Za tydzień żużlowy hit, czyli mecz Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra - Stal Gorzów
Czy podoba Ci się atmosfera, jaka zwykle towarzyszy derbom Ziemi Lubuskiej?
TAK Bo za sprawą przedderbowego tygodnia czuję, że mecz tuż-tuż.
W swoim - w sumie jeszcze młodym - życiu widziałem kilkadziesiąt pojedynków derbowych. I wiecie co? Jeszcze mi się wcale nie znudziły. Mecze gorzowian z innymi drużynami zacierają mi się we wspomnieniach, ale przy pojedynkach „Stalowców” z zielonogórzanami to niemożliwe. Doskonale pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie komplet punktów Macieja Jaworka w 1986 r. w Gorzowie. Nie da się też zapomnieć rezultatu 25:5 dla Stali po pięciu biegach w 1987 r. Nikt mi też nie wymaże z pamięci 1988 r. Lider Stali Piotr Świst jechał wtedy w derbach dzień po swoim ślubie. Mam wymieniać kolejne lata dalej?
Cieszy mnie też to, że lubuskie derby są takim żużlowym wzorcem metra z Sevres.
Nie tylko samymi derbami żyje człowiek, ale również całą atmosferą, którą czuć już na tydzień przed meczem. Ten dreszczyk podniecenia, gdy odlicza się dni do meczu, jest niekiedy równie ekscytujący, jak sam pojedynek.
Podoba mi się też to, że w tym wszystkim potrafimy zachować jakiś umiar. Owszem, zdarza się, że jakiś prezes czy kibic powie za dużo, że czasami padnie nawet w czyimś kierunku złe słowo, ale - na Zeusa! - czy nie tak przecież wygląda życie? Kibice i żużlowcy to ludzie tacy jak my, więc nie dziwmy się, że nie zachowują się inaczej.
Cieszy mnie też to, że lubuskie derby są takim żużlowym wzorcem metra z Sevres. Do nich porównuje się potyczki Bydgoszczy z Toruniem. Do nich także odnosi się pojedynki za granicą. Przykład? W ostatni poniedziałek odbywały się derby brytyjskiego hrabstwa West Midlands. „Osy” z Coventry ścigały się z „Wilkami” z Wolverhampton. Występował w nich Krzysztof Kasprzak. Gdy w trakcie transmisji w Sky Sports powiedział, że w tych angielskich derbach czuje klimat derbów lubuskich, byłem ogromnie dumny, że ja takie derby mam dwa-cztery razy do roku. Bo powiedzmy sobie prawdę: Wyobrażacie sobie Ziemię Lubuską bez potyczek Stali i Falubazu?
NIE Bo często atmosfera jest tak gęsta, że niektórzy zapominają o sporcie.
Czy czekam na derby Falubazu ze Stalą? Może komuś wydać się to dziwne, ale już nie. A przynajmniej nie tak bardzo, jak to miało miejsce przez wiele lat. Na szlakę chodzę od 34 wiosen. Każdy mecz wywołuje u mnie duże emocje. Szczególny ciężar gatunkowy mają derby. Zawsze na nie czekałem. Gdy nadchodziła godzina „0”, dostawałem skurczów żołądka, przeżywałem każdy dzień zbliżający mnie do meczu. Jednak w ostatnich latach apetyt na derby mam dużo mniejszy. Dlaczego?
Tęsknię za derbami z lat 80. i 90. Pamiętam obrazki, kiedy na trybunach siedzieli obok siebie kibice obu klubów i nikt nikogo nie pobił.
Skutecznie przyczynili się do tego niektórzy działacze obu klubów, którzy świadomie bądź nie nakręcali spiralę wzajemnej nienawiści i tak już mocno skłóconych ze sobą miast. Doszło nawet do tego, że Tomasz Gollob, który z Ziemią Lubuską niewiele ma wspólnego (po prostu tylko przez kilka lat pracował w Gorzowie), nie chce rozmawiać z zielonogórskimi mediami. Swój kamyczek do ogródka dorzucili niektórzy kibice, którzy niejednokrotnie dali plamę. Żeby nie było. Nie oczkuję, że zaczniemy się kochać, ale przynajmniej zachowajmy zdrowy rozsądek i odrobinę przyzwoitości.
