NFZ w pełni ponosi koszty związane z implantem słuchowym niezależnie od wieku pacjenta.
Na znaczną utratę słuchu, według szacunków amerykańskich naukowców, cierpi aż jedna czwarta osób między 65. a 74. rokiem życia i około połowa po 75. roku życia. Fachowcy nie mają wątpliwości: po ukończeniu 50. roku życia każdy z nas powinien być regularnie badany aby nie dopuścić do sytuacji, gdy ubytek słuchu jest już tak duży, że nie pozwala na normalne funkcjonowanie w otoczeniu społecznym: w pracy, w rodzinie, w towarzystwie. Co więcej, zdaniem lekarzy, w ciągu 10 lat aparaty słuchowe staną się tak popularne jak okulary.
Sami sobie psujemy słuch
Nie ma powodu, aby polskie statystyki różniły się od światowych. Tak samo żyjemy w nieustającym hałasie - w pracy, na ulicy, przed telewizorem. A widok setek ludzi na ulicach ze słuchawkami w uszach dowodzi, że i tego nam za mało. Katujemy uszy (słuch) na potęgę.
Niby to wszystko wiemy. Także w naszym tygodniku nieraz podpowiadaliśmy, jak słuch chronić przed „przeciążeniami”. Z higieną słuchu wciąż jednak jesteśmy na bakier i zaczynamy się o niego troszczyć dopiero wtedy, gdy już trzeba go w istotny sposób wspomagać.
Wcześniejsze porównanie z okularami nie jest przypadkowe. Noszą je miliony Polaków.
Tymczasem wciąż jednak wstyd, strach, czasami zwykła niechęć, utrudnia nam solidne wzięcie się za problem osłabienia słuchu. Dotyczy to i wizyty u specjalisty, i - będącej często wynikiem diagnozy - konieczności zaopatrzenia się i noszenia urządzenia wspomagającego słuch. Dość powiedzieć, że na aparat decyduje się tylko 4 procent Polaków z niedosłuchem, podczas gdy w Wielkiej Brytanii i Norwegii korzysta z niego aż 35 procent takich osób.
Nie cofniesz wady, ale słuch poprawisz...
W przeciwieństwie do innych niedostatków zmysłów, uszczerbku słuchu - podobnie jak wzroku - cofnąć się raczej nie da. Wspomniane za to wyżej wynalazki są skuteczne w niwelowaniu tego braku. To nie tylko znane od dziesięcioleci - aparaty słuchowe, ale też dużo nowocześniejsze i dyskretne implanty.
O tym, że można uzyskać refundację zakupu aparatu słuchowego, zainteresowani na ogół wiedzą. Okazuje się jednak, że o tym, iż refundowany jest też zakup i wszczepienie znacznie droższego implantu ślimakowego, wie... zaledwie co dziesiąty polski senior. Co więcej - zaledwie co trzeci wie o takim urządzeniu i zabiegu.
...i to za państwowe pieniądze
Z przytoczonych badań ankietowych wynika, że o ile z widokiem aparacików poprawiających słyszenie jesteśmy jako tako obyci, bardziej zaawansowana technologia - i czasem jedyna pozwalająca słyszeć - czyli implanty ślimakowe, to ciągle mało rozpoznana „nowinka”.
Koszty zakupu i wszczepienia implantów są wysokie. Na szczęście płaci za to państwo a nie pacjent.
NFZ w pełni finansuje całe przedsięwzięcie. Dotyczy to zarówno implantów ślimakowych, jak i hybrydowych oraz implantów na przewodnictwo kostne. Każda osoba, bez względu na wiek, nie płaci nie tylko za sam implant, ale i nie ponosi żadnych kosztów związanych z operacją jego wszczepienia. Finansowane jest zarówno przygotowanie pacjenta do zabiegu, jak i późniejsza rehabilitacja. Rejonizacja w tym przypadku nie obowiązuje.
Jakie kroki należy podjąć, aby otrzymać refundację?
- Badanie słuchu w punkcie protetyki słuchu,
- Skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu do specjalisty,Wizyta u laryngologa (lub specjalisty audiologii i foniatrii, audiologii, otolaryngologii, otorynolaryngologii) - zabieramy wynik badania słuchu i skierowanie. Laryngolog (specjalista) wystawia zlecenie (wniosek) na aparat słuchowy (wkładkę uszną),
- Powyższe zlecenie składamy w regionalnym oddziale NFZ, gdzie uzyskujemy potwierdzenie (pieczątkę),
- Wracamy do punktu protetyki słuchu w celu dopasowania odpowiedniego aparatu słuchowego.
Rejonizacja w tym wypadku nie obowiązuje a refundacja, jak wspomnieliśmy, obejmuje całość procesu. Jedyne koszty, jakie ponosi osoba „zaimplantowana”, są związane z codziennym użytkowaniem urządzenia (baterie, dodatkowe akcesoria) i dodatkowymi godzinami rehabilitacji, jeśli zachodzi taka potrzeba.