Zagłębie. Czas odkłamać historię. Rozmowa z prof. Dariuszem Nawrotem
Historyk, naukowiec i popularyzator historii Zagłębia Dąbrowskiego. Niedawno został dyrektorem tworzonego właśnie w Sosnowcu Instytutu Zagłębia Dąbrowskiego. O tożsamości Zagłębia rozmawiamy z prof. Dariuszem Nawrotem.
Tak naprawdę Zagłębie zostało okradzione z historii. Sprowadzono ją tylko do próby stworzenia czegoś, co można nazwać matecznikiem komunizmu w Polsce.
Jest pan wykładowcą, ma kontakt z młodzieżą. Czy młodych ludzi w ogóle obchodzą jakieś tożsamościowe sprawy?
Myślę, że tak. To jest dla nich ważne. Po pierwsze, mam kontakt z przyszłymi młodymi historykami. Oni są zainteresowani przeszłością. Dla młodych ludzi z Sosnowca czy z Katowic jest rzeczą oczywistą rozgraniczenie Górnego Śląska od Zagłębia. Prowadząc działalność popularyzatorską na rzecz przybliżania historii regionu też obserwuję, że młodzi ludzie mają świadomość faktu, że Zagłębie Dąbrowskie to region z własną historią i odrębną tożsamością. Po drugie, wśród młodych ludzi istnieje spory głód wiedzy o historii Zagłębia, tej historii, która rozgrywała się na ulicach miast Zagłębia i w której bardzo często uczestniczył ich dziadek lub pradziadek.
Śląsk ma powstania śląskie, o których można się dowiedzieć ze szkolnych podręczników. O historycznych wydarzeniach w Zagłębiu raczej w podręcznikach szkolnych nie przeczytamy. Mało jest źródeł, w których znajdziemy informacje o regionie.
Ja bym powiedział nawet, że to, co możemy przeczytać, jest bardzo często zakłamaniem zagłębiowskiej przeszłości. Chodzi o to, że tak naprawdę Zagłębie Dąbrowskie zostało okradzione z historii. Tę oficjalną historię przez lata sprowadzano do próby stworzenia czegoś, co można by nazwać matecznikiem komunizmu w Polsce. Żeby pokazać, że ten system nie był importowany z zewnątrz, tylko miał swoje korzenie właśnie w tym regionie. To nieprawda. Podam jeden ważny przykład. Jednym z głównych celów Instytutu w tym roku będzie pokazanie wydarzeń z listopada 1918 roku w Zagłębiu Dąbrowskim, związanych z odzyskaniem niepodległości. Człowiek młody, uczący się w szkole średniej, może znaleźć w swoim podręczniku informację, że w listopadzie 1918 powstały w Zagłębiu Rady Delegatów Robotniczych. I nikt mu nie wyjaśnia, że rzeczywiście takie Rady powstały, ale nie były najważniejszą inicjatywą w Zagłębiu, bo obok tych Rad powstawały struktury tworzącego się państwa polskiego, działał komisariat Tymczasowego Rządu Ludowego RP Ignacego Daszyńskiego, w którym aktywnie działali zarówno przedstawiciele endecji, jak i środowiska piłsudczykowskie. Rady Delegatów Robotniczych, w których początkowo kluczową rolę odgrywali działacze PPS, bardzo szybko, gdy przechwycili nad nimi kontrolę komuniści z SDKPiL, którzy odrzucili drogę parlamentarną i niepodległość na rzecz wizji internacjonalistycznej proletariackiej rewolucji, zostały zmarginalizowane. To jest jeden z przykładów zakłamywania przez lata historii regionu. Dlatego Instytut Zagłębia Dąbrowskiego będzie starał się przywracać pamięć o tych wydarzeniach i ludziach, o których zapomniano, także w kontekście 100-lecia odzyskania niepodległości.
Odkłamiecie też Czerwone Zagłębie?
Tak. Wielokrotnie podkreślałem, że Zagłębie rzeczywiście jest czerwone, ale czerwone od krwi, którą w tym regionie przelano za Polskę. Dlatego, że Zagłębie Dąbrowskie ma przepiękną kartę walki, najpierw w obronie Rzeczpospolitej, a potem w bojach o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Pamiętajmy, że jeszcze zanim wykształcił się region, który później nazwano Zagłębiem Dąbrowskim i gdy ziemia ta wchodziła w skład Zachodniej Małopolski, to już w 1794 roku mieszkańcy tego obszaru pod wodzą Gabriela Taszyckiego z Wysokiej koło Chruszczobrodu, stanęli do walki w powstaniu kościuszkowskim. Bili się pod Racławicami, a tzw. jeźdźcy Taszyckiego, czyli mieszczanie i szlachta z okolic Będzina, Czeladzi i Siewierza, zdobyli w tej bitwie sztandar rosyjski. I kto dziś o tym pamięta w Zagłębiu?
To ciekawe wydarzenia, ale Czerwone Zagłębie jest wciąż żywe, bo istnieje w pamięci ludzi, którzy pamiętają te czasy...
