Zagrajmy na igrzyskach, potem skupmy się na 2023 [wywiad]
Do czasu igrzysk zatrudniłbym trenera najwyższej klasy, by Polska zrehabilitowała się za Euro - mówi były trener kadry Polski Bogdan Kowalczyk.
- Jak pan ocenia start Polski w ME, biorąc pod uwagę nie tylko siódme miejsce, ale też grę?
- Rozczarowanie. Sami zawodnicy mówili, że ich celem jest medal. Jednak jeśli zastanowimy się, kto jest przed nami, to występ był na miarę możliwości. Dania, Francja, Norwegia, Chorwacja, Hiszpania i Niemcy. Czy to drużyny słabsze od nas? Liczyliśmy na to, że jesteśmy gospodarzami, że publiczność i ściany będą nam sprzyjać. Tak było, ale okazało się, że to i tak za mało. Trudno w tej chwili ocenić ten występ rzetelnie i stwierdzić, dlaczego przydarzył się taki mecz jak z Chorwacją. Na te pytania będą musieli odpowiedzieć trenerzy ze współpracownikami.
- Ich już nie ma. Kto jest pana kandydatem na następcę Bieglera?
- To, że straciliśmy trenera, to nie jest problem. Natomiast przyszłość jest mocno skomplikowana. Czekają nas kwalifikacje do igrzysk, i to już w kwietniu, oraz MŚ w czerwcu. Drogę do Rio mamy niemalże usłaną różami. Grupa nie jest mocna. Macedonia i Tunezja to jedyni rywale, nie mówię o Chile, bo oni prezentują słabszy poziom gry. Do czasu igrzysk zatrudniłbym trenera najwyższej klasy. Zapewniłbym mu maksymalne warunki, żeby Polska nie tylko na nie awansowała, ale też zrehabilitowała się za 7. miejsce. Myślę, że jest to możliwe, bo ostatni gracze z pokolenia, które zostało w 2007 r. wicemistrzami świata, będą chcieli się godnie pożegnać. Następny plan byłby 7-oletni, do MŚ w 2023 r. w Polsce i w Szwecji. Jeśli ta kadra na IO wypadałaby dobrze, to zaprosiłbym ich do dalszej współpracy. Jeśli nie, budował drużynę na 2023.
- Trzeba się przygotować, że nie będzie wywoływać takich emocji jak od 2007 r?
- Czasami gracze rodzą się z dnia na dzień, z meczu na mecz. Ale rzeczywiście od kilkunastu lat młodzieżowa reprezentacja nie osiągnęła sukcesów. A jak nie ma młodych piłkarzy na wysokim poziomie, to trudno, żeby pierwsza kadra grała na takim. Trzeba zrobić dokładny przegląd zawodników.
- Biegler zostawił po sobie spaloną ziemię?
- Nie lubię oceniać pracy trenera, jeśli nie jestem blisko zespołu. Wiem tylko, jak planował przygotowania i do nich można mieć pewne zastrzeżenia. Natomiast to, co widziałem na boisku w meczu z Chorwacją, jest niedopuszczalne. Może był to dzień słabości? Drugi powód jest taki, że Chorwaci mają bardzo solidną drużynę. Na początku zawodzili, ale z czasem się rozkręcili. Zdobyli brązowy medal. Ich druga linia i skrzydłowi to klasa światowa. Nasi świetnie znają poszczególnych graczy i zdawali sobie sprawę z tego, jak będzie trudno. Było widać, że podeszli do spotkania bardzo spięci. Porażka 14 bramkami jest jednak nie do zaakceptowania.
- Rewolucja nie jest potrzebna?
- Absolutnie. Jeśli będą zmiany, to drobne, wynikające np. ze względów zdrowotnych. Ale kadra powinna mieć po 3 graczy na każdą pozycję. Lepszych lub gorszych, ale po 3.
- Prezes ZPRP Andrzej Kraśnicki mówił, że następca Bieglera ma mówić po polsku i znać polskich zawodników.
- Mało tego, trener reprezentacji Polski nie powinien prowadzić dodatkowo klubu. Powinien reprezentować dyscyplinę na różnych spotkaniach, kursach czy konferencjach. Powinien jeździć po klubach, patrzeć, jak się w nich pracuje, a czasem nawet pomagać.
Tomasz Biliński