Zabójca z mocnym sierpowym
Rafała W. dostał 15 lat więzienia za zabójstwo na tle rabunkowym. Wyszedł przed końcem wyroku. W 2014 r. zakatował na śmierć kobietę. Sąd Okręgowy w Krakowie wymierzył mu 10 lat odsiadki
Rafał bił Monikę po brzuchu, szarpał za włosy i kopał z całej siły. Hałas był tak duży, że sąsiedzi, którzy mieszkali piętro niżej pomyśleli, że w lokalu nad nimi odbywa się poważny remont. Po kwadransie wszystko ucichło.
W mieszkaniu, w którym rozgrywał się dramat Moniki, przebywała też jej koleżanka Kaśka. Widziała, jak Rafał traktuje swoją partnerkę i wulgarnie wygłasza pretensje jakoby go zdradziła. Potem mężczyzna zamknął drzwi do pokoju, ale Kaśka w dalszym ciągu słyszała odgłosy bicia, płacz i wycie z bólu Moniki. Katowana próbowała się wyrwać na klatkę schodową, ale Rafał złapał ją za włosy i wciągnął do środka.
Kiedy w końcu się wyswobodziła, stanowczym tonem kazał jej wracać. Była posłuszna, zdążyła jednak rzucić w stronę Kaśki, aby zawiadomiła policję. Na miejsce przybył patrol funkcjonariuszy, ale pomimo wielokrotnego pukania nikt nie otworzył drzwi. Odjechali po dłuższej chwili.
Konała za drzwiami
Po dwóch dniach pod tym adresem pojawili się właściciele mieszkania. Miesiąc wcześniej wypowiedzieli lokatorom umowę najmu. Zapukali to drzwi, otworzyła Monika. Miała opuchniętą twarz, a na rękach siniakach, które zaczęły przybierać fioletowy kolor. Nie mogła utrzymać równowagi, bełkotała, więc właściciele uzgodnili z nią, że przyjadą za dwa dni. Zjawili się zgodnie z zapowiedzią i weszli do środka z wynajętymi na tę okazję ochroniarzami.
Monika leżała nieprzytomna na łóżku, było widać, że została skatowana. Wezwane pogotowie zabrało ją do szpitala. Tam zmarła miesiąc później.
Policja szybko zatrzymała Rafała, którego poszukiwano też do odbycia części kary jednego ze swoich wyroków.
Skazany za zabójstwo
Prawie 20 lat wcześniej 20-letni wtedy Rafał był jednym z dwóch mężczyzn, którzy przed krakowskim sądem odpowiadali za zabójstwo. Obok niego na ławie oskarżonych siedział o sześć lat starszy Franciszek W., obydwaj w przeszłości byli karani za pobicia i włamania. Tym razem groziło im dożywocie za rabunkowe zabójstwo Antoniego P. ps. Cappucino.
39-latek z Męciny koło Limanowej od kilku lat pracował na kolei i z dwoma kolegami zajmował pokój numer 329 w hotelu pracowniczym PKP przy ulicy Dworcowej 12 w Krakowie. Spokojny, niekonfliktowy, lubiący wypić, normalny gość.
Właśnie przez pociąg do alkoholu poznał bywalców pobliskiego baru Aldik. Z Rafałem ps. Majcher spotkał się 6 lipca 1997 r. i zaprosił go na picie wódki. „Majcher” zjawił się w hotelu z Franciszkiem W. W pokoju goście zauważyli cenne rzeczy: wieżę stereo, magnetowid i cztery butelki spirytusu. Dla Rafała mogły stanowić wartościowy łup, tym bardziej, że tydzień później miał obchodzić swoje 21. urodziny.
- Bierz to video! - Franciszek W. zachęcał „Majchra”, ale Rafał jeszcze dbał o pozory. Nie zamierzał kraść tak otwarcie. Wyszli i zaczekali, aż Antoni P. pozostanie sam w środku, a jego współlokator oddali się do pracy. Zapukali po kilku godzinach, a kiedy nikt nie otwierał, siłą wdarli się do wnętrza.
„Cappucino” się przebudził i zobaczył, że „Majcher” odpina kable od jego wieży stereo.
- Rafał, co ty robisz, przecież ja cie znam!? - wyrwało mu się przypadkowo. To było, jak wyrok śmierci, ponieważ napastnicy zdali sobie sprawę, że nie uniką rozpoznania i wpadki. Dlatego zdecydowali, że zabiją swoją ofiarę. Bili i kopali mężczynę, uciskali mu kolanami klatkę piersiową i skakali po szyi. Złamali nos, kość gnykową i żebra. Na końcu udusili wyrwanym z gniazdka kablem do czajnika.
