Żadne restrykcje nie zatrzymają lekarzy w kraju [rozmowa]
Rozmowa z prof. dr. hab. med. Marcinem Gruchałą, rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Według Jarosława Gowina, ministra nauki i szkolnictwa wyższego, studia medyczne - jako jedyne - powinny być płatne, najlepiej w formie państwowego stypendium. Po zakończeniu edukacji młody lekarz musiałby to stypendium odpracować w Polsce (po kilku latach byłoby ono umarzane) lub zwrócić jego koszt, gdyby zdecydował się wyjechać za granicę. Co pan
sądzi o tym pomyśle?
- Moim zdaniem to tylko wstępna propozycja, która
ma zwrócić uwagę na problem emigracji lekarzy wymagający pilnego rozwiązania. Studenci kierunków medycznych nie mogą być przecież traktowani w inny sposób niż studenci pozostałych kierunków. Brakuje nam przecież nie tylko
lekarzy, ale również pielęgniarek, informatyków i przedstawicieli wielu innych zawodów. Nie rozwiąże się tego problemu, wprowadzając system kar, restrykcji i nierównego traktowania studentów.
- Jeśli nie kary, to co mogłoby zniechęcić młodych lekarzy do wyjazdu z Polski?
- Przede wszystkim trzeba się zastanowić, co powoduje, że tylu młodych lekarzy opuszcza kraj i podejmuje pracę za granicą.
- Decydują czynniki ekonomiczne?
- W moim odczuciu perspektywa lepszych zarobków jest ważna, ale nie jest decydująca przy podejmowaniu przez młodego lekarza tak trudnej decyzji. Głównym motywem jest świadomość, że za granicą będzie miał o wiele większe szanse na zdobycie wymarzonej specjalizacji. Możliwość kształcenia w wybranej przez siebie specjalizacji jest dla niego najważniejsza; są na to dowody w postaci badań prowadzonych przez izbę lekarską. Młodzi lekarze zwracają też uwagę na system funkcjonowania służby zdrowia w Polsce, w którym praca lekarza jest ogromnie zbiurokratyzowana. Przerzuca się na niego szereg czynności, które powinna wykonywać administracja lub służby pomocnicze. Osoby studiujące kierunki medyczne widzą to i nie chcą pracować w systemie, który jest bardzo obciążający, niestabilny, zmienia się z roku na rok i nie ma pewnego finansowania. To są problemy, nad którymi powinniśmy się pochylić, żeby zatrzymać lekarzy w Polsce. Oni wcale nie chcą wyjeżdżać z kraju. Emigracja jest dla każdego z nich bardzo trudną decyzją, takim swoistym krzykiem rozpaczy.
- Oznacza zerwanie więzi z rodziną, z przyjaciółmi, ze środowiskiem...
- Sam spędziłem dwa lata poza krajem i podejmowałem decyzję - zostać czy wracać, więc wiem, jakie to trudne. Nie żałuję, że wróciłem, ale mam też świadomość, że zostawiłem tam świetny warsztat pracy, komfortowe życie i doskonale zorganizowaną pracę. Poza tym, jeśli ktoś będzie bardzo zdeterminowany, to nawet przy tak restrykcyjnym systemie zwróci koszt stypendium i nic go w kraju nie zatrzyma.
- Resort zdrowia chce od nowego roku akademickiego zwiększyć o 600 liczbę miejsc na wydziałach lekarskich. To dobra wiadomość?
- To bardzo dobra wiadomość, pod warunkiem, że pójdzie za tym zwiększenie finansowania uczelni medycznych. Jeśli mają one zapewnić odpowiedni poziom kształcenia przyszłych lekarzy, muszą mieć ku temu możliwości.
- Czy są w stanie zapewnić wysoką jakość kształcenia uczelnie niemedyczne? Jak np. Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu, który - za
zgodą MZ - tworzy Wydział Lekarski?
- Rektorzy publicznych uczelni medycznych patrzą na to z dużym niepokojem i apelują do ministra zdrowia, by nie zgodził się na tworzenie wydziałów lekarskich na uczelniach niemedycznych. Owocem tego jest wprowadzony niedawno wymóg, by uczelnia mająca kierunek lekarski prowadziła badania naukowe.
- Wracając do projektu ministra Gowina...
- To jeszcze nie projekt, na razie powołano trzy zespoły, które opracowują założenia do ustawy prawo o szkolnictwie wyższym. Prawdziwy projekt poznamy prawdopodobnie we wrześniu tego roku.