupiać się na granicach, bo mieszkańcy ich nie widzą
– uważa wójt Derech. – Nie możemy podchodzić do tych spraw biznesowo, ale musimy myśleć, jak samorządowcy. Musimy myśleć metropolitalnie, nie zamykać się w swoich granicach.
Jakie efekty przynoszą pomysły zwężania ulic, przyłączania gmin do Poznania, blokowania wjazdu, jeśli sąsiad nie dołoży się do edukacji?
– Nigdy gminy nie były tak zjednoczone. Jedna za drugą stoi murem
– twierdzi T. Łubiński.