W Zagłębiu przez wiek XIX i początek XX rozwijał się bardzo swoisty kapitalizm, w stylu rosyjskim, inaczej mówiąc, bardzo często bez przestrzegania podstawowych zasad. To powodowało, że rzesze ludności tego regionu były upośledzone ekonomicznie i socjalnie. Niewiele udało się w tej kwestii zrobić w okresie międzywojennym. Przykładem może być słynna „Abisynia”. Dla ludzi z dzielnic nędzy, jakie były we wszystkich zagłębiowskich miastach, zmiany, jakie wprowadzano po 1945 roku, były szansą na odmianę losu. Oni zostali uwiedzeni przez władzę komunistyczną, która ofiarowała im zupełnie inny standard życia. Zapewnienie pracy, perspektywy otrzymania mieszkania w nowo budowanych osiedlach, etc. Ale ci, którzy hołubią PRL i epokę Gierka, powinni także pamiętać o robotnikach bitych przez ZOMO w Radomiu. PRL to było państwo niesuwerenne, w którego konstytucji w 1976 roku zapisano przewodnią rolę partii i przyjaźń z ZSRR. Dlatego nie można pokazywać tych czasów jednostronnie, na przykład przywołując obraz górników nagradzanych za przekroczenie kolejnych norm wydobycia węgla.
Trzeba jednak przyznać, że PRL był dla Zagłębia czasem skoku cywilizacyjnego.
Tak, stąd też pewnie pozostała jeszcze sympatia dla tej epoki. Żyją jeszcze mieszkańcy Zagłębia, którzy pamiętają tamte czasy. Wszyscy pamiętają budowy wielkich osiedli, w których zamieszkiwali nie tylko mieszkańcy regionu, ale i rzesze przybyłych tu z zapóźnionych obszarów kraju do pracy przy wielkich inwestycjach, jak Huta Katowice. Otrzymywali mieszkania z wygodnymi pokojami, łazienkami. Pamiętajmy, że jeszcze w latach międzywojennych 70 procent budynków w Sosnowcu to były samowole budowlane, nie- spełniające żadnych standardów socjalnych, czy zasad bezpieczeństwa. To kolej pozwoliła rozwinąć się nowemu silnemu ośrodkowi gospodarczemu, jakim był Sosnowiec. Miasto w szybkim tempie rozwinęło się wokół dworca kolei warszawsko-wiedeńskiej, w 1885 roku liczyło 10 tysięcy mieszkańców, a po 30 latach, w 1914 roku, ponad 100 tysięcy. To musiało przynieść konsekwencje. Unowocześnienie miasta, szerokie arterie drogowe, wielkie osiedla bloków z wielkiej płyty, które zapewniały dobry standard mieszkań, niewątpliwie były dorobkiem czasów PRL-u. Wielu mieszkańców regionu o tym pamięta, przy okazji z sentymentem wspominając czasy swojej młodości.
Jednak patrząc na Zagłębie przez pryzmat Śląska, tam było dużo lepiej...
Pamiętajmy, że władze pruskie, w czasie gdy rządy w Zagłębiu sprawowali Rosjanie do 1914 roku, inwestowały w infrastrukturę, wykorzystując między innymi kontrybucję, jaką płaciła Francja po przegranej wojnie w 1870 roku. Budowa infrastruktury, między innymi drogowej, wodociągów i kanalizacji, różnicowała cywilizacyjnie oba obszary. Władze rosyjskie w ogóle nie były zainteresowane podobnymi działaniami. Jak wyspy w morzu zacofania socjalnego jawiły się w Zagłębiu nieliczne inwestycje niektórych przemysłowców górnośląskich, czy koncernów francuskich i belgijskich, które starały się zapewnić wyższy standard życia swoim pracownikom.
Mówi się, że między Śląskiem a Zagłębiem jest granica na Brynicy. Czy ta granica nie powstaje w mentalności mieszkańców?
Były chwile w historii, które dzieliły Górny Śląsk i Zagłębie, ale częściej wspólna historia łączyła niż dzieliła i jest niezwykle ważne, by przypominać te właśnie fragmenty przeszłości. W okresie II wojny światowej z Górnego Śląska pochodziła część funkcjonariuszy niemieckich na terenach Zagłębia, które wcielono do III Rzeszy. Z kolei po zakończeniu wojny wielu funkcjonariuszy milicji na Górnym Śląsku pochodziło z Zagłębia. Jeden i drugi totalitaryzm posługiwał się mieszkańcami regionu. Nie można jednak wzajemnych relacji sprowadzać do oskarżeń mających swe źródło w trudnej historii obu regionów. Ważniejsze jest pokazywanie tych wydarzeń z przeszłości, które łączyły mieszkańców obu brzegów Przemszy i Brynicy, jak choćby pomoc Zagłębia Dąbrowskiego dla powstań śląskich. To jest sprawa znana, ale kto pamięta o tym, że Górnoślązacy wstępowali także do polskich oddziałów w czasie powstania styczniowego? Historia zanotowała przypadek, gdy z Bytomia uciekł cały oddział z oficerem i wszyscy razem wstąpili do partii powstańczej, by bić się w 1863 roku za Polskę.
