Zaharowani z Wiejskiej [komentarz]
Miało być dobrze, a nawet jeszcze lepiej - posłowie w pocie czoła, w jeden dzień uchwalili, co ustalili, że najuboższym należy się większa kwota wolna od podatku i oto kolejny postulat wyborczy zwycięska partia może odhaczyć. „Obiecaliśmy, zrobiliśmy i zrobimy, żeby ludziom żyło się jeszcze dostatniej”! - zakrzyknęli parlamentarzyści sprawujący władzę. Tu powinny nastąpić oklaski, wręcz burzliwe, bo przecież dobrze chcieli i dobrze zrobili. Co prawda obiecali wszystkim, ale wiecie, rozumiecie - obiecać można wszystkim, ale zrealizować niektórym. Czepiać się będą tylko malkontenci.
I na to wszystko ktoś (z pewnością siły wrogie i wsteczne) posłom wyciągnął, że ich diety poselskie (prawie 30 tys. zł rocznie) są nieopodatkowane! I jakaż zapadła w tym momencie konsternacja. „To my wam chcieliśmy i uchwaliliśmy, a wy nam tu w portfele zaglądacie, niewdzięczni” - rozległo się echem z sejmowych ław. - „My tu w Sejmie i Senacie harujemy po nocach, ażeby wyborca wiedział, na kogo ma zawsze głosować, wyrywamy sobie rękawy z drogich marynarek i garsonek, a wy nam, no niegodziwcy po prostu”.
To wcale nie jest tak, że parlamentarzyści tylko z jednej strony sceny politycznej zaskoczeni są tym niezdrowym zainteresowaniem mediów ich zarobkami. Powiedzmy sobie szczerze - z większości. Kiedy kamery pokazują pustą salę plenarną, posłowie odpowiadają, że w tym czasie pracują ciężko na posiedzeniach sejmowych komisji. Co oczywiście też jest prawdą, ale czy to jest powód, ażeby tak się użalać nad ich biednym losem? Czy to za karę wysyłają teraz na Wiejską?
Rzadko kiedy zdarza się poseł, który z rozbrajającą szczerością wyzna, że większość parlamentarzystów nie wie, za czym (lub przeciwko czemu) głosują. Podnoszą ręce (ciężka praca), bo tak partia kazała, a później okazuje się, że prawo, które uchwalają jest tak kiepskie, że zaraz trzeba je zmieniać.