Z rzeki do bajora [komentarz]
Przeczytałem jakiś czas temu o chińskim projekcie regulacji biegu rzek. Chiny mają problem z północną częścią kraju, w której żyzne ziemie nie są nawadniane.
Stąd pomysł na gigantyczną inwestycję irygacyjną. Skutki ekologiczne budzą kontrowersje, ale imponować musi, że realizację projektu przewidziano na 60 lat. Postanowiłem sprawdzić, czy jest w Polsce ciało, które zajmuje się planowaniem w skali przekraczającej unijne okresy dofinansowań. - Najbliżej w Berlinie lub w Brukseli - rozłożył ręce profesor z PAN.
W dziedzinie przyszłości Tusk i kompania wyszli z założenia, że będzie, co będzie, bo - cytując Haška - jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. PiS wygrało wybory, przeciwstawiając się tej retoryce. Pomysł na państwo, które rości sobie prawo do samodzielnego projektowania swojej przyszłości, byłby godny uwagi, gdyby nie to, że państwo skupiło się wyłącznie na chirurgicznych zabiegach na własnej tkance.
Wbrew opinii większości moich kolegów, jestem przekonany, że zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego ma marginalny wpływ na przyszłość polskiej demokracji.
Przez lata funkcjonował model, w którym wyroki trybunału można było przegłosowywać, a później inny - w którym nagminnie z ich realizacją zwlekano. Tymczasem nasza koślawa demokracja podążała swoimi koleinami.
Prawdziwą zmianę jakościową przyniesie dopiero nowe pokolenie, które wymieni elity tkwiące w konfliktach z czasów PRL. Znacznie większym zagrożeniem jest ślepota elit, które utkwiły w teraźniejszości. Piszę te słowa w czasie, gdy Ukraina dogaduje się z Pekinem w sprawie przebiegu nowego jedwabnego szlaku - z całkowitym pominięciem interesów Polski. Kaktus wyrośnie mi na grobie, jeśli za 60 lat ktokolwiek, oprócz historyków, pamiętać będzie o „puczu trybunalskim”, ale krótkowzroczności nikt wam, drodzy politycy, nie wybaczy.