Zaczynamy się urządzać w nowej rzeczywistości
Stefan Kisielewski określając naszą sytuację w PRL stwierdził: „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać”.
PiS powoli rozbiera istniejącą demokrację. Zaczął prezydent RP, łamiąc konstytucję, po czym rząd przejął kontrolę nad publicznymi mediami, tworząc z nich propagandową tubę jednej partii. Potem podporządkował sobie prokuratorów i Trybunał Konstytucyjny. Przy każdym zagarnięciu władzy, politycy opozycji trochę ponarzekali, więcej czasu poświęcając na walki o to, kto z nich jest ważniejszy, lub jechali na urlop zostawiając protestujących ludzi na ulicach.
Mało kogo, nawet pamiętających czasy PRL, nie alarmuje już retoryka przyjęta przez rządzących; Jarosław Kaczyński stwierdził, że każdy atak na PiS, jest dowodem słuszności przyjętej przez partię linii. Lub stwierdzenie, że już samo to, że nie ma dowodów winy jest podejrzane. MON żąda ukarania adwokata reprezentującego zwolnionych oficerów SKW, bo nie może sobie z nim poradzić w sądzie.
Brzmi znajomo?
Teraz przyszła kolej na sędziów. A politycy opozycji zachowują się jakby wierzyli, że na tym się skończy, żerządząca partia nie zreformuje ordynacji wyborczej.
A kto im przeszkodzi gdy będą mieli posłusznych sędziów? A mając dyspozycyjnych prokuratorów władza może posadzić za kraty każdego. Nawet opozycyjny sojusznik poseł Kukiz nie może czuć się bezpieczny.
Gdyby opozycja zdawała sobie z tego sprawę utworzyłaby wspólny front. Zamiast tego narzeka, że Polska jest na drodze do dyktatury. Jakby się z tym już pogodzili.
W krajach o ugruntowanej demokracji poczynania PiS wywołałyby protesty. Ale największy związek zawodowy Solidarność wisi u klamki władzy jak związki za PRL.
Smak demokracji i wolności znamy zaledwie od 1989 r., a zachowujemy się tak, jakby dany były nam na wieki. Dla przeciętnego Polaka konstytucja to kilka kartek bzdetów, bo ich znaczenia nikt im nigdy nie wytłumaczył. Ważniejsze jest dla nich rozporządzenie sołtysa lub wójta. Trybunał Konstytucyjny to fatamorgana, a sędziowie gadają niezrozumiałym językiem, równie dobrze mogliby mówić po chińsku. Czyli jak za PRL.
Co z tego, że powoli i metodycznie rządzący zmieniają ustrój państwa. Ważne, że rozdają pieniądze i obiecują wziąć pod but tych, którym się lepiej powodzi. To do ludzi trafia, to lubią. Co dalej?
Budowanie niechęci do obcych, powtarzanie, że Unia Europejska jest zagrożeniem naszego bezpieczeństwa, to nie gadanie głupot, ale celowa zagrywka. Za rok jedynym, kto będzie w stanie kontrolować rząd i coś na nim wymusić, będzie UE. Dlatego Polacy muszą zrozumieć, że pożegnanie się z nią to kwestia naszego bezpieczeństwa.
Powoli, my i politycy opozycji, urządzamy się w nowej rzeczywistości. To potrafimy robić dobrze.