Zabójstwo w Żernikach: Policjanci nie dopełnili obowiązków? "W komendzie nie było wniosku o ochronę Moniki"
Poznańscy policjanci nie dopełnili swoich obowiązków lub sporządzili nieprawdziwe notatki? Tak uważa prokuratura, która oskarżyła czworo poznańskich policjantów po zabójstwie Moniki G. w Żernikach przez jej partnera. Sami policjanci nie przyznają się do winy. W poniedziałek w sądzie zeznawał zastępca komendanta wojewódzkiego policji, który twierdził, że do policji nie trafił wniosek o przyznanie ochrony Monice a jednocześnie dziwił się, że prokurator nie złożył wcześniej wniosku o tymczasowy areszt dla mężczyzny, który następnie zabił kobietę.
Do zabójstwa w Żernikach doszło w marcu 2016 roku. 21-letnia Monika G. zginęła z rąk swojego byłego partnera Sławomira B. On sam później popełnił samobójstwo i został odnaleziony po kilku dniach. Szybko zaczęło wychodzić na jaw, że Sławomir B. miał wcześniej już niejednokrotnie grozić dziewczynie i używać wobec niej przemocy.
Dziś była kolejna rozprawa dotycząca zabójstwa Moniki w Żernikach-oskarżeni są policjanci, którzy mieli nie dopełnić obowiązków przy jej wniosku o ochronę. Jednak zastępca komendanta @PolicjaWlkp przekonywał w sądzie, że do policji nie trafił formalny wniosek o ochronę
— Norbert Kowalski (@norkowalski) December 16, 2019
Mimo że rodzina zgłaszała problemy na policji i prosiła o przyznanie 21-latce ochrony, ze strony policji nie doczekała się szybkiej reakcji. Od 9 lutego do 23 marca, gdy Sławomir w końcu zamordował Monikę na oczach jej matki, poznańska policja i prokuratura otrzymały kilka zgłoszeń, lecz postępowania toczyły się „swoim trybem”. Prokuratura oskarżyła potem czworo policjantów z komisariatu na Nowym Mieście związanych ze sprawą.
Marzena L. przyjmowała skargi Moniki i jej matki. Z kolei Paweł I. był wiceszefem Wydziału Kryminalnego w tej jednostce. Prokuratura Krajowa zarzuciła im, że nie skierowali do władz Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu wniosku Moniki o przyznanie ochrony.
Dwaj kolejni oskarżeni policjanci to Piotr R. i Krzysztof W. Oni z kolei, zdaniem prokuratury, mieli „wspólnie i w porozumieniu” sporządzić trzy nieprawdziwe notatki. Zdaniem śledczych niezgodnie z prawdą wpisali w dokumenty, że w ciągu tygodnia przed morderstwem podejmowali nieudane próby zatrzymania Sławomira B. Wszyscy twierdzą, że są niewinni.
Zabójstwo w Żernikach: proces policjantów
W poniedziałek poznański sąd przesłuchał kolejnych świadków. Jednym z nich był Rafał P., aktualnie zastępca komendanta wojewódzkiego policji, zaś ówcześnie zastępca komendanta miejskiego policji. Przekonywał on, że do komendy miejskiej policji nie trafiło pismo, które byłoby formalnym wnioskiem zamordowanej Moniki o przyznanie jej ochrony.
- Na miejscu zbrodni poinformowano mnie, że pani Monika jest osobą której odmówiliśmy ochrony. Poprosiłem, żeby sprawdzić, czy taki dokument wpłynął do komendy miejskiej. Okazało się, że nie ma takiego dokumentu. W związku z tym poprosiłem o dokładne sprawdzenie wszystkich dokumentów. Okazało się, że dokument, który można by uznać za wniosek o ochronę, znajduje się w aktach jednego z postępowań prowadzonych przez prokuraturę i komisariat Nowe Miasto
- zeznawał Rafał P.
I dodawał: - Czytałem ten dokument kilkanaście razy. Mimo tego że zajmuję się ochroną od 2005 roku, to po jednokrotnym przeczytaniu na pewno nie stwierdziłbym, że to wniosek o ochronę. Było w nim jedynie zawarte sformułowanie „proszę o pomoc”, a nie było sformułowania „wnoszę o ochronę”.
Rafał P. przekonywał też, że odbierał ten dokument bardziej jako formę żalu i prośbę o pomoc niż wniosek o ochronę.
- Gdyby nie to jedno zdanie, mógłbym powiedzieć, że to jest po prostu skarga na postępowanie albo na to, że nie jest one prowadzone, w ocenie skarżącej, w prawidłowy sposób - zeznawał policjant.
Jednocześnie odnosił się do postępowań, które toczyły się wobec zabójcy Moniki.
- Przeanalizowałem akta wszystkich postępowań, które dotyczyły zgłoszeń kierowanych przez panią Monikę. Nie za bardzo mogłem zrozumieć, dlaczego ten człowiek nie został tymczasowo aresztowany i jak mogło dojść do takiej sytuacji. Odpowiedź była prosta: nie było woli prokuratora
- mówił Rafał P.
I dodawał: - Policjanci rozmawiali z prokuratorem, prosili o wystąpienie z wnioskiem o areszt, o połączenie spraw z dwóch komisariatów na Wildzie i Nowym Mieście. Znalazłem za to w aktach pismo prokuratora Jana S., który zwracał uwagę oskarżonej Marzenie L., że w jego ocenie przedwcześnie postawiła zarzuty panu B.
Sam prokurator Jan S., o którym mówił Rafał P., również ma być jednym ze świadków w sprawie. Do teraz jednak nie udało się go przesłuchać. Wobec prokuratora nadal trwa postępowanie dotyczące ewentualnego uchylenia dla niego immunitetu w kwestii dotyczącej rzekomo nieprawidłowego nadania biegu wnioskowi Moniki G. o przydzielenie jej ochrony.
Jest to o tyle istotne, że w przypadku, gdyby immunitet Jana S. został uchylony, a on sam usłyszał zarzuty Prokuratury Krajowej, wtedy w procesie policjantów mógłby odmówić składania zeznań. Z kolei, jeśli jego immunitet nie zostanie uchylony, będzie on musiał składać zeznania w procesie policjantów. Do tej pory Sąd Dyscyplinarny nie zgodził się na uchylenie immunitetu prokuratora w dwóch innych sprawach.
Czytaj więcej o sprawie zabójstwa w Żernikach: