Zabytkowe orły z KWK Kazimierz-Juliusz zachowane dla potomnych
To już ostatnie dni funkcjonowania ostatnich wyrobisk górniczych w Zagłębiu Dąbrowskim. Do końca roku zakończona ma zostać likwidacja części dołowej kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. Dziś lub w poniedziałek na powierzchnię wyjadą zakonserwowane fragmenty historycznych płaskorzeźb z orłami i figura św. Barbary. Potem rozpocznie się zasypywanie szybów Kazimierz I, Kazimierz II i Kazimierz V.
Najpierw cztery dzwonki, potem jeden, trzy i ponownie trzy. Chwila przerwy i klatka opuszcza się w głąb ciemnego szybu. Niecała minuta i jesteśmy kilkaset metrów pod ziemią. Niby tak samo, ale nie tak samo.
Jeszcze półtora roku temu na dół w kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu zjeżdżało około ośmiuset osób. Dzisiaj ogółem - przy likwidacji i w biurach na powierzchni - pracuje (razem z firmami zewnętrznymi) niecałe dwieście osób. Tego zjazdu już by nie było. W ostatniej chwili właściciel zakładu, Spółka Restrukturyzacji Kopalń, m.in. po interwencji mediów, zdecydowała się na ocalenie dla potomnych znajdujących się w kopalnianych wyrobiskach płaskorzeźb orłów. Tylko z tego powodu przesunięto o kilka tygodni likwidację szybu K-1.

- Nie wiemy, kto jest autorem tych orłów. Nie dotarliśmy do żadnych dokumentów na ten temat - mówi Leszek Trzciński z działu wentylacji kopalni, na kopalni od 31 lat.
Płaskorzeźb z orłami, które powstawały głównie w latach dwudziestych XX wieku, było pięć. Do konserwacji i wywiezienia na powierzchnię zakwalifikowano dwie: tę, która otaczała figurę św. Barbary na poziomie IV i tę z komory pomp na poziomie V. Jak podkreślają górnicy, orły świadczą o patriotycznym nastawieniu załogi kopalni. Bez szwanku przetrwały okres okupacji niemieckiej i czasy PRL. Na powierzchnię wyjedzie też oryginalny znak górniczy z 1906 roku z poziomu 477 metrów. To herb górniczy i napis Szczęść Boże.
- Walczymy w tej chwili z czasem ze względu na to, że kopalnia idzie do zamknięcia. Musimy dosyć szybko postępować. Warunki są dosyć trudne. Nie powiem, że ekstremalne - mówi Aleksander Harka-wy, konserwator zabytków. - Mamy już problemy z oświetleniem. Jest dosyć duża wilgotność, co również jest utrudnieniem. W tej chwili robimy zabezpieczenie, tak zwane licowanie powierzchni całej płaskorzeźby. Po wykonaniu licowania, które będzie warstwą przenoszącą nośną, obiekt zostanie odspojony od powierzchni ściany i przetransportowany na powierzchnię.
Płaskorzeźby najprawdopodobniej zostaną przekazane do jednego z okolicznych muzeów. Toczą się jeszcze w tej sprawie rozmowy. Jednym z nich ma być Sztygarka w Dąbrowie Górniczej.
Razem z „orłami” na powierzchnię wyjedzie też figura Świętej Barbary z poziomu IV. Już teraz czeka na transport na unieruchomionej lokomotywce. Przewody trakcji elektrycznej zostały już zdemontowane, ale tory w wyrobiskach dalej są, czasem tylko nikną w wodzie. Nam, gdy szliśmy w kierunku jednego z „orłów”, woda sięgała powyżej kostek. To już ostatnie chwile ruchu Kazimierz. Dziś lub w poniedziałek na powierzchnię wyjadą zdemontowane płaskorzeźby i figura św. Barbary. Wtedy wyłączone zostaną wentylatory i ściągnięte liny z szybów Kazimierz I i Kazimierz V. Na Kazimierzu II zrobiono to już kilkanaście dni temu. Na złom pocięto już skip, którym do maja ubiegłego roku wyjeżdżał tu na powierzchnię węgiel.
- Po wywiezieniu płaskorzeźb szyby zostaną zasypane, a wyrobiska dołowe będą zalane - mówi Janusz Smoliło, zastępca kierownika ruchu zakładu górniczego.
- Jak zaczynałem tutaj pracę, to z szybu jednej kopalni można było zobaczyć kolejną. Kopalnie jaworznickie, Niwka-Modrzejów, Porąbka-Klimontów, Paryż, Saturn, Grodziec, Sosnowiec, wszędzie były kopalnie - wylicza Leszek Trzciński.
Wraz z Kazimierzem-Juliuszem kończy się era górnictwa w Zagłębiu Dąbrowskim. Zostaną wspomnienia i legendy. Jak ta o górniku, który podczas jednej z katastrof jeszcze przed wojną wrócił się, by uratować konie. Nie zdążył jednak wrócić na czas. Teraz będzie pod ziemią strzegł pamięci tej kopalni.