Zaginiony skarb Fabergé odnaleziony, czyli jak śląski kolekcjoner może zostać milionerem
Takie znaleziska zdarzają się niezwykle rzadko. Amator antyków z woj. śląskiego kupił na rynku kolekcjonerów dwa piękne srebrne noże. Okazało się, że to zaginione dzieło sztuki
O ich misternie wykonanych cudach marzyły koronowane głowy całej Europy. Z najdroższych surowców szlachetnych tworzyli insygnia, biżuterię, zastawy. I choć do rangi legendy urosły przede wszystkim bogato zdobione jajka wielkanocne, to wszystko, co wyszło z pracowni Fabergé, spędza dziś sen z powiek kolekcjonerom. Każdy chciałby mieć coś od słynnego złotnika rosyjskiego, ale tylko najbogatsi mogą sobie na to pozwolić. Albo nieprawdopodobni szczęściarze. Tak jak pewien miłośnik antyków z woj. śląskiego.
Pół roku badania
Mężczyzna kupił od innego amatora dwa srebrne noże. Już na pierwszy rzut oka wyglądały na cenne. Duże, ciężkie, niezwykle bogato zdobione, wspaniale wykonane. Wtedy jeszcze nie wiedział, że dzięki nim być może zostanie... milionerem.
Dwa noże do ryb okazały się fragmentem zaginionej, wręcz legendarnej zastawy wykonanej przez pracownię Fabergé.
Ich autentyczność potwierdza dr Adam Szymański, historyk sztuki i ekspert w zakresie sztuki rosyjskiej, wykładowca Katedry Architektury Politechniki Opolskiej. Naukowiec przez blisko pół roku badał nowe nabytki kolekcjonera. Gdy tylko je zobaczył, wiedział, że to oryginały. Nie od razu jednak skojarzył je z zaginioną zastawą rodziny Kelch.
- W literaturze przedmiotu zastawa jest wspominana, ale najczęściej krótko, bo jest to dzieło zaginione i nasza wiedza o nim jest wciąż niewielka. Właściwie dopiero w wydanej w 2012 roku książce Tatiany Fabergé, wnuczki artysty, możemy zobaczyć autentyczne zdjęcia niektórych części zastawy - podkreśla dr Szymański. Jak ustalił, odnalezione noże są jedynymi na świecie zachowanymi jej fragmentami. To też jedyna wykonana w stylu gotyckim zastawa Fabergé. - Sam Fabergé uwielbiał ten styl i uznał ją za swoje najważniejsze dzieło. Wtedy była też najdroższym jego dziełem - mówi historyk.
125 tys. rubli
Milioner Aleksander Kelch za zastawę zapłacił 125 tys. rubli. Kupił ją swojej małżonce, Barbarze. Ona była wielką miłośniczką, mecenasem dzieł Fabergé. On był zakochany w niej. Przez siedem lat na każdą Wielkanoc kupował jej jajko Fabergé. Zamówiona zastawa miała nawiązywać stylem do wystroju neogotyckiej jadalni w pałacu w Petersburgu.
- W 1902 roku zastawa Kelchów wśród innych wspaniałych dzieł złotnika, w tym cesarskich jaj wielkanocnych, została pokazana na słynnej wystawie dzieł Fabergé w pałacu barona Pawła von Dervisa - opowiada dr Szymański. To właśnie w czasie tej wystawy wykonano zdjęcia, które dziś pozwalają ekspertom identyfikować zaginione jaja wielkanocne. Na jednym widać także stół z zastawą Kelchów. - Największe i najbardziej reprezentacyjne jej części zdobiły motywy średniowiecznych smoków i gryfów. Cechą charakterystyczną całej zastawy była zdobiąca ją litera „K” od nazwiska właścicieli i motyw lilii, które odnajdziemy też na odnalezionych nożach - podkreśla naukowiec.
Historia miłości i rozstania
Po rozstaniu Kelchów, Barbara wyjechała z Petersburga do Moskwy, a potem do Paryża. - Zastawa została w Rosji, ale nie wiemy, co się z nią działo aż do wybuchu rewolucji, kiedy to została skonfiskowana przez władze rewolucyjne - przyznaje historyk sztuki. W 1918 roku została przez Rosjan przetopiona. Aż do dziś nie były znane żadne ocalałe jej części. - Wszyscy badacze i znawcy dziejów Fabergé uważali, że zastawa została całkowicie zniszczona - mówi dr Szymański. Naukowcowi udało się częściowo ustalić historię odnalezionych noży. Według przekazów, były własnością rosyjskiego żołnierza, który brał udział w przetapianiu dzieła. Miał otrzymać je jako „zapłatę”. Prawdopodobnie sprzedał przedmioty i w ten sposób trafiły w ręce polskiego lekarza. W czasie II wojny światowej zostały zakopane i w ten sposób przetrwały. - Nie wiadomo dokładnie, co się z nimi działo po wojnie. Prawdopodobnie cały czas były własnością tej samej rodziny. Pojawiły się ponownie w grudniu 2016 roku już jako własność nowego właściciela - dodaje.
Kim jest tajemniczy właściciel?
Kim jest? Dr Szymański zdradza jedynie, że to emeryt, który mieszka w woj. śląskim. Mężczyzna chce pozostać anonimowy. - Zawsze interesował się kulturą rosyjską i zbierał różne starocie. Odnalezione przedmioty kupił, bo urzekły go swoją urodą - mówi naukowiec. Za ile nabył noże? Na rynku antykwarycznym pojedyncze sztućce rosyjskiego złotnika kupimy już od ok. tysiąca złotych. - Te mogły być droższe, bo są bardzo duże i ciężkie. Znacznie lepiej wykonane i bogato zdobione - podejrzewa dr Szymański. Teraz, gdy odkrył ich pochodzenie, jeszcze bardziej zyskały na wartości. - Zgłosiła się do mnie osoba zainteresowana kupnem, złożyła ofertę opiewającą na ok. milion euro. Przekazałem ją właścicielowi dzieł - mówi historyk.
Anna Bielawska, dyrektorka Domu Aukcyjnego Rempex z Warszawy, który zajmuje się obrotem dzieł sztuki, przyznaje, że tego typu znaleziska na naszym rynku to niezwykła rzadkość. - Jeśli już się coś pojawia, to na etapie badań specjalistów często okazuje się, że jest to falsyfikat - podkreśla. - Każdy taki eksponat jest pieczołowicie badany przez ekspertów. Tej dobrej klasy przedmiotów Fabergé jest na rynku już niezwykle mało - ocenia.