Aleksandra Gersz

Zabójstwo rodem ze skandynawskiego kryminału

30-letnia Kim Wall urodziła się w Szwecji, ale dużo podróżowała po świecie. Była freelancerką, pisała m.in. do „New York Timesa” Fot. AFP/Eastnews 30-letnia Kim Wall urodziła się w Szwecji, ale dużo podróżowała po świecie. Była freelancerką, pisała m.in. do „New York Timesa”
Aleksandra Gersz

Historia zabójstwa dziennikarki Kim Wall zelektryzowała nie tylko skandynawskie media. Kiedy 10 dni po jej zaginięciu z morza wypłynął jej korpus bez głowy, wszystkie podejrzenia padły na duńskiego wynalazcę, właściciela łodzi podwodnej.

Zaginiona dziennikarka, kontrowersyjny wynalazca, łódź podwodna i korpus bez głowy i kończyn znaleziony na plaży. Historia śmierci zabójstwa Kim Wall wygląda jak żywcem wzięta ze skandynawskiego, popularnego także w Polsce serialu kryminalnego „Most nad Sundem”. Wszystko się zgadza: tajemniczy zgon, podejrzany, który nie mówi wszystkiego, współpraca duńskiej i szwedzkiej policji oraz tytułowy most majaczący w tle. A do tego szereg niewiadomych i skomplikowane śledztwo. Jednak morderstwo szwedzkiej dziennikarki nie jest osią fabuły jednego z sezonów „Mostu nad Sundem”, ale wydarzyła się naprawdę.

Dziennikarka
Kim Wall miała 30 lat, burzę rudych włosów, świetne wykształcenie, dziennikarskie zacięcie i artykuły w takich prestiżowych tytułach, jak „The Guardian” czy „New York Times”. Urodziła się w Trelleborgu w południowej Szwecji, małym mieście portowym nad Morzem Bałtyckim. Z kraju wyjechała, aby się uczyć. Studiowała stosunki międzynarodowe na uczelni London School of Economics w brytyjskiej stolicy, a potem poleciała zza ocean, gdzie została studentką dziennikarstwa na słynnym Columbia University’s School of Journalism. Jej przyjaciółka i koleżanka ze studiów Anna Codrea-Rado wspominała w rozmowie z BBC, że Wall była prymuską i intelektualistką, a później - świetną dziennikarką-freelancerką, która zawsze szukała ciekawych historii i intrygujących ludzi. Dzięki swoim barwnym opowieściom była idealnym gościem na przyjęciach, dookoła niej zawsze kłębili się słuchający ją z zainteresowaniem ludzie - wspominała kobieta.

W poszukiwaniu nowych tematów na reportaże Wall podróżowała po świecie: była w Ugandzie, na Kubie, w Oceanii, Kenii, a nawet Korei Północnej. - [Pisała] o życiu w wielkim centrum handlowym w Chinatown w Kampali [stolicy Ugandy] czy kubańskim podziemiu internetowym, w którym nowe odcinki programu „Z kamerą u Kardashianów” są ściągane i rozpowszechniane w Hawanie, wśród ludzi pochodzących z różnych warstw społecznych. Zrobiłyśmy też razem reportaż o zamożnych kobietach z Nowego Jorku, które głosowały na Donalda Trumpa - mówiła dziennikarka Victoria Greve w gazecie „Sweden’s Expressen”. Na ironię zakrawa jednak fakt, że Wall, która nie bała się jeździć w najbardziej niebezpieczne miejsca na globie, zginęła w sąsiedniej Kopenhadze, kilka kilometrów od swojego domu w Szwecji. - Tego nawet sobie nie wyobrażaliśmy - wyznała Codrea-Rado.

