Zaginęło dwa tysiące dzieci
Z około 6 tys. dzieci, które powinny zacząć szkołę, rodzice zgłosili tylko ok. 4 tys. A gdzie reszta? Setki maluchów nie trafiły do szkół, które wybrali ich rodzice. Winna ściślejsza rejonizacja.
Prawie 2 tysiące dzieci z rocznika 2010 rodzice z Łodzi „ukryli” przed obowiązkiem szkolnym w głównym etapie naboru do klas pierwszych podstawówek na rok szkolny 2017/2018. A przynajmniej tak wynika z danych, które magistrat przekazał Urszuli Niziołek-Janiak, radnej niezależnej.
Wynika z nich także, że rodzice ok. tysiąca łódzkich dzieci chcieli zapisać je do podstawówki poza obwodem miejsca ich zamieszkania. Setkom z nich się to nie udało - wskutek bardziej restrykcyjnej niż w poprzednich latach polityki magistratu dotyczącej przestrzegania rejonizacji szkół.
Główny etap naboru zakończył się miesiąc temu. Magistrat miał wiedzę o dokładnie 6157 dzieciach „z rocznika 2010 podlegających obowiązkowi szkolnemu” zameldowanych w obwodach wszystkich łódzkich szkół - jak czytamy w odpowiedzi, którą magistrat udzielił w zeszłym tygodniu na interpelację radnej. Jednak elektroniczny system naboru przydzielił do podstawówek tylko 4216 dzieci.
Co z „zaginionymi”? Jak usłyszeliśmy wczoraj w magistracie, są dwa możliwe wyjaśnienia, które zresztą mogą się ze sobą pokrywać. Dane, którymi dysponują urzędnicy, zdezaktualizowały się, zanim rozpoczęła się rekrutacja, ponieważ część rodzin wyemigrowała z Łodzi: za granicę miasta - na jego obrzeża - lub kraju. Część rodzin mogła też zapomnieć, że dziecko trzeba zgłosić do podstawówki (nawet jeśli chcemy, aby trafiło do szkoły rejonowej, i tak wymagane było zarejestrowanie malucha w systemie elektronicznej rekrutacji).
Jest już po głównym etapie naboru, jednak zapominalscy wciąż mogą zgłaszać dzieci do podstawówek - urzędnicy proszą, aby spóźnieni rodzice zrobili to jak najszybciej.
Ci, którzy w głównym etapie naboru dopełnili formalności, najczęściej wysyłali pociechy do podstawówki rejonowej (to ok. 3 tys. dzieci, szkoła przyjmuje chętnych ze swojego obwodu „z automatu”). Jednak rodzice ok. tysiąca przyszłych pierwszaków chcieli, aby zaczęły one edukację w szkole spoza ich obwodu (bo np. uważają, że ta w sąsiedztwie ma słabszy poziom albo kiepskie warunki lokalowe). Według zasad naboru, mogli wskazać do trzech takich placówek, ale prawie 300 maluchów nie przyjęła żadna z wytypowanych przez ich rodziców podstawówek spoza rejonu zamieszkania dziecka.
Takie odmowy trzeba łączyć z zapowiedzianym przez magistrat od tegorocznego naboru ściślejszym „pilnowaniem rejonizacji”.
- To trzeba stopniowo eliminować, że niektóre szkoły mają wypełnienie tylko w pięćdziesięciu procentach
- mówił przed rozpoczęciem naboru Tomasz Trela (SLD), wiceprezydent Łodzi, odpowiedzialny za miejską oświatę.
Według jego słów, z drugiej strony są podstawówki, którym dzieci „rejonowych” wystarczyłoby na „jedną, dwie albo trzy klasy”, ale dostawały zgodę na „czwartą, piątą, szóstą”. Trela zapowiadał, że w przyszłości takich zgód będzie mniej.
I tak właśnie się stało. Efekt?
- „Mieliśmy już protest rodziców dzieci starających się o przyjęcie do SP2” - napisała radna Niziołek-Janiak w interpelacji do magistratu, wspomina również o pretensjach rodziców kandydatów nieprzyjętych do Szkoły Podstawowej nr 1.
Z danych magistratu wynika, że w obwodzie „jedynki” powinno mieszkać 29 rejonowych kandydatów, z których w głównym etapie rekrutacji rodzice zapisali do tej szkoły 21 dzieci. Drugie tyle zgłosili do SP nr 1 spoza obwodu (wymieniając „jedynkę” na pierwszym miejscu w swoim zgłoszeniu). Ale magistrat pozwolił tej szkole na utworzenie tylko jednej klasy pierwszej po wakacjach: przyjęci do niej zostali „obwodowi”, a wszystkie dzieci spoza rejonu zostały odesłane z kwitkiem. Ciekawie wyglądają też statystyki dla SP nr 2. Według danych pozyskanych przez magistrat, jej obwód powinno zamieszkiwać aż 86 kandydatów na pierwszaków. Ale zgłosiło się tylko 33 z nich. Z kolei spoza rejonu SP nr 2 napłynęło 31 zgłoszeń. Łącznie chęć nauki w tej podstawce zadeklarowali więc rodzice ponad 60 dzieci, co pozwoliłoby na stworzenie 3 klas pierwszych. Magistrat dał zgodę na dwie i szkoła musiała odrzucić większość ze zgłoszeń „pozarejonowych”.
Jak dotąd, magistrat nie informuje o potwierdzonych przypadkach fikcyjnego przemeldowania dziecka - aby zapewnić mu miejsce w wybranej podstawówce. Urzędnicy przypominają tylko, że jeśli ktoś wskazał w zgłoszeniu nieprawdziwy adres zamieszkania kandydata, może podlegać odpowiedzialności karnej.