Zwłoki ułożyli na łóżku i przykryli kołdrą. Potem poszli pić spirytus skradziony zabitemu Antoniemu P. W towarzystwie kilku znajomych tryskali humorem, chociaż chwilę wcześniej zabili niewinnego człowieka.
W czasie alkoholowej biesiady Rafał postanowił wrócić po resztę kradzionych rzeczy. Wszedł do pokoju i po ciemku, niewprawnie zaczął je pakować. Hałasy zaniepokoiły mieszkańców sąsiednich pokoi. Dwaj z nich, konduktor i maszynista, ujęli i obezwładnili „Majchra”.
Widok martwego człowieka leżącego na łóżku dobitnie świadczył o tym, co się wydarzyło. Franciszek W. wpadł następnego dnia. Obaj oskarżeni zaprzeczali zarzutom. Wyroku Sądu Wojewódzkiego w Krakowie - 15 lat więzienia nie złagodził nawet Sąd Najwyższy, do którego trafiła kasacja w tej sprawie.
Odsiedział 11 lat za kratami
Rafał W. siedział z przerwami do 2008 roku. Wypuszczono go warunkowo po odbyciu 11 lat, cztery mu darowano.
Po wyjściu na wolność „Majcher” nie wrócił do żony i związał się z inną kobietą, Joanną K. W nowym związku stosował przemoc, pił alkohol i zażywał narkotyki. Co typowe dla recydywistów, zarzucał nowej partnerce zdradę, tropił jej domniemanych kochanków i wyżywał się nad nią fizycznie, kiedy miał na to ochotę.
Po dwóch latach Joanna K. zerwała znajomość, gdy ciężko pobita trafiła do ośrodka ofiar przemocy. Rafał zainkasował kolejne wyroki: półtora roku za oszustwo oraz trzy i pół roku za rozbój. W tamtym czasie poznał Monikę P. Miała przeszłość kryminalną i właśnie warunkowo opuściła zakład karny. Lubiła pić alkohol, ćpała, nie dbała o siebie mimo poważnej choroby.
Dramat przy Myślenickiej
Para wynajmowała mieszkanie przy ul. Myślenickiej, ale musiała się wyprowadzić, bo nie płaciła czynszu. Właścicielka lokalu wypowiedziała im umowę, mieli się wynieść za 30 dni, czyli w sierpniu 2014 r. Szukali innego mieszkania i pomoc zaoferowała znajoma Katarzyna K., z którą razem ćpali. To ona potem była głównym świadkiem, w jaki sposób Rafał W. brutalnie potraktował Monikę P.
Mężczyźnie groziło co najmniej 12 lat więzienia, bo prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa w recydywie. Nie przyznał się do winy, ale potwierdzał, że pobił partnerkę.
- Nie miałem zamiaru jej zabijać. Zaatakowałem, bo byłem wzburzony podejrzeniami, że nie była mi wierna - mówił. W trakcie procesu poprzednia partnerka Rafała W. zeznała, że mężczyzna miał „mocny prawy sierpowy” i zdarzało mu się być agresywnym wobec niej. Dlatego go zostawiła, choć mieli razem dziecko.
Inni świadkowie potwierdzili, że stosował przemoc też wobec Moniki P. Bała się go, bo potrafił uderzyć pięścią przy innych osobach w trakcie spotkania towarzyskiego. Poniżał ją przy tym i obrażał.
Sąd Okręgowy w Krakowie nie przyjął, by oskarżony dokonał zabójstwa. Uznał, że z jego ręki Monika P. doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, który skutkował jej śmiercią. Wymierzył mu za to karę 10 lat więzienia.
- Oskarżonym kierowała chęć dania nauczki pokrzywdzonej, ukarania jej za rzekomą zdradę. Bicie po głowie i kopanie po ciele jeszcze nie świadczyło o tym, że Rafał W. obejmował świadomością skutek w postaci śmierci kobiety - uznał sąd. Obciążające było to, że pobił Monikę P. w domu, gdzie każdy ma prawo czuć się bezpiecznie. Nie bez znaczenia była poprzednia karalność oskarżonego.
Za okoliczności łagodzące sąd przyjął częściowe przyznanie się do winy Rafała W. i wyrażony żal. Ten wyrok jest już prawomocny.