Za modą. Zdziecinnienie, czy bezmyślne marzenie o powrocie do młodości?
Szanowni Państwo, dzisiaj mniej poważnie, w wiosennym nastroju. No właśnie - wiosna rozbuchała się na dobre. Kto to widział, żeby w kwietniu lub na samym początku maja kwitły bzy, czeremchy, kasztany, krategusy?! A nawet już przekwitały - co więc będzie w bukietach na „zimną Zośkę”?
Temperatura też skoczyła dość nagle, właściwie przyszło lato. A zatem my z kolei wskoczyliśmy w letnie ubrania. Z przyjemnością patrzę na młode dziewczyny w obcisłych spodniach, wydekoltowanych bluzkach czy w powiewnych sukienkach. Jest o co - jak mówią - „oprzeć oko”.
Nie mogę jednakże zrozumieć mocno starszych osób, które ubierają się jak nastolatki. Właśnie latem, kiedy zrzucamy ciężkie płaszcze i kurtki, widać najlepiej, jak bezkrytycznie, nie bacząc na estetykę, podążają za modą starsi panowie i panie, jak próbują się odmłodzić, naśladując strojem swoje wnuki. Te zaś z tych dziadków często pokpiwają.
Kiedy byłam dzieckiem, naszym marzeniem było jak najprędzej wydorośleć i móc się ubierać tak jak rodzice, jak starsi. Teraz wygląda mi na odwrotność: to obcisłe, podarte dżinsy, kwieciste rajtuzy, kuse spódniczki, szorty noszone w mieście, plecaczki, u łysawych mężczyzn kucyki - stają się wzorem ubioru dla bynajmniej nie młodych ludzi. Notabene, wzorem dla nich bywa też język młodych i wiele młodzieżowych zachowań.
Zastanawiam się, czy świadczy to o czymś w rodzaju zdziecinnienia, czy też przyczyną jest tylko bezmyślne - i przecież bezskuteczne - marzenie o powrocie do młodości.
Niestety, przypomina mi to także wątpliwe uroki życia stadnego. Chęć, abyśmy wszyscy - młodzi czy starzy - byli do siebie podobni, żebyśmy wszyscy obowiązkowo wiązali szalik w ten sam sposób i obecnie nosili rzeczy bardzo obcisłe, nawet nie bacząc na sporą tuszę.
A gdzie fantazja, gdzie pomysłowość, gdzie szacunek do własnej indywidualności, swojego „ja”, gdzie twórcze spojrzenie na siebie i ocenienie swoich możliwości? Niepoddawanie się bezkrytycznie modzie, równaniu pod jeden strychulec?
Dodam, że dotyczy to nie tylko mniej ważnej kwestii ubioru, ale często też spraw zasadniczych.