Zabójca Marty skazany na 25 lat więzienia
Rodzice zamordowanej są rozżaleni. – Tylko dożywcie. Żadna inna kara za zabójstwo naszej córki i osierocenie dwójki dzieci – mówiła Barbara Witkowska.
Jerzy M. do sądu został wprowadzony w czwartek, 10 grudnia w asyście policji. Ręce i nogi miał skute kajdanami i skrępowane łańcuchami jak zawsze podczas rozpraw. Wyroku słuchał z opuszczonym wzorkiem. Sąd za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem skazał go na karę 25 lat więzienia. Na poczet kary zaliczył skazanemu niemal dwuletni pobyt w areszcie. Sąd zadecydował również o nawiązce na poczet dzieci w wysokości po 150 tys. zł oraz po 50 tys. zł dla rodziców zamordowanej Marty.
Uzasadnienie wyroku
Sędzia Diana Książek-Pęciak uzasadniając wyrok mówiła, że sprawstwo Jerzego M. nie ulega wątpliwości. To, że zbrodnia była wyjątkowo okrutna, również nie podlega dyskusji. Prokuratura oraz oskarżyciel posiłkowy nie dowiedli jednak, że Jerzy M. zaplanował zbrodnię. Nie było również dowodów na to, że przed morderstwem kupił worki foliowe w markecie do zabezpieczenia ciała. Nie jest również pewne, że roczna córka widziała jak ojciec morduje matkę. Jerzy M. zdaniem sądu działał pod presją chwili, a wpływ na zabójstwo mogły mieć relacje między byłą już wtedy parą. Nie wiadomo również dokładnie, do czego doszło w domu w czasie zabójstwa. Nie ma na to świadków.
Wymiar 25 lat kary więzienia sąd uzasadnia tym, że dożywotnie więzienie jest karą szczególną, która zastąpiła karę śmierci. W tym wypadku nie może być jednak brana pod uwagę tak surowa kara. Natomiast wymiar 25 lat więzienia w pełni wyczerpuje znamiona kary za czyn, którego dopuścił się Jerzy M. Wpływ na wymiar kary dla sądu miały również skrucha oraz przyznanie się do winy przez Jerzego M. Sąd nie wziął pod uwagę choroby psychicznej skazanego, która była główną linią obrońcy Jerzego M. uznając, że działał w pełni świadomie. - Poczekamy na uzasadnienie wyroku. Po zapoznaniu się z nim podejmiemy decyzję co do dalszych kroków – mówi mecenas Piotra Majchrzak, obrońca Jerzego M.
Takich ludzi trzeba izolować od społeczeństwa
Nie zgadzają się z wyrokiem
Odwołanie od wyroku zapowiadają rodzice zamordowanej Marty - Barbara i Przemysław Witkowscy. Nie zgadzają się z wyrokiem, który w ich przekonaniu jest za niski. – Tylko kara dożywotniego więzienia. Ten kat przecież zabrał nam córkę i osierocił dwoje dzieci niszcząc im życie. Za 10 lat wyjdzie zza krat i znowu kogoś zabije – denerwuje się B. Witkowska i dodaje, że już się boi jego wyjścia na wolność. P. Witkowski mówi, że apeluje o przywrócenie kary śmierci. – Takich ludzi trzeba izolować od społeczeństwa. Tak niska kara niczego nie uczy, nie działa prewencyjnie a wręcz przeciwnie, nie straszy – mówi ojciec zamordowanej. Mecenas Anna Drobek, oskarżyciel posiłkowy, twierdzi, że czeka na uzasadnienie wyroku. – Po zapoznaniu się z jego treścią zostanie podjęta decyzja co do apelacji.
Zmasakrował partnerkę
Przypomnijmy. Do okrutnej zbrodni doszło 2 stycznia 2014 r. Jerzy przyjechał do Marty, do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była ich maleńka córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci, tak przynajmniej wynika z wyjaśnień Jerzego składanych przed sądem. Z relacji oskarżonego wynika, że kiedy w przedpokoju wiązał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Poszarpali się. Polała się krew. Jerzy zadawał Marcie ciosy nożem. Uderzał z taką siłą, że zmasakrował partnerkę. Marta miała złamany kręgosłup.
Po wszystkim umył ciało partnerki i zabezpieczył folią krwawiące miejsca. Ciało ukrył w piwnicy bloku, w którym mieszkała. Wcześniej chciał zwłoki wywieźć w bagażniku samochodu. Nie udało mu się. Uciekł do lasu pod Nowogrodem Bobrzańskim. Ostatecznie oddał się w ręce policji koło domu swoich rodziców.