Zabrze. Marzenie poszukiwaczy zaginionej sztolni
Dzisiaj wielkie otwarcie nowej trasy w Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej w Zabrzu. Mało kto wie, jak sensacyjne było odkrycie sztolni po latach zapomnienia
Ekipa miejskich wodociągów w Zabrzu ma problem: gdzieś w śródmieściu znika woda z uszkodzonych rur. Fachowcy sprawdzają jeden z małych kanałów, gdzie rzadko się zapuszczają. W mroku korytarza widzą wejście do nieznanego pomieszczenia. Ciągnie stamtąd bagnem. Nikt nie wie, co to jest, na mapach nic nie zaznaczono. Ekipa woli tam nie zaglądać. I może nic by się nie stało, gdyby nie to, że wiadomość dotarła do poszukiwaczy zaginionej sztolni.
To grupa inżynierów ze Skansenu Królowa Luiza, specjalistów, muzealników, nurków, grotołazów. Oni wierzą, że legendarna Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna, kiedyś duma Górnego Śląska, nadal istnieje w podziemiach Zabrza.
Ale zniknęła kilkadziesiąt lat temu i nikt nie wie, gdzie się podziała. Nikt nie zostawił wskazówek, jak się do niej dostać, nawet dla kontroli. Sławna niegdyś na całą Europę sztolnia, której budowa pochłonęła niewyobrażalny majątek, zagubiła się w podziemnych labiryntach jak mysz.
Szaleńcza wyprawa
Jest głęboka noc, gdy grupka ludzi, która wolałaby nie spotkać policji, przemyka ulicami Zabrza. W pobliżu byłego magistratu przy ul. Karola Miarki cienie odsuwają właz kanalizacyjny i znikają pod ziemią. Wyprawa jest niebezpieczna, nie ma na nią oficjalnej zgody. W podziemiach Zabrza mogą czyhać śmiertelne pułapki.
Grupa z Zabrzańskiego Klubu Sportów Ekstremalnych „Extreme” jest już w kanale. Odnajduje stare wejście, jakby przyrosłe do murów. Ale da się otworzyć, za nim - korytarz. Stare kopalniane wyrobisko to groźny przeciwnik, zna wiele sposobów na zabijanie. Metan, pył węglowy, woda, ogień, zawalenie, tlenek węgla, siarkowodór, gaz ziemny - do wyboru. Śmiałkowie, z duszą na ramieniu, wchodzą jednak do środka. Widzą pięknie wy-sklepiony strop tunelu, ale pod nogami muł, zapadają się w nim po kolana. Na pewno płynęła tędy woda, ale dawno już wyschła. Michał Maksalon powie później o tej pierwszej wyprawie, że była szaleństwem. Pchały ich jednak ciekawość i cel. Bardzo chcieli odkryć Sztolnię Dziedziczną. Kiedyś kipiało w niej życie: płynęła rzeka, do portów dobijały łodzie, skrzypiały żurawie, uwijali się dokerzy. Podziemny Amsterdam. Ale to wszystko było tak dawno, że stało się tylko legendą.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień