Z GROM-u odchodzą, ale to nie fala
W mediach wrze, politycy opozycji biją na alarm: w GROM-ie źle się dzieje. Fala odejść, konflikt. MON zaprzecza.
Media od marca piszą o trzęsieniu ziemi w wojskach specjalnych. Bo czy to przypadek, że 13 marca dymisję składa szef wojsk specjalnych generał brygady Jerzy Gut, a na drugi dzień szefem GROM-u zostaje płk Mariusz Pawluk, który - co tu dużo mówić - odszedł z jednostki kilka lat temu, i to w atmosferze skandalu? Generał brygady Jerzy Gut odchodzi w ramach protestu przeciwko zmianom, które wprowadza MON! - wyrokowały media.
Zaraz też pojawiły się informacje o potężnej fali odejść oficerów z elitarnej jednostki specjalnej GROM. Podobno papierami miało rzucić kilkudziesięciu żołnierzy. Część z nich co prawda miała potem swoje wypowiedzenia wycofać, ale przecież i tak jest to niespotykane, aby były tak „masowe odejścia” z takiej jednostki - pisali dziennikarze.
Podkreślano, że atmosfera wrzenia w GROM-ie trwa od jesieni ubiegłego roku, kiedy to minister Macierewicz odwołał ówczesnego dowódcę GROM-u pułkownika Piotra Gąstała, ale też Piotra Patalonga, szefa wojsk specjalnych. Na miejsce Gąstała wszedł podpułkownik Robert Kopacki, ale - jak się okazało - nie na długo. Czarę goryczy w GROM-ie miało przelać pojawienie się dwa miesiące temu nowego szefa, pułkownika Mariusza Pawluka, człowieka, który w oczach komandosów skompromitował się już kilka lat wcześniej.
Prawdą jest, że pułkownik Pawluk odchodził w 2010 r. z GROM-u w - delikatnie mówiąc - niezbyt przyjaznej atmosferze. I niejako na własne życzenie - oskarżył bowiem ówczesnego dowódcę GROM-u generała Dariusza Zawadkę o straszne historie: mobbing, nepotyzm, prześladowanie. Złożył na niego doniesienie do prokuratury, Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Najwyższej Izby Kontroli. Tyle że jego oskarżenia nie znalazły potwierdzenia. Kontrola w jednostce i raport z niej nie wykazały wtedy żadnych uchybień, żadnych nieprawidłowości.
W 2010 r. żołnierze murem stanęli za swoim dowódcą - w obronie generała Zawadki podpisało się 416 oficerów, czyli niemal cała jednostka, a Pawlukowi żołnierze odebrali brązową i srebrną odznakę GROM. Jak mówiono wtedy, Pawluk dostał wilczy bilet, nie miał już czego szukać w wojskach specjalnych, musiał sobie znaleźć inną pracę i podobno odnalazł się, prowadząc sklep z militariami.
Ale konflikt, który wtedy rozgorzał, zrodził też ostry spór między byłymi dowódcami GROM-u - generałem Romanem Polką a legendarnym twórcą tej jednostki generałem Sławomirem Petelickim. To wtedy Petelicki publicznie mówił, że dawny „Hubal”, bo taki pseudonim nosił Pawluk, zamienił się w „Pontona” (z powodu przybrania na wadze), a Polko protestował, że w ten sposób nie powinno się traktować byłych podwładnych.
