Za walkę z komuną wyleciał z pracy i omal nie zginął. Dziś żyje za 808 zł
Tarnowianin walczy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych o podniesienie swojej emerytury. Adama Schuberta uznano za represjonowanego w PRL, ale jego życiowej sytuacji to nie zmieniło.
- Ledwo wiążę koniec z końcem. Jestem zadłużony. Muszę liczyć każdą złotówkę. Zdarza się, że nie stać mnie na jedzenie - rozkłada ręce Adam Schubert z Tarnowa. Za komuny otwarcie występował przeciwko systemowi. Chciał, aby wszyscy byli traktowani z szacunkiem. Tymczasem teraz 71-latkowi przyszło żyć z dnia na dzień, za 808 zł emerytury miesięcznie.
W sierpniu zeszłego roku Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nadał tarnowianinowi status działacza opozycji antykomunistycznej oraz osoby represjonowanej z powodów politycznych. Płonne okazały się jednak jak dotąd nadzieje, że poprawi to jego życie.
Rodzina na volksliście
Adam Schubert od dziecka miał pod górkę. Jego rodzice mieszkali na Śląsku i w 1943 roku, w obawie przed wywiezieniem do obozu koncentracyjnego, podpisali volkslistę, dającą bezpieczeństwo na okupowanych terenach. Gdy wojna dobiegła końca, Schubertowie zostali aresztowani i wywiezieni do obozu pracy w Jaworznie. W październiku 1945 r. przyszedł tam na świat pan Adam. Ponieważ matka zmuszana była w trakcie ciąży do ciężkiej pracy, urodził się z krzywicą i wątłą budową ciała.
Winna redukcja etatów?
Po opuszczeniu obozu zamieszkali w Tarnowie. Gdy Adam Schubert dorósł, zatrudnił się w Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców, gdzie pracował w kontroli gospodarczej. Na przełomie lat 70 i 80, kiedy w Polsce zaczęła rodzić się „Solidarność”, pan Adam zafascynował się hasłami głoszonymi przez działaczy opozycji antykomunistycznej. Jesienią 1980 r. wstąpił w szeregi NSZZ „Solidarność”. - Od razu zacząłem działać w swoim zakładzie pracy bardzo radykalnie, co nie podobało się władzy - przyznaje. Z tego powodu został zwolniony, choć oficjalnym uzasadnieniem była redukcja etatów.
- To była ewidentnie decyzja polityczna - przekonuje Adam Schubert.
Cudem przeżył
Utrata pracy nie zabiła w nim chęci do działań opozycyjnych. Uczestniczył w spotkaniach związkowców i aktywnie działał w „S”, czym zwrócił na siebie uwagę funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
19 sierpnia 1983 roku wracał z kina w centrum Tarnowa, kiedy zaczepiło go dwóch mężczyzn. - Powiedzieli mi, że są milicjantami i mam z nimi jechać. Odpowiedziałem, że przecież nic nie zrobiłem, ale wtedy jeden z nich zaczął mi grozić pobiciem. Zacząłem uciekać, ale mnie dogonili. Poczułem wtedy uderzenie i straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, ostatkiem sił doczołgałem się do mieszkania - wspomina tarnowianin.
W wyniku pobicia doznał złamania lewego obojczyka oraz dwóch kości podstawy czaszki. - Cudem uniknąłem śmierci - zaznacza 71-latek.
Końcem lutego 1984 roku przyznano mu rentę, którą pobierał do 2010 roku, kiedy przeszedł na świadczenie emerytalne.
Decyzja to nie wszystko
Gdy pan Adam w ubiegłym roku uzyskał status osoby represjonowanej i działacza opozycji antykomunistycznej, zwrócił się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o wliczenie do emerytury okresu od zwolnienia go z pracy do czasu przyznania renty.
- Przecież byłem wtedy bezrobotny tylko ze względu na moją działalność opozycyjną. Gdybym nie był w „Solidarności”, to by mnie na pewno nie zwolnili, ani nie zostałbym pobity - podkreśla.
Ku jego zaskoczeniu, ZUS odrzucił wniosek.
- Oddział ZUS nie zaliczył panu Schubertowi tych okresów, ponieważ decyzję w sprawie uznania okresów niewykonywania pracy na skutek represji politycznych wydaje Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Dopiero na jej podstawie ZUS przelicza wysokość emerytury - mówi Bożena Bielawska z ZUS.
Dodaje, że sama decyzja w sprawie nadania statusu osoby represjonowanej i działacza opozycji antykomunistycznej nie stanowiła podstawy do zaliczenia wspomnianych okresów jako składkowych.
Adam Schubert określa te tłumaczenia jako absurdalne.
- Przecież ten status nie otrzymałem za piękne oczy - kręci głową 71-latek.
Działacz opozycyjny odwołał się od decyzji ZUS do sądu pracy. Pierwszą rozprawę w tej sprawie przewidziano w połowie marca.