Zakaz handlu w niedzielę oddala się. Prace będą jeszcze trwały
Obywatelski projekt wymaga jeszcze dopracowania. Nie wiadomo, w jakiej formie wejdzie w życie.
Prace nad obywatelskim projektem zakazu handlu w niedzielę miały ruszyć z kopyta zaraz po uzyskaniu przez Sejm oficjalnej opinii rządu na jego temat. Choć opinia ta została wydana jeszcze w marcu, sprawa ani drgnęła. Pojawia się więc pytanie, czy inicjatywę związkowców posłowie Prawa i Sprawiedliwości faktycznie popierają, czy raczej grają jedynie na zwłokę?
- Co do samej istoty projekt oczywiście popieram. Choć, mówiąc ściślej, nie jest to projekt o zakazie handlu w niedzielę, tylko o zakazie pracy w handlu w niedzielę. To istotna różnica, bo drobni sprzedawcy z własną działalnością gospodarczą będą ją mogli dalej wykonywać. Chodzi o zapewnienie wolnego czasu pracownikom handlu, ale też o zmianę struktury handlu. Handel weekendowy, niedzielny to dziś głównie handel w obiektach wielkopowierzchniowych, do tego najczęściej zagranicznych. Chcielibyśmy, aby większa część tego wolumenu była przekierowana do drobnego handlu polskiego, do ludzi, którzy tutaj płacą podatki, a nie żeby zyski, w ramach grup kapitałowych, były transferowane za granicę - mówi Marcin Horała, poseł PiS z Gdyni, i tłumaczy dalej, dlaczego prace nad projektem wciąż się przedłużają.
- Cały projekt wymaga daleko idącego dopracowania. W jego pierwotnej treści znalazły się np. zapisy zakazujące w niedzielę pracy przy terminalach przeładunkowych w portach. To byłby absurd i m.in. ten zapis trzeba zmienić. Stąd przedłużające się prace - kontynuuje Horała. - W powietrzu wisi też jeszcze jedna kwestia do rozstrzygnięcia, a mianowicie, czy przynajmniej na początek, niejako testowo, nie wprowadzić zakazu tylko w część niedziel w miesiącu. Moglibyśmy wtedy zobaczyć, jak projekt funkcjonuje i sprawdza się w rzeczywistości. Myślę, że warto ten pomysł rozważyć - dodaje.
Tymczasem Polska Rada Centrów Handlowych wciąż nie daje za wygraną. Zdaniem jej członków, opinia rządu ws. projektu stoi w sprzeczności zarówno z wynikami aktualnych analiz, jak również skutkami, jakich doświadczyły poszczególne kraje po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. - Zdaniem rządu, po zmianie przepisów nie zwiększy się liczba osób bezrobotnych. Fakty są zupełnie inne. Prognozuje się u nas spadek zatrudnienia o 36,4 tys. osób, z czego 21,2 tys. w samym handlu. Pozostałe osoby mogą stracić pracę w usługach zależnych od handlu w niedzielę. Chodzi np. o firmy ochroniarskie, sprzątające czy gastronomię - mówi Radosław Knap, dyrektor generalny PRCH. - Na Węgrzech zakaz handlu w niedzielę zwiększył bezrobocie. Po wprowadzeniu regulacji w marcu 2015 roku już w maju zatrudnienie w węgierskim sektorze handlowym było o 3 tys. osób niższe niż w lutym 2015 roku - dodaje.
Rząd uspokaja jednak, że jeśli właściciele małych sklepów zdecydują się osobiście prowadzić sprzedaż w sklepie w niedzielę, część z nich może zdecydować się na zatrudnienie pracowników do pracy w inne dni tygodnia, dzięki czemu wzrośnie zatrudnienie w małych sklepach.
- Doświadczenia krajów, w których zakaz handlu został już wprowadzony, pokazują zupełnie coś innego. Na Węgrzech duże sklepy obniżyły ceny, aby przyciągnąć klientów w inne dni tygodnia. W efekcie Węgrzy kupowali jedzenie na zapas, a małe sklepy, które mogły być otwarte w niedzielę, zaczęły plajtować na niespotykaną skalę - kontynuuje Radosław Knap. - Dziwne jest też to, że - zdaniem rządu - osoby, które będą chciały pracować w niedzielę, a w wyniku zmian prawnych nie będą mogły kontynuować dotychczasowej pracy, z łatwością znajdą inne zatrudnienie. Rządzący z jednej strony popierają zakaz handlu, aby pracownicy mogli odpocząć, z drugiej strony natomiast przekonują, że ludzie chcący pracować w niedzielę znajdą zatrudnienie - to spora niespójność - podsumowuje Radosław Knap.
Z argumentami Polskiej Rady Centrów Handlowych nie zgadzają się związkowcy - pomysłodawcy i autorzy całego projektu.
- Oburzające jest to, że żaden z krytyków naszego projektu nie przedstawia konkretnych wyliczeń, które uzasadniałyby ich tezy i do których można by się merytorycznie odnieść. Gdy wprowadzaliśmy zakaz handlu w 13 dni świątecznych, przeciwnicy przestrzegali, że stracimy na tym od 15 do 40 tys. miejsc pracy. Co się okazało? Zatrudnienie w handlu nie tylko nie spadło, ale nawet wzrosło o 7 proc. Mamy już więc swoje doświadczenia - mówił w kwietniu na naszych łamach Marek Lewandowski, rzecznik Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.