Wynalazca
10 sierpnia Wall ubrana w pomarańczową bluzę, biało-czarną spódniczkę i białe trampki weszła na pokład prywatnej łodzi podwodnej UC3 Nautilus. Szwedka dostała zlecenie na reportaż o łodziach podwodnych do amerykańskiego magazynu technologicznego „Wired”, postanowiła więc jedną z nich zobaczyć na własne oczy. Nautilusa samodzielnie zbudował w 2008 r. Peter Madsen - duński inżynier, wynalazca i samouk, o którego życiu niewiele wiadomo. Zbudować Nautilusa udało mu się dzięki samozaparciu i wsparciu finansowemu internautów, którzy ekscytowali się też jego następnym przedsięwzięciem - budową rakiety kosmicznej. Madsen założył organizację Rocket-Madsens Space Laboratory, a za swój kolejny cel obrał wystrzelenie rakiety z platformy na Bałtyku, niedaleko Bornholmu.

46-letni Duńczyk miał z Nautilusem - jego zdaniem największą prywatną łodzią podwodną na świecie - wiele problemów. W 2014 r. udało mu się zebrać w Internecie tylko 6 tys. z 50 tys. dolarów potrzebnych na remont łodzi. 40-tonowy, 17,8-metrowy Nautilus miał już wtedy na koncie tysiąc zanurzeń, a do jego odnowienia zgłosiło się dziesięciu wolontariuszy. W 2015 r. Madsen pokłócił się jednak z ochotnikami i został sam, a łódź stała się wyłącznie jego własnością. - Pewnie myślicie, że na Nautilusie ciąży klątwą. Tą klątwą jestem ja. Jak długo żyję na jej pokładzie, nie będzie spokoju - napisał w skierowanej do wolontariuszy wiadomości, której tekst przytoczył na swojej stronie internetowej.

Mimo problemów łódź została w końcu odnowiona w tym roku. Zgodnie z duńskim prawem Nautilus nie mógł brać jednak pasażerów. Madsen i jego współpracownicy oferowali jednak ludziom płatne wycieczki po pokładzie, które są „jedynym takim doświadczeniem bycia w środku prawdziwej łodzi podwodnej”. Z okazji postanowiła skorzystać również - w celach zawodowych - Wall. Ostatnie zdjęcie dziennikarki zrobiono, kiedy wraz z duńskim wynalazcą szeroko uśmiechnięta stała na pokładzie odpływającego z kopenhaskiego portu Nautilusa.

Śmierć
11 sierpnia nad ranem chłopak Kim Wall zgłosił jej zaginięcie, kiedy kobieta nie wróciła na noc do domu. Kilka godzin po rozpoczęciu poszukiwań Szwedki na wybrzeżu na wschód od Kopenhagi, służby ratunkowe dostrzegły niedaleko Mostu nad Sundem, który łączy Danię ze Szwecją, tonącą łódź podwodną i wzywającego pomocy Madsena. W przeciągu pół godziny Nautilus zatonął, a jego właściciel został uratowany. Nie było tam jednak Wall. Początkowo wynalazca utrzymywał, że wysadził kobietę na ląd 10 sierpnia około 22:30. Tłumaczył również, że łódź poszła na dno z powodu problemów technicznych. Jednak następnego dnia, kiedy w łodzi podwodnej znaleziono krew Wall, Madsen zmienił swoje zeznania. Mężczyzna powiedział sądowi w Kopenhadze, że dziennikarka zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku i „pochował ją w morzu”. Nie powiedział jednak nic więcej.

Tymczasem duńska i szwedzka policja wciąż poszukiwały kobiety. Dziesięć dni po jej zaginięciu rowerzysta, który przejeżdżał wybrzeżem wyspy Amager nad cieśniną Sund, dokonał makabrycznego odkrycia - leżący na plaży korpus. Zwłoki nie miały głowy ani kończyn, a w skandynawskich mediach zaczęto spekulować, że należą one do Kim Wall. Dwa dni później potwierdziła to policja w Kopenhadze. Identyfikacja zwłok była możliwa dzięki badaniu DNA. Główny śledczy Jens Moller Jensen powiedział, że DNA, które pobrano ze szczotki do włosów i szczoteczki do zębów Wall pasuje do DNA pobranego ze zwłok. W Skandynawii zawrzało - było już bowiem jasne, że śmierć dziennikarki jest jedną z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnym na tym półwyspie ostatnich lat.