Teraz, kiedy na fali zmian w armii pułkownik Pawluk powrócił, i to nie dość, że do dawnej jednostki, ale na dodatek jako jej szef, komentarzom nie ma końca. Zresztą powrót Pawluka paradoksalnie wpisuje się w rzeczywistą falę odejść z armii wysokich dowódców. Prócz generała Guta, żołnierza z ogromnym doświadczeniem i kompetencjami, z armii odeszli przecież nie mniej doświadczeni generałowie, jak Mieczysław Gocuł, Mirosław Różański, Marek Tomaszycki czy Adam Duda. Wówczas to Waldemar Skrzypczak, generał broni w stanie spoczynku, sugerował, że nie były to dobrowolne odejścia, że z armii wyrzuca się tych, którzy mają kręgosłupy, i groził daleko idącymi konsekwencjami, jak na przykład wyjściem amerykańskich wojsk z Polski. Również w przypadku pułkownika Pawluka generał Skrzypczak zabrał głos, mówiąc, że z wojska odchodzą ci, którzy myślą inaczej niż władza, a wracają ci, którzy nie mają się czym wykazać. Pojawiły się głosy, że Antoni Macierewicz dąży do „zaorania GROM-u”, że chce zniszczyć legendę twórcy jednostki generała Sławomira Petelickiego, a specjalsów, mówiąc kolokwialnie, „wziąć za twarz”. Co ciekawe, jak na zawołanie w internecie opublikowano teczkę Sławomira Petelickiego z czasów PRL z zapowiedzią, że niebawem w sieci znajdą się również te akta z pierwszego okresu funkcjonowania GROM-u, które miałyby świadczyć o tym, że GROM to była jednostka byłych esbeków.
- Nie sądzę, aby to był przypadek. To wygląda na zaplanowaną akcję, której celem jest zohydzić generała Petelickiego, zdeprecjonować jego dokonania. Ale to się nie uda, bo - po pierwsze - ludzie mają swój rozum i ogląd, a po drugie - za generałem Petelickim stoją rzeczywiste sukcesy. A za tymi, którzy rozpętują przeciwko niemu kampanię, stoją tylko chore emocje: zazdrości, zawiści i nienawiści - mówi mi jeden z żołnierzy, wskazując, że cała ta akcja w rzeczywistości ma służyć głównie politycznemu boksowaniu, a nie dobru jednostki GROM.
Bo też i w tej gorącej dyskusji na temat zmiany dowódcy w GROM-ie głos zabrali zaniepokojeni politycy opozycji. Posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska, członkini sejmowej Komisji Obrony, zapowiadała pilne zwołanie posiedzenia Komisji Obrony na temat tego, co się dzieje w GROM-ie. - Wyznaczenie pułkownika Pawluka przez ministra Macierewicza na dowódcę GROM-u to perfidia wobec żołnierzy, którzy wykluczyli go ze swego grona. Ale też w mojej opinii to celowe działanie ze strony szefa MON, które ma na celu skłócenie żołnierzy jednostki, a w konsekwencji jej zniszczenie - mówi posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska. Jej zdaniem ta nominacja to łamanie kręgosłupów żołnierzom, którzy pozostali nadal w służbie - tak pisała w kwietniu Edyta Żemła, dziennikarka Onetu.
Dla Tomasza Siemoniaka, ministra obrony narodowej w rządzie Donalda Tuska, nie ulega wątpliwości, że atmosfera w GROM-ie jest fatalna. - Sytuacja jest taka, że GROM, nasz skarb narodowy, nasza wizytówka, wyraźnie jest sekowany przez Antoniego Macierewicza. Macierewicz nie ceni GROM-u. Zmienił dowódcę, nominując osobę kontrowersyjną, co zrobiło bardzo złe wrażenie wewnątrz jednostki. Już nie mówię o tym, że Macierewicz forsuje tak mocno obronę terytorialną, niczym jakiś najważniejszy rodzaj wojsk, ale GROM-u nie lubi. Wtajemniczeni wiedzą, że on GROM łączy z osobą generała Petelickiego, jako założycielem, a Petelicki miał swoją przeszłość w PRL-u. W związku z tym po latach wielkiego szacunku dla GROM-u, słusznego, bo zbudowana została bardzo silna marka polskich wojsk specjalnych, teraz następuje zasadniczy odwrót - mówił w rozmowie z „Polską” Tomasz Siemoniak. I dodawał: - Posłowie składali różne interpelacje, zapytania i pewnie prędzej czy później będziemy chcieli o sytuacji w GROM-ie porozmawiać na komisji. Ale tyle złego dzieje się w MON-ie, że my nie nadążamy z tymi komisjami zwoływanymi przez opozycję.
