Z zebrania w Kloni nie dojechał do domu
Nie żyje prezes gminnego OSP w Gostycynie. We wtorek wieczorem, wracając z zebrania w Wielkiej Kloni, nagle zmarł Henryk Łożyca.
We wtorek wieczorem, koło godz. 20 na skrzyżowaniu ulic Bydgoskiej i Słonecznej w Gostycynie zatrzymał się na znaku „stop“, a następnie przejechał przez główną ulice i uderzył w betonową barierkę. Najprawdopodobniej w tym momencie zasłabł.
- Pierwsi na miejscu zjawili się ratownicy z Gostycyna. Podjęto reanimację. Następnie podjechaliśmy my, strażacy z OSP w Gostycynie, bo dostaliśmy wezwanie do wypadku - opowiada Piotr Napiontek z OSP w Gostycynie. - Dopiero gdy podeszliśmy, aby pomóc przy reanimacji, zobaczyliśmy, że to nasz prezes. Po prostu nie mogliśmy uwierzyć. Reanimacja trwała długo, około 40 minut. Niestety, nie udało się go uratować. Zmarł. Ciało zabrano do szpitala w Bydgoszczy, gdzie będzie sekcja zwłok.
- Pojechaliśmy wozem strażackim przed karawanem i godnie odprowadziliśmy naszego prezesa do granic powiatu - dodaje Napiontek. - W Pruszczu dołączyła miejscowa jednostka i włączyliśmy syreny. Nie możemy jeszcze uwierzyć w to, co się stało. To był dobry człowiek. Spokojny, opanowany. Można było na niego liczyć. Wszelkie konflikty starał się rozwiązywać zawsze polubownie. Nie mogę mówić o nim w czasie przeszłym. Będzie nam go brakowało.
Jak opowiada strażak z Gostycyna, rozmawiał z kolegami druhami z Wielkiej Kloni i nic nie wskazywało na to, że może dojść do nieszczęścia. Pan Henryk normalnie zachowywał się na zebraniu. Nie było powodu, aby podejrzewać, że prezes źle się czuł. Nic nie wspominał.
Policja nie zna szczegółów wypadku. Dostała tylko informację, że 61-letni mężczyzna kierujący fiatem z nieznanych przyczyn uderzył w barierki w Gostycynie.
- Mężczyznę reanimowano, ale bezskutecznie, sekcja zwłok wykaże przyczyny śmierci - informuje Brygida Zimnoch, rzeczniczka tucholskiej policji. - Sprawę bada policja pod nadzorem prokuratury.