Zabrzański dworek dostał nowe życie. Tak powinno dbać się o zabytki [ZDJĘCIA]
Zabytkowy pałacyk w zabrzańskich Mikulczycach jest coraz bliżej końca kompleksowej renowacji. Z zewnątrz został już odnowiony. Rozpoczęły się także prace w środku. Oczyszczono m.in. sufity. Jeszcze w 2012 roku, gdy częściowo spłonął, wielu wróżyło mu koniec. Zabytek trafił jednak w dobre ręce i powoli odzyskuje dawny blask. Odwdzięcza się za to odkrywając tajemnice swojego wieku...
Przejeżdżając ulicą Lipową w Mikulczycach i rzucając okiem w kierunku zabytkowego dworku można odnieść wrażenie, że jest to zamieszkały budynek. W niczym nie przypomina on już ruiny, którą niewiele dzieliło od stania się kupą gruzu. Cały teren został oczyszczony i widać, że jest zadbany. Co się zaś tyczy budynku, to zakończyła się jego renowacja z zewnątrz. Nowa elewacja, nowy dach, okna i drzwi. Do tego nocne podświetlenie i już mamy obraz tego, jak może wyglądać zabytek, jeśli tylko trafi w dobre ręce. A przecież nieco ponad dwa lata temu wielu wróżyło mu koniec.
Z zewnątrz już się zmienił. Teraz pora na wnętrza
Wtedy to, przypomnijmy, spłonął dach budynku. Zdawało się to być gwoździem do trumny niszczejącego od lat zabytku. Padał on ofiarą warunków atmosferycznych i szabrowników. Paradoksalnie jednak pożar okazał się początkiem zmian na lepsze. Teren wraz z pałacykiem najpierw wydzierżawiła, a pod koniec 2014 roku kupiła, zabrzańska firma Fly Development. Od tego momentu na działce przy ul. Lipowej zmieniło się niemal wszystko. Najpierw zabezpieczono obiekt, a zimą przystąpiono do odbudowy dachu. W międzyczasie, przez kilka kolejnych miesięcy, trwało oczyszczanie parku wokół. Właścicielowi dzięki własnym środkom, ale również dotacjom, udało się kontynuować prace. Po dachu przyszła pora na elewację i stolarkę okienną. Budynek całkowicie wypiękniał z zewnątrz pod koniec ubiegłego roku. Tym samym przyszła pora na prace w środku. To kolejne wyzwanie, bo obiekt liczy sobie ok. 1200 metrów kwadratowych.
- Przez zimę udało nam się oczyścić ze starych tynków wszystkie pomieszczenia. Odsłoniliśmy dzięki temu piękne ceglane sufity. Teraz czekamy na decyzję Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w sprawie corocznych dotacji. Od niej zależy, w jakim tempie potoczą się dalsze prace - mówi Ireneusz Mucha, właściciel firmy Fly Development.
Dbałość o szczegóły i przyszłość pałacyku
Nietrudno domyślić się, że prowadzenie remontu takiego obiektu pochłania mnóstwo pieniędzy i papierkowej roboty. Jest to co prawda zabytek, więc przy jego renowacji można liczyć na różnego rodzaju granty, ale wywalczenie ich to sporo pracy, a kokosów również nie należy się spodziewać. Gdyby było to proste i opłacalne, to nie mielibyśmy podupadających zabytków...
Łatwo wyobrazić sobie bardziej intratne zajęcia, ale w tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Ireneusz Mucha od początku powtarzał, że jego celem jest przywrócenie zabytkowi dawnej świetności i zapewnienie mu dalszego funkcjonowania. W jakiej formie? Tego właściciel jeszcze nie zdradza, ale po raz kolejny podkreśla, że ma on pełnić funkcje służące miastu i mieszkańcom.
Determinację właściciela w odtwarzaniu pierwotnego wyglądu pałacyku widać w dbałości o szczegóły. Uszkodzone przez lata elementy konstrukcji, np. jeden z łuków na pierwszym piętrze, zostaną odbudowane. Kolejna sprawa to przywiązywanie wagi do historii obiektu. A ta okazała się znacznie bogatsza niż przypuszczano właśnie dzięki renowacji.
To najstarszy budynek w mieście
Jeszcze do niedawna historia pałacyku nie była szczególnie dokładnie opisana. Wiadomo iż przez jakiś czas był on siedzibą rodu Doleczków, ale dokładnie nie była znana nawet data jego powstania. W rejestrze zabytków figurował jako budynek XVIII-wieczny. Od zeszłego roku wiemy, że rejestr trzeba będzie zaktualizować. Wszystko dzięki... belce stropowej odnalezionej podczas remontu. Widnieje na niej wyryta data 1661. To od razu wzbudziło wątpliwości.
Na zlecenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków przeprowadzone zostały badania, które miały na nowo wydatować dworek. Okazało się, iż faktycznie jest on znacznie starszy. Budynek był kilkukrotnie rozbudowywany i niewykluczone, że jego najstarsza część pochodzi nawet z XVI wieku.
- Dokładnie nie sposób tego określić, ale z pewnością najstarszy element budynku został wzniesiony pomiędzy właśnie XVI wiekiem a datą z belki, która oznaczała zakończenie rozbudowy - tłumaczyła w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" w październiku Justyna Bazia, starszy inspektor w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków.
Skąd wiadomo, że budynek jest starszy niż data z belki? W pobliżu znajduje się stanowisko archeologiczne - średniowieczny gródek. Właśnie w XVI wieku najprawdopodobniej stracił on funkcję obronną i rozpoczęła się budowa nowego obiektu - bardziej reprezentacyjnego. W tylnej części dworku znajduje się zarys wieżyczki, na której ślad w źródłach trafili badacze przeprowadzający datowanie.
Warto zaznaczyć również, że starsi mieszkańcy dzielnicy często mówią o dworku "zamek". Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że mamy do czynienia z, przynajmniej częściowo, XVI-wiecznym budynkiem. To istotne o tyle, że w świetle nowych badań okazuje się, że pałacyk przy Lipowej jest najstarszym zachowanym budynkiem w Zabrzu. Nawet kościoły są młodsze od niego.