Zagadki lokalnej polityki: dlaczego szef radnych ma się żegnać ze stanowiskiem
Gdy kilka dni temu dowiedziałem się, że na najbliższej sesji rady miasta ma dojść do odwołania jej przewodniczącego, zdębiałem. Robert Surowiec, bo o nim tu mowa, rządził przecież spokojnie...
Nie przypominam sobie, by wdawał się w jakieś awantury. Nie kojarzę, aby inni radni głośno domagali się jego odsunięcia. Dlaczego miałby zostać odwołany...?
W oficjalnym uzasadnieniu projektu uchwały o odwołaniu przeczytałem, że konieczność wyboru nowego przewodniczącego spowodowana jest „licznymi zmianami przynależności klubowych radnych”. Szybko więc policzyłem. Po wyborach samorządowych w 2014 r. najliczniejszy klub miała PO, która liczyła sobie ośmiu radnych. Ludzie dla Miasta mieli ich siedmioro, PiS – pięciu, SLD – trzech, a z list komitetu Tadeusza Jędrzejczaka oraz PSL-u do rady weszli jeszcze Piotr Paluch i Grażyna Wojciechowska.
Minęło jednak półtora roku i siły w radzie mocno się pozmieniały. Ba! Powstały nawet dwa nowe kluby. No i teraz mamy dwoje radnych niezrzeszonych, w Nowoczesnym Gorzowie jest trzech radnych, u Ludzi dla Miasta i w PiS-ie – czworo, w PO – pięcioro, a najliczniejszy jest Gorzów Plus, czyli klub popierający prezydenta Jacka Wójcickiego. Tu radnych jest siedmioro. I to właśnie oni mogliby chcieć odwołać Surowca i mieć swojego przewodniczącego. Ale nie! To nie Gorzów Plus podpisał się pod projektem w sprawie odwołania Surowca. Zrobił to cały PiS, niezrzeszony Robert Jałowy (do czasu, gdy został szefem regionalnej TVP, był w PiS) oraz Grzegorz Musiałowicz i Zbigniew Syska z Ludzi dla Miasta. Dlaczego akurat oni? O rozwiązanie tej zagadki poprosiłem paru radnych. Żaden nie chciał rozmawiać pod nazwiskiem. Ale z tego, co przekazali nieoficjalnie, wszystko układa się w jedną całość.
Wkrótce będzie nowy przewodniczący, nieformalna koalicja, a dzięki niej rządowe pieniądze dla Gorzowa będą na pewno – powiedział mi jeden z radnych.
– Prezydent dogadał się z PiS-em. PiS dostaje fotel przewodniczącego rady, a do tego jeszcze wiceprezydenta. Taka jest cena za zapewnienie funduszy dla miasta – mówi dwóch kolejnych. By zrealizować wieloletni plan inwestycyjny, do 2023 r. władze miasta będą musiały wydać 1,2 mld zł.
Moi rozmówcy przyznają też, że duży wpływ na to, co dzieje się teraz w urzędzie, ma Elżbieta Rafalska, gorzowski minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Przypomnijmy: to głównie za sprawą jej „przełożenia politycznego” Gorzów będzie miał akademię już od 1 września. Wicepremier Jarosław Gowin mówił ostatnio z uśmiechem, że była w tej kwestii „taranem”.
Od sesji 29 czerwca nowym przewodniczącym – mówi się już o tym coraz głośniej – ma być więc Sebastian Pieńkowski z PiS, a do fotela wiceprezydenta przymierzany jest Artur Radziński. Półtora roku temu jego Forum dla Gorzowa było na listach PiS-u. Kilka miesięcy temu otwarcie zadeklarował prezydentowi, że może on „skorzystać z doświadczenia” Radzińskiego. W ostatni piątek Radziński mówił mi, że żadnych rozmów w sprawie objęcia urzędu nie prowadzi, ale gdyby pojawiła się propozycja, to on nie odmówi. Jak słyszę nieoficjalnie, nowy wiceprezydent miałby odpowiadać za inwestycje. Czyli z funkcją wiceprezydenta miałby się pożegnać Łukasz Marcinkiewicz. Nie oznacza to jednak, że musiałby odchodzić z urzędu. 30 czerwca pracę na stanowisku sekretarza miasta ma bowiem zakończyć Agnieszka Stanisławska. Nieformalna koalicja, o której mowa, ma być przymierzem Gorzów Plus i PiS-u.
Historie, które opowiadają radni nieoficjalnie, to tylko bajki? A może bliska rzeczywistość? Przekonamy się niebawem. Gdyby jednak w tym przypadku „słowo ciałem się stało”, to kto wie, czy Jacek Wójcicki nie ryzykuje w ten sposób przegranych wyborów za dwa lata. Owszem, zapunktuje u gorzowian spełnianiem obietnic. Przy okazji wzmocni jednak konkurencję. Gdy Gorzów zaleje rzeka pieniędzy, PiS będzie mógł przypominać mieszkańcom, czyja to „tak naprawdę” zasługa. Na takie rozwiązanie nie ma co jednak narzekać. Bo jeśli tylko miasto na tych ruchach w urzędzie ma zyskać, głupio byłoby je potępiać. Zmysł taktyczny PiS-u trzeba docenić. Współczuć zaś można przewodniczącemu Surowcowi, a być może i Ludziom dla Miasta. Ten pierwszy nic nie zawinił (a przynajmniej nic, czego mu nie wypomina). A ci drudzy – jeśli odeszliby dwaj kolejni radni – nie będą mieli już w radzie klubu. A co by nie mówić, to Ludzie dla Miasta utorowali Wójcickiemu drogę do władzy.