Zadawanie uczniom zadań domowych to łamanie swobód obywatelskich?
Na jednym z portali społecznościowych pojawiła się informacja, że rodzice wysyłają do szkół oświadczenia, w których proszą nauczycieli o niezadawanie uczniom zadań domowych. W treści oświadczenia powołują się między innymi na fakt, że zadawanie prac domowych jest... naruszeniem swobód obywatelskich.
- Nie słyszałem jeszcze o takich oświadczeniach. Problem zbyt dużej liczby zadań domowych jest jednak realny. Obecnie zadania są toporne, uciążliwe i nie zachęcają do kreatywności. To tak, jakby chcieć włożyć encyklopedię do głów uczniów
- mówi Robert Ciesielski, Poznańskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców
Innego zdania jest dyrektorka jednej z poznańskich szkół.
– Jestem absolutną przeciwniczką takich oświadczeń. Rodzice chcą, żeby ich dzieci zdawały egzaminy na najwyższym poziomie i zapisują je na mnóstwo zajęć. Sami jednak pracują czasami po 12 godzin i nie mają czasu na dzieci – uważa Alina Chojnacka, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr I w Poznaniu.
Ministerstwo Edukacji Narodowej natomiast apeluje do szkół o umiar w zadawaniu prac domowych.
– Liczba zadawanych prac domowych musi uwzględniać konieczność zapewnienia uczniom czasu wolnego po lekcjach. Apelujemy do nauczycieli o rozsądek w tym zakresie
- mówi Anna Ostrowska, rzecznik prasowy ministerstwa.
Problemu z zadaniami domowymi nie ma publiczna szkoła podstawowa Cogito.
– Nauczycieli przygotowuje się do pracy według ściśle określonych ram, między innymi poprzez zadawanie prac domowych – mówi Marzena Kędra, dyrektor szkoły.
W niektórych szkołach dyskutuje się o sensowności, czy kształcie zadań domowych.
– Na ostatniej radzie rodziców były dyskusje dotyczące zadań domowych, w związku z tymi oświadczeniami. Jedni są za, drudzy przeciw. Pojawiają się też pomysły, żeby nie rezygnować z zadań domowych, ale też jednocześnie nie dawać uczniom jedynek za nieodrobienie pracy. Wtedy jednak moim zdaniem praca domowa traci sens – mówi Beata Korbanek, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 5 w Poznaniu.
Duża część dyrektorów jest zdania, że zadania domowe powinny być obowiązkowe z niektórych przedmiotów.
– Są to język polski, obcy oraz matematyka. Dzięki tym zadaniom jesteśmy w stanie przygotować uczniów do egzaminu ósmoklasisty. Staramy się jednak nie zadawać zbyt wielu prac domowych
– zapewnia Elżbieta Czapracka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 54 w Poznaniu.
Podobnego zdania jest dyrektorka i jednocześnie nauczycielka Szkoły Podstawowej im. Astrid Lindgren w Dąbrowie.
– Nie zadaję zadań domowych na przykład na weekend. Uważam, że to czas, w którym powinno się odpoczywać, a nie odrabiać ćwiczenia. Staramy się wypośrodkować liczbę zadań domowych, żeby nie przeciążyć uczniów – wyjaśnia Elżbieta Zapłata-Szwedziak, dyrektor szkoły.
Według przedstawicieli urzędu miasta, rodzice powinni uzgadniać liczbę i kształt zadań domowych z nauczycielami. Ich zdaniem jednak pisanie oświadczeń jest przesadą.
– Rodzice powinni mieć na to jakiś wpływ, ale na pewno nie mogą w pełni decydować o usunięciu z programu nauczania zadań domowych. Najważniejszy w tym wszystkim jest umiar – uważa Wiesław Banaś, wicedyrektor wydziału oświaty urzędu miasta Poznania.