Żadne służby nie chciału pomóć schorowanemu, starszemu łodzianinowi, który spadł z łóżka. Dlaczego?
Procedury, procedury i jeszcze raz procedury. To one często zastępują zwykłe ludzkie odruchy. Tak było w wypadku pani Idy z Łodzi, której schorowany mąż w środku nocy spadł z łóżka na podłogę. Przeleżała z nim tam do rana płacząc, bo ani straż, ani strażnicy, ani pogotowie odmówili jej pomocy
To się zdarza. Starsza osoba spadła z łóżka w środku nocy. A obok była równie wiekowa żona, czy też mąż lub opiekun. Nie mieli siły, żeby podnieść go z powrotem na łóżko.
Do takiej sytuacji mogło dojść wszędzie, ale ostatnio w Łodzi. Zrozpaczona pani Ida zadzwoniła do wszystkich służb z prośbą o pomoc. I... jej nie otrzymała.
Ratownicy, strażacy, strażnicy tłumaczyli się procedurami. Mówili, że są tylko od wypadków w stanie zagrożenia życia (choć do ściągnięcia kotów uwięzionych na drzewach niektóre służby jeżdżą bez oporów).
A może temu starszemu panu właśnie groziła śmierć?
Radzono seniorce, żeby poprosiła o pomoc sąsiadów. A może ci też byli wiekowi lub ich nie było? Wiceprezydent Łodzi uważa, że schorowany pan powinien trafić do domu pomocy społecznej, a nie leżeć we własnym łóżku.
Chyba w tym wypadku „system pomocy” upadł z dużym hukiem.