Choć Weronika Zielińska pochodzi z maleńkiej wsi pod Pińczowem, dziś spełnia swoje marzenia - dostała stypendium i uczy się w amerykańskiej szkole razem z uczniami z... 86 krajów świata
Weronika ma 18 lat, jako dziecko chodziła do Szkoły Podstawowej w Kozubowie, następnie do Gimnazjum imienia Adolfa Dygasińskiego w Pińczowie. Pierwszy rok liceum ukończyła w II Liceum Ogólnokształcącym imienia Jana Śniadeckiego w Kielcach, po czym jej życie zmieniło rotację o 360 stopni - teraz Weronika kontynuuje szkołę średnią na Armand Hammer United World College of American West w Stanach Zjednoczonych, w Nowym Meksyku.
Tolerancja na odmienności religijne i seksualne
United World College to międzynarodowa szkoła prywatna, do której Weronika 1.5 roku temu otrzymała stypendium Fundacji imienia Pawła Czartoryskiego Towarzystwa Szkół Zjednoczonego Świata, po długim, procesie rekrutacji. Jest to Liceum, w którym uczy się około 180 uczniów z 86 krajów świata.
- Ja jestem tam jedyną reprezentantką Polski, starającą się godnie nasz kraj reprezentować. Szkoła ta jest dla mnie zupełnie innym światem od tego, w którym żyłam będąc w Polsce. Zupełnie inny system nauczania , inna mentalność, wszechpanująca tolerancja na odmienności religijne, rasowe, językowe oraz seksualna - zdradza nam Weronika. - Pomimo tych wszystkich różnic żyjemy jak jedna wielka rodzina. Gdyby tylko nasz ogromny świat mógłby być jak ta szkoła, wówczas panowałby pokój bez krwi i łez, których tak pełno w dzisiejszych czasach. Ta szkoła nauczyła mnie jak być panią własnego życia. Teraz twardo stąpam po ziemi i nie boję się walczyć o swoje i wyrażać opinii które czasem dla innych mogą wydawać się bardzo kontrowersyjne. Tam, szkoła jest tak naprawdę w rękach uczniów. Ta wolność uczy nas kreatywnego myślenia, które nie jest ograniczane przez odgórne standardy. Mam przyjaciół z całego świata, Singapur, Chiny, Honkong, Wietnam, Indie, Holandia, Luksemburg, Rosja, Japonia, Namibia, Nigeria, Dania i wiele innych - opowiada Weronika.
Kolor skóry też nie ma znaczenia
Dziewczyna wyjaśnia, że United World College to miejsce gdzie różnice w kolorze skóry, wyznaniu, wyglądzie oraz poglądzie na świat nie mają znaczenia.
-Ci ludzie to moja druga rodzina. Dzielę znimi pasję i całe moje życie. Jedną z osób najbliższych mojemu sercu stał się Farid, chłopak z Nigerii o przeciwnym kolorze skóry, z innego kontynentu, z tak odmienną kulturą. To wszystko jest jak sen, który powoli dobiega końca - mówi Weronika. Dodaje, że w tej nietypowej szkole spędzi jeszcze tylko 5 miesięcy, potem matura i studia.
Studia w Stanach i w... Afryce
Weronika aplikuje na czteroletnie studia do Stanów. Jej wymarzona szkoła pierwszego wyboru to Pomona College w Californi. Następny stopień studiów chciałaby ukończyć na Uniwersytecie w Cape Town w Afryce Południowej.
- Moje marzenie to wyjazd do Nigerii i mam nadzieję że zrealizuję je już wkrótce. Jedną z największych moich pasji jest teatr oraz pisanie, lecz teraz bardziej skupiam się na teatrze - opowiada Weronika. - W niedalekiej przyszłości chciałabym posługiwać się teatrem jak narzędziem, którym mogłabym przemawiać to ludzi, nauczać i otwierać ich poglądy na świat. Chciałabym uczynić teatr językiem pokoju, który przemówi do ludzi na świecie. Już czynię w tym kierunku małe kroki. W marcu, wraz z koleżanką, jadę do Nowego Jorku, by tam realizować nasz projekt. W przyszłości chciałabym studiować teatr oraz psychologię, a także międzynarodowe prawa człowieka - wyjaśnia.
Wszystko dzięki tacie
Największym marzeniem dziewczyny spod Pińczowa jest to, żeby dołączyła do niej jej siedemnastoletnia siostra Paulina i żeby razem studiowały w Californi. - Wiem, że tak będzie bo ona też tego bardzo pragnie. Osiągnie to, nie dlatego że ma siostrę w USA ale dlatego że sama sobie na to zapracuje i mam nadzieję ,że siostry Zielińskie podbiją Amerykę i pokażą że marzenia można spełniać - uśmiecha się Weronika. Podkreśla, że razem z siostrą uczynią swojego tatę najszczęśliwszym na świecie - bo to właśnie jemu dziewczyny zawdzięczają najwięcej, to on je wychował.
Szczęściu trzeba pomóc
Weronika zaznaczam, że to nie życie podarowało jej największą szansę, ale ona sama ją sobie podarowała - marząc, wierząc w te marzenia i zawsze ciężko na nie pracując, a przede wszystkim będąc ciekawą świata i zawsze szukając, czasem paradoksalnie nie wiedząc nawet czego. - Szczęściu zawsze trzeba pomóc choć prawda jest taka, że coś takiego jak „szczęście”, „fortuna” nie istnieją. To tylko wytłumaczenie dla tych, którzy obwiniają innych za posiadanie czegoś, na co sami nie mieli determinacji by zapracować i o co sami nie mieli odwagi walczyć - twierdzi.