Ale wciąż słyszymy o hanysach i gorolach.
Nie ma powodów, dla których trzeba by dzielić mieszkańców na tych z jednej lub drugiej strony Brynicy i Przemszy. Jesteśmy w jednej metropolii. Jesteśmy w jednym województwie. Górnoślązacy mają niewątpliwie dużo lepiej ugruntowaną świadomość tradycji regionalnej, a dbanie o nią jest działaniem, które możemy jako Zagłębiacy tylko naśladować. Dzisiaj, kiedy nie ma już hut, kopalń, które tworzyły w ostatnich latach podstawy zagłębiowskiej tożsamości,
należy przypomnieć te karty przeszłości, które stworzą mieszkańcom regionu poczucie dumy z przeszłości, przypomną prawdziwą drogę do budowy polskiej tożsamości narodowej Zagłębiaków i tych mieszkających tu z dziada pradziada, ale również wnuków i dzieci tych przybyłych tu do pracy w wielkim przemyśle w latach PRL-u.
Co więc ma ją tworzyć?
No właśnie bogata tradycja tej ziemi. Całkowicie zapomniana. Duma z przeszłości, którą wyznaczają takie daty w historii Polski, jak rok 1794, 1863, 1914, czy 1918.
Czyli Instytut Zagłębia Dąbrowskiego będzie miał trochę pracy, zwłaszcza przy przypominaniu tej przeszłości.
Dokładnie. To pokazuje, jak wielką lekcję mamy do odrobienia jako mieszkańcy Zagłębia. Ludzie powinni znać przeszłość ziemi, na której żyją. Także ci, których przodkowie stąd nie pochodzą.
A bohaterowie? Śląsk ma Korfantego. A w Zagłębiu? Może właśnie z braku bardziej wyrazistych, znanych postaci bierze się np. kult Edwarda Gierka?
Ależ skąd. Gierek był I sekretarzem PZPR, co nie jest powodem do dumy. Mamy prawdziwą zagłębiowską plejadę gwiazd. Na przykład Gabriel Taszycki z Wysokiej, jeden z głównych organizatorów insurekcji z 1794 roku i bliski współpracownik Tadeusza Kościuszki oraz propagator idei oświaty dla ludu. A w wieku XX chociażby Aleksy Bień, który w 1914 był jednym z pierwszych organizatorów akcji legionowej w regionie. W 1914 i 1915 roku to dzięki niemu i jemu podobnym, ponad 2 tysiące młodych chłopaków z Zagłębia ruszyło, by zasilić szeregi Legionów Polskich. W latach 20. Aleksy Bień został pierwszym prezydentem Sosnowca z PPS i w okresie swojej prezydentury zrobił wiele dla modernizacji miasta. Budowa kanalizacji, ale i powołanie biblioteki miejskiej, to inicjatywy, które miały uczynić z Sosnowca miasto na miarę XX wieku. Niewielu o nim pamięta.
Ślązacy mają swoją gwarę. Czy Zagłębie też?
Istnieje pojęcie gwary zagłębiowskiej, należącej do dialektu małopolskiego, ponieważ ziemie dzisiejszego Zagłębia to dawna Zachodnia Małopolska. Dlatego jeżeli współcześni rdzenni Zagłębiacy szukają korzeni swojej kultury, to sięgają do zwyczajów pochodzących z Małopolski.
Będąc mieszkańcami jednego województwa, metropolii, powinniśmy stawiać na odrębność czy raczej pokazywać to, co wspólne?
Jestem zwolennikiem pokazywania tego, co nas łączy, ponieważ Górnoślązacy i Zagłębiacy zawsze w ważnych momentach historii stali obok, a nie naprzeciwko siebie. Oczywiście, mamy swoją tożsamość i Górnoślązak zawsze będzie Górnoślązakiem, tak jak Zagłębiak Zagłębiakiem. Swoją odrębność regionalną kultywują też mieszkańcy Podbeskidzia czy Częstochowy. W tej różnorodności tkwi siła naszego regionu. Pamiętać należy, że różnorodność wzbogaca, a nie ogranicza i to też lekcja płynąca z wielokulturowej przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego. Dlatego nie można jej wykorzystywać do dzielenia regionu. Nie w tym rzecz.
Sporo ludzi przyjechało do Zagłębia z innych części Polski do pracy. Przywieźli też ze sobą swoje zwyczaje?
Tak. Widać to po zwiększającej się liczbie mieszkańców miast zagłębiowskich. Sosnowiec jeszcze w latach 50. XX wieku liczył niecałe 100 tysięcy mieszkańców, a pod koniec lat 70. już 250 tysięcy. A co do zwyczajów, czy np. potraw, mówi się, że regionalnym zagłębiowskim daniem jest zalewajka. Ale zalewajka jest bardziej radomszczańska. Dotarła do Zagłębia razem z mieszkańcami okolic Radomska, którzy od XIX w. zasilali szeregi chętnych do pracy w hutach i kopalniach. Na pewno regionalnym daniem zagłębiowskim są pieczonki lub prażonki.
Pochodzą z okolic Poręby i Zawiercia.