Tęsknię za derbami z lat 80. i 90. Pamiętam obrazki, kiedy na trybunach siedzieli obok siebie kibice obu klubów i nikt nikogo nie pobił. Oczywiście zdarzały się jakieś przepychanki, ale zawsze kończyło się dobrze.
Czy więc derby są czymś, z czego możemy być dumni w Polsce? Z punktu widzenia sportowego na pewno tak. Co do pozostałych aspektów mam już wątpliwości. Ja o wiele bardziej czekam na żużlowy klasyk, czyli mecze z „Byczkami”, czy jak kto woli z „Rolnikami”. Rywalizacja z Unią Leszno ma podobny ciężar gatunkowy, ale... jest pozbawiona „polityki”.
Już nie dostaję biegunki przed derbami. Mogę też zjeść obiad z obfitym deserem, bez obawy, że zaraz wszystko zwrócę, jak co niektórzy. I świat mi się nie wali, gdy mój ukochany Falubaz przegra. Choć jest mi trochę przykro. Ale taki jest sport.
Tomasz Bazan z Gubina, kibic Falubazu Zielona Góra
- Bardzo dobrze, że w województwie lubuskim są dwie silne drużyny żużlowe, które walczą w ekstralidze. Oczywiście podczas derbów podział między kibicami jest bardzo widoczny, jednak dzięki temu te mecze są tak magiczne i niepowtarzalne. W całej Polsce nie ma takiej emocjonującej i pełnej pasji rywalizacji. Dlatego potrzebujemy Stali Gorzów, tak jak oni potrzebują nas.
Grzegorz Ceglarek, nauczyciel z Nowej Soli
- Rywalizacja klubów na pewno dzieli najbardziej zagorzałych kibiców, można chyba powiedzieć, że się nawet nienawidzą. Ci normalni, do jakich się zaliczam, nawzajem się szanują, choć bywa, że jedni drugim robią kawały. Byłem na pamiętnych derbach w Gorzowie, gdy kibice Falubazu poprosili „Stalowców” o rozwieszenie transparentu. Był ubaw!
Tomasz Zaremba ze Słubic, kibic Stali Gorzów
- Słubice są podzielone. Są tu zarówno kibice Stali, jak i Falubazu, ale nie widzę, żeby z tego powodu były jakieś zgrzyty. Mam szwagra, który jest zwolennikiem Falubazu. Rozwiesił nawet baner z logo klubu na swoim weselu. Często temat obu klubów między nami się przewija, ale na zasadzie dyskusji. Ne derbach też nie widziałem ostrych akcji między klubami, incydenty się zdarzają, ale ogólnie obie strony się szanują.
Tomasz Szkudlarek z Gorzowa, kibic Stali
- Silne kluby żużlowe łączą nasz region. Stal i Falubaz wzajemnie się napędzają, a to jest z korzyścią dla emocji, a więc rozrywki. Ta rywalizacja przekłada się też na codzienne życie i rywalizację obu miast. Całe szczęście, ma to swój umiar. Na meczach możemy co najwyżej na siebie wzajemnie pokrzyczeć, ale do jakichś bójek między obiema stronami nie dochodzi. Prawda jest taka, że nie możemy żyć bez siebie.
Józef Potyrała, emeryt z Żagania
- Jestem fanem żużla, ale nie wyróżniam żadnej drużyny. Cieszę się zarówno z sukcesów Stali Gorzów, jak i Falubazu Zielona Góra. Uważam, że sport powinien łączyć, a nie dzielić. A szczególnie nasz, lubuski. A jeśli chodzi o derby, to zapowiadają się spore emocje. Kiedyś aż tak gorąco nie było. Kto wygra? Pewnie gospodarz.
Witold Filipiak, przedsiębiorca z Zielonej Góry
- Bardziej ogólnie interesuję się sportem niż żużlem. Jednak dla zdrowo myślących ludzi nie ma żadnego znaczenia rywalizacja między oboma klubami. Mam przyjaciół w Gorzowie, razem robimy interesy i doskonale się dogadujemy. To, że kluby walczą na torze, nie ma też żadnego znaczenia dla integracji województwa. Przypominam sobie, że jeśli już w rozmowach pada sprawa meczu, to najczęściej w formie żartów.