„Żadnych planów teraz nie mam, tylko wielka pustka w głowie”...
W PRL-u o dramatach, do których dochodziło w inowrocławskim więzieniu w latach 50. ubiegłego wieku - nie wiedzieliśmy prawie nic.
Dziś, wbrew oddaleniu czasowemu, ta wiedza jest coraz pełniejsza. Są publikacje, w tym najpełniejsza z dotychczasowych - monografia Mirosława Pietrzyka; ukazują się wspomnienia więźniarek, by wskazać wstrząsającą relację Ruty Czaplińskiej „Z archiwum pamięci. 3653 więzienne dni”.
Więzienie między wczesnym latem 1952 r. a marcem 1955 r. było najcięższym dla kobiet po wyrokach politycznych. Trzymano w nim ok. 120-150 więźniarek, w pojedynczych celach (niespotykanych gdzie indziej), pomalowanych na czarno, z oknami przykrytymi blendami, w pełnej izolacji, bez prawa do korespondencji i widzeń z bliskimi. W głodzie, w strasznych warunkach sanitarnych, a wszelkie odruchy sprzeciwu surowo karano.
Warunki te były powodem licznych załamań nerwowych, dochodziło także do prób samobójczych i przypadków śmierci z wyczerpania organizmu. Wiosną 1955 r., kiedy terror nieco osłabł, więźniarki przenoszono do Fordonu. Za wymowny komentarz wystarczy to, iż później we wspomnieniach pisały one, że wyjazd z Inowrocławia traktowano jak wybawienie...
Wydana teraz książka „Zofia i Kazimierz Moczarscy. Życie tak nas głupio rozłącza… Listy więzienne 1946-1956” (Więź 2015) tę wiedzę dopełnia. Moczarski to autor słynnych „Rozmów z katem”, w czasie wojny decydent Biura Informacji i Propagandy KG AK, aresztowany w 1945 r., skazany na śmierć i dalej okrutnie katowany przy okazji podejmowanych przez UB innych śledztw.
Jego żonę, Zofię, w 1949 r. skazano na 8 lat więzienia. Przeszła ciężkie śledztwo, po wyroku osadzono ją w Fordonie, potem w Inowrocławiu i była tu od stycznia 1954 r. do 26 marca 1955 r. Przez kilka lat Moczarscy nic o sobie nie wiedzieli. Prawo do korespondencji odzyskali w 1953 r. Napisali do siebie 39 listów, w tych autorstwa Zofii są opisy inowrocławskiego więzienia.
Zofia, w dzień po uwolnieniu, w pierwszym liście pisała: „Kochany mój! W tej chwili zjadłam śniadanie na wolności. Opuściłam mury więzienia w Inowrocławiu wczoraj w południe. Tatuś czekał i pojechaliśmy przez Toruń do Warszawy. Oszołomiona, ogłupiała, wyglądająca jak zmora - pelisa i buty zniszczone do granic były jedną wielką sensacją w pociągu. Od dziś melduję się codziennie na milicji. Żadnych Twoich listów pisanych do Inowrocławia mi nie wydali. Żadnych planów teraz nie mam, tylko wielka pustka w głowie”.
Moczarskiego więziono do kwietnia 1956 r. Żył później jeszcze 20 lat, zmarł w 1975 r., jego żona dwa lata później. Przeżycia więzienne sprawiły, że nie odzyskała sił fizycznych i psychicznych. W 1958 r. na świat przyszła ich córka Elżbieta.
Autor: Piotr Strachanowski