Zabrzanka przebiegła z Zakopanego na Hel, aby spełnić marzenia chorych dzieci
Aleksandra Kacprzak wspólnie z Przemysławem Koziarskim przebiegła 800 km w dwa tygodnie. Trasę z Zakopanego na Hel pokonała, aby promować zdrowy styl życia i pomóc dzieciom, podopiecznym Fundacji „Mam marzenie” - Natanowi, Marysi i Karolowi
Z Zakopanego przez Lubień, Kraków, Sulejów, Łódź, Ciechocinek, Grudziądz i Sztum aż na Hel. 800 kilometrów w dwa tygodnie - tyle przebiegła Aleksandra Kacprzak wraz z Przemysławem Koziarskim. A wszystko po to, żeby spełnić marzenia chorych dzieci.
- Każdy ma marzenia większe lub mniejsze i myślę, że powinniśmy żyć tymi marzeniami i je realizować. Jesteśmy wtedy po prostu szczęśliwsi. Najpiękniejsze jest nie sama realizacja tych celów, ale cała droga, którą pokonujemy, aby spełnić marzenia - przekonuje Aleksandra Kacprzak. - Bieg powyżej 700 kilometrów trzeba komuś zadedykować, bo wtedy ma się po co biec, nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Wybrałam Fundację Mam Marzenie i tam znaleźliśmy marzyciela o imieniu Natan. Jego marzeniem jest wyjechać do Barcelony i na żywo zobaczyć mecz swojej ulubionej drużyny, czyli FC Barcelony. Zaczęliśmy powoli zbierać pieniądze na ten cel, trochę po znajomych, trochę poprzez Facebooka, była też aukcja w Krakowie. W ten sposób spełnialiśmy swoje marzenia, a przede wszystkim marzenia małego Natana - dodaje zabrzanka.
Pomysł na ten bieg narodził się w głowie Aleksandry Kacprzak w ubiegłym roku. Postanowiła przebiec 2016 kilometrów. Wtedy sobie pomyślała, że właściwie dlaczego by nie przebiec w ten sposób całej Polski, od Zakopanego na Hel. Przedstawiła pomysł swojemu narzeczonemu, który najpierw był co do tego sceptyczny, ale ostatecznie poparł jej pomysł. W ten sposób narodził się Ultramaraton Dobrych Serc.
Aleksandra Kacprzak i Przemysław Koziarski pokonywali ok. 60 kilometrów dziennie i robili to... z uśmiechem na ustach.
- Jak się budziliśmy rano, to nie myśleliśmy o czekającym nas wysiłku. Raczej skupialiśmy się na zadaniu, które mamy do wykonania - mówi zabrzanka. - Nie było momentu, że ktoś padł na kolana i powiedział, że dalej nie biegnie. Jedyne czego się obawiałam to tego, że będzie problem z wstaniem z łóżka po którymś z odcinków trasy, ale na szczęście do tego nie doszło - dodaje.
Co więcej, już podczas biegu uczestnicy tego wyjątkowego ultramaratonu spotkali na swojej drodze kolejnych marzycieli - 10-letniego Karola i 13-letnią Marysię.
- Ich marzenia również postanowiliśmy spełnić. Już nawet mamy dla nich prezenty. Karol dostanie klocki Lego, a Marysia maszynę do robienia waty cukrowej - mówi Aleksandra Kacprzak.
Ponad 800-kilometrowy bieg odbył się na początku lipca tego roku. Było to olbrzymie wyzwanie dla sportowców, jednak zamiast zmęczenia czuli oni ogromną radość.
- Na mecie dominowała radość i łzy szczęścia. Było tak dużo emocji, że moglibyśmy biec jeszcze dalej - wspomina Aleksandra Kacprzak. Zaczynam się już zastanawiać nad kolejnym wyzwaniami, ale choć minął już miesiąc, ja wciąż jeszcze żyję Ultramaratonem Dobrych Serc. To jest świeże, namacalne i wciąż jeszcze z tego korzystam, a za chwilę coś nowego pewnie się pojawi.