Rozmowa z lek. med. Marzeną Anaszewicz, specjalistą chorób wewnętrznych, kardiologiem ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy, laureatką plebiscytu „Złoty Stetoskop”.
Wygrała Pani nasz plebiscyt w kategorii lekarz kardiolog - to jedyna dziedzina, w której się Pani specjalizuje?
Nie. W trakcie studiów już myślałam o tym, by specjalizować się w dziedzinie chorób wewnętrznych. Interna, królowa medycyny, była więc moją pierwszą specjalizacją. Natomiast o kardiologii pomyślałam wtedy, kiedy rozpoczęłam pracę jako rezydentka w Klinice Chorób Naczyń i Chorób Wewnętrznych u doktora Grzegorza Pulkowskiego. Interna jest cały czas mi bliska. Zajmuje się nią na co dzień, pracując od 18 lat w jednym szpitalu, imienia doktora Biziela.
Jak odebrała Pani informację o tym, że aż 1.017 osób oddało na Panią swój głos?
- Zaskoczył mnie ten wynik. Nie spodziewałam się tego, że zostanę zauważona przez pacjentów. A jednak, niektórzy przychodzili do mnie i pytali o to, jak przebiega plebiscyt i deklarowali zamiar wysłania SMS-ów. Było to dla mnie bardzo miłe. Po głoszeniu wyników otrzymałam gratulacje od pacjentów i od kolegów z oddziału. Przypuszczam, że naprawdę cieszyli się z tego, że wygrałam statuetkę.
Wszystkim pacjentom bardzo dziękuję za to, że zechcieli oddać na mnie swój głos.
Pani plany zawodowe, to...
Zamierzam kontynuować to, co robię. Rozwijać swoje umiejętności. Kardiologia jest przecież bardzo dynamicznie zmieniającą się dziedziną medycyny. Nie można zatrzymać się i stać w miejscu. Dlatego nieustannie będą się kształcić i w zakresie chorób wewnętrznych i kardiologii.
Proszę nam zdradzić; co jest szczególnie trudne w zawodzie, który Pani uprawia.
To, że nietypowe rzeczy dzieją się na co dzień. Każdy dyżur, każdy pacjent ma swoją własną historię. Nie zdarzają się typowe, takie same przypadki. W moim medycznym życiu najważniejsze są trzy rzeczy: wiedza, doświadczenie i pokora. Pierwsze dwie są oczywiste, trzecią trzeba mieć niezależnie od tego co się już osiągnęło, niezależnie od poziomu wiedzy i doświadczenia. Pokora pozwala na to, by być przygotowanym na niespodzianki, które niesie codzienność.
Pokora, czyli zero rutyny?
Tak. Zawsze trzeba pamiętać o tym, że każdego pacjenta trzeba postrzegać indywidualnie. Każdemu trzeba poświęcić czas i przeanalizować jego stan zdrowia.
Co daje łączenie interny z kardiologią?
- Pozawalają mi oceniać stan organizmu pacjenta kompleksowo. Podstawy, które kiedyś uzyskała i, które ciągle staram się poszerzać są bardzo pomocne. Właśnie po to, by móc pracować z pacjentami kardiologicznymi, u których często diagnozuje się także inne choroby, na przykład związane z wiekiem.