Zakaz handlu w niedzielę coraz bardziej, coraz częściej i na dodatek w majestacie prawa staje się fikcją...
Po wprowadzeniu zakazu handlu w wybrane niedziele pracownicy niektórych sieci handlowych muszą pracować dłużej w soboty i zaczynać dyżury tuż po północy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Tymczasem jedne sondaże wskazują, że większość Polaków krytykuje "niehandlowe niedziele", ale inne badania opinii publicznej wskazują, że nasi rodacy już się do nich przyzwyczaili. A co Państwo o tym sądzą?
Przez lata Polacy udowadniali, że są mistrzami w obchodzeniu przepisów. Za PRL-u wymuszał to antyludzki totalitaryzm, a teraz... demokracja. Kiedy związkowcom udało się przeforsować zakaz handlu w niedziele, a zanim rząd wprowadził go w życie już zaczęło się kombinowanie, jak obejść obostrzenia. „Żabki” podkreślają, że są... „placówkami pocztowymi”, co umożliwiało otwierania sklepów bez ograniczeń. Sprawa trafiła do sądu, ale ten przyznał rację sieci handlowej. Ale nawet ci zatrudnieni w niektórych marketach, gdzie zakaz jest przestrzegany, muszą w soboty pracować dłużej, a w poniedziałki zaczynają dyżury tuż po północy, co oznacza, że wolna niedziela staje się fikcją. Związki chcą zatem „wydłużyć” wolną niedzielną dobę do 31 godzin „zahaczając” o sobotę i poniedziałek. Cóż, jeden Polak potrafi wydłużać dobę, a drugi ją skracać do zera...