Żagań powinien płacić za lokatora na socjalu?
- Zrobili tu „Matysiaki”, a my mamy dokładać się do remontu po pożarze! - oburzają się mieszkańcy kamienicy przy ul. Rybackiej.
- Ja już dawno chodziłem do ratusza prosić, żeby nam tych uciążliwych lokatorów zabrali - mówi Andrzej Bajor. - Była tu na górze taka rodzina, dwadzieścia parę lat mieszkali, aż doczekali się eksmisji za niepłacenie rachunków. Uprosili w ZGM, żeby im pozwolono zrobić pokoik na strychu, z kuchnią, energią. Pożar był tylko kwestią czasu.
Jak przyznaje pan Andrzej, nikt nie interesował się warunkami życia lokatorów ostatniej kondygnacji. By im jakoś pomóc, pozostali mieszkańcy sami dokonali drobnych przeróbek w instalacji elektrycznej, by kable nie pięły się bezpośrednio po drewnianej więźbie.
- Rybacka znana jest wszędzie. Jak mąż się w wannie pośliznął to nawet pogotowie nie chciało przyjechać. Dość tam mieli wezwań do pijaków i ofiar mordobicia - opowiada Marianna Bajor.
Do dramatu doszło 22 maja ubiegłego roku. Mieszkanie na poddaszu i dach kamienicy strawił ogień. Zarzut podpalenia przedstawiono 32 - letniemu lokatorowi, borykającemu się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
- Rozprawa to był jakiś kabaret - oburza się pan Andrzej. - Sędzina wyliczała, ile komu ten Marcin jest winien. Jednym osiem tysięcy, drugim dwanaście. Do tego alimenty na sporą gromadę dzieci. Na końcu padło pytanie ile oskarżony zarabia. I wyszło, że ma 200 zł zasiłku. Więc szansa, że ktoś coś dostanie od podpalacza jest nikła!
Małżeństwo podkreśla, że wskutek pożaru zostało poważnie poszkodowane. Wprawdzie otrzymali odszkodowanie, jednak nie rozumieją dlaczego mają się jeszcze dokładać do remontu dachu. Ich zdaniem winne jest miasto, które powinno wziąć odpowiedzialność za lokatorów na socjalu.
- Proponują kwotę adekwatną do udziału ZGM we wspólnocie mieszkaniowej. Może i byśmy się zgodzili, gdyby chodziło o zwykłych lokatorów, a nie patologię, na której byt wszyscy się składamy - mówi A. Bajor.
Według kosztorysu sporządzonego przez zarządcę, remont dachu miał kosztować 80 tys. zł. Wspólnota przedstawiła swój projekt, gdzie koszty określono na 42 tys. 20 tys. dokłada ubezpieczyciel.
- Sprawa stoi w miejscu - przyznaje Bogdan Fryze, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. - Mieszkańcy liczą na naprawę całego dachu, a nie tylko części spalonej. Odrzucają nasze propozycje. Nie biorą pod uwagę kosztów, które wzięliśmy na siebie po pożarze. Sami uporządkowaliśmy pogorzelisko, zapewniliśmy hotel poszkodowanym. Wprawdzie mamy na Rybacką 50 tys. w budżecie, ale nie możemy finansować prac za wspólnotę. Nie da się wydać publicznych pieniędzy na czyjąś prywatną własność.