Podejrzany
O tym, jak głośno jest w Danii i Szwecji o zabójstwie Kim Wall, świadczy fakt, że cywile kontaktowali się z policją w tej sprawie aż 650 razy. Sami śledczy wciąż prowadzą śledztwo i zbierają materiały dowodowe, nie udzielają jednak zbyt wielu informacji ze względu na „poufny charakter sprawy i trwające śledztwo”. Jedynym podejrzanym jest jednak jak na razie Madsen, który pozostaje w areszcie. Wynalazca, który - jak spekulują media - będzie musiał pożegnać się z marzeniami o pójściu w ślady Neila Armstronga, twierdzi jednak, że jest niewinny. Nie przyznaje się ani do morderstwa, ani do okaleczenia zwłok.

Duńska policja podejrzewa jednak, że Madsen zabił kobietę , a następnie postanowił zatuszować całą sprawę. Śledczy wskazują m.in. na fakt, że głowa i kończyny kobiety zostały odcięte najpewniej po to, aby z ciała ulotniły się gazy porozkładowe, a na klatce piersiowej widoczne są ślady, które sugerują, że ktoś na nią naciskał, aby wypuścić z ciała powietrze. W ten sposób zwłoki zatonęłyby, a nie unosiły się na powierzchni wody. To, że ktoś chciał ukryć ciało pod wodą, sugeruje również kawałek metalu przeczepiony do korpusu. Śledczy mają też hipotezę, że kiedy Madsen wyrzucił już zwłoki z łodzi podwodnej, postanowił ją zatopić, aby zatrzeć ślady. Nie wiadomo jednak, dlaczego wynalazca miałby zamordować dziennikarkę i co takiego zdarzyło się na pokładzie łodzi podwodnej Nautilus.

U wybrzeży Kopenhagi policja cały czas szuka brakujących części ciała Wall, a także ubrań, które miała na sobie na pokładzie Nautilusa. Jak podaje szwedzki portal Local Sweden, przeskanowano również łódź podwodną. Zdaniem śledczych niewykluczone bowiem, że na Nautilusie są ukryte schowki czy pomieszczenia. - Szukamy dowodów na popełnienie zbrodni, a także ewentualnej broni - poinformowała policja. Sam Madsen, mimo że na razie nie można potwierdzić jego winy, cieszy się już jednak w Danii złą sławą. Po śmierci Wall film o wynalazcy wycofano już nawet z programu festiwalu Aarhus, który odbywa się w tym duńskim mieście.

To nie serial
Media wciąż żyją tym, że sprawa szwedzkiej dziennikarki do złudzenia przypomina fabułę skandynawskich kryminałów. „Zniknięcie i zabójstwo Wall to najbardziej spektakularna sprawa zabójstwa w duńskiej historii. Porównania z „Mostem nad Sundem” są zbyt wyraźne, aby je zignorować” - napisał dziennikarz Christian Jensen w duńskiej gazecie „Politiken”. „New York Times” zwrócił się z kolei z prośbą o komentarz w sprawie zabójstwa Szwedki do ... scenarzysty serialu Hansa Rosenfeldta. Ten jednak odpowiedział, że nie „czuje się komfortowo w żaden sposób komentować prawdziwych spraw”.

„Śmierć Kim Wall nie jest dramatem w skandynawskim stylu noir. To była prawdziwa, trójwymiarowa kobieta, a jej śmierć nie jest rozrywką” - zauważa jednak dziennikarka Jane Merrick w „Prospect Magazine”. W podobnym tonie napisała również na Twitterze Anna Codrea-Rado: „Proszę nie zapamiętujcie jej jako zamordowanej szwedzkiej dziennikarki, która umarła w makabrycznym horrorze rodem z serialu kryminalnego. Zapamiętajcie jej pracę”.

Aleksandra Gersz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.