Sytuację w GROM-ie, zdaniem Tomasza Siemoniaka, pogarsza to, że żandarmeria - oddział specjalny chroniący Antoniego Macierewicza - ma takie dodatki do pensji jak komandosi z GROM-u, jak ci, którzy walczyli w Iraku i Afganistanie.
GROM od początku swojego istnienia, czyli od 1990 r., kiedy od podstaw został stworzony przez generała Petelickiego, był specyficzną jednostką. Już pomijając to, że o jej istnieniu Polacy dowiedzieli się dopiero w 1994 r., kiedy to TVP pokazała krótką migawkę z wylotu naszych komandosów na misję na Haiti.
Ale wróćmy do tych początków i do samej nazwy jednostki, a żeby ją z kolei wytłumaczyć, trzeba rzucić garść szczegółów, o których dziś być może mało kto już pamięta. Jak na przykład akcję MOST - w którą zaangażowała się Polska, transportując rosyjskich Żydów z ZSRR do Warszawy i z Okęcia do Izraela. Antyterrorystyczna jednostka pod kierownictwem Jerzego Dziewulskiego, która funkcjonowała wtedy na Okęciu, to było zdecydowanie za mało, zwłaszcza w sytuacji, kiedy narastało zagrożenie terrorystyczne. Dodatkowo, w czasie, kiedy Sławomir Petelicki osobiście jeździł po Polsce i wybierał najlepszych kandydatów na specjalsów, w Iraku trwała operacja „Samum”, którą prowadził polski wywiad pod dowództwem przyjaciela Petelickiego Gromosława Czempińskiego. Polacy uratowali wówczas sześciu Amerykanów - funkcjonariuszy wywiadu cywilnego i wojskowego, którzy w Iraku śledzili ruchy wojsk przed wojną w Zatoce Perskiej, ewakuując ich z niebezpiecznego terenu. Nikt na świecie nie chciał się tej operacji podjąć, nie wierząc w jej powodzenie. W nagrodę za sukces polskiego wywiadu rząd USA umorzył połowę długu zagranicznego Polski i sfinansował stworzenie GROM-u, czyli Grupy Reagowania Operacyjno-Manewrowego (w innej wersji Grupy Realizacyjnej Operacji Most). Ale też, o czym zresztą wspominał sam Petelicki, nazwa GROM była ukłonem w stronę jego przyjaciela Gromosława Czempińskiego.
GROM przez cały czas swojej działalności przeprowadzał spektakularne akcje, o których do dziś niewiele wiadomo. Do opinii publicznej dochodziły strzępy informacji, a to o aresztowaniu serbskiego zbrodniarza wojennego Slavka Dokmanovicia, a to że GROM odpowiadał za ochronę szefa misji weryfikacyjnej OBWE podczas jego wizyty w Kosowie i Macedonii, a to w końcu o zwieńczonych sukcesami operacjach GROM-u nad Zatoką Perską.
Komandosi z GROM-u nie bez powodu uznawani są za światową elitę wojsk specjalnych, porównywani często do takich legend jak amerykańska Delta Force czy brytyjski SAS. Wyszkolenie jednego tylko specjalsa to nie tylko miliony złotych, ale też lata treningów i doświadczeń.
- Nic dziwnego, że w tak specyficznym rodzaju wojska, jaki reprezentuje GROM, więzi między żołnierzami, solidarność stoją na zupełnie innym poziomie niż w zwykłej jednostce wojskowej. Dlatego też to, co robi dziś Macierewicz, najdelikatniej można określić działaniem słonia w składzie porcelany. A to będzie miało swoje skutki na długie lata - uważa Tomasz Siemoniak. I nie jest odosobniony, jeśli chodzi o tego rodzaju wnioski. Choć zarówno byli, jak i obecni oficerowie GROM-u wprost mówią, że mają zasadę, aby o tym, co się w jednostce dzieje, nie mówić, to nie szczędzą krytyki ministrowi MON. - Macierewicz to jest szkodnik - słyszę.
- Nie jestem w stanie zrozumieć tego, co ma w głowie minister, który osłabia GROM tylko dlatego, że jednostkę zakładał generał Petelicki, a Macierewicz go nie lubił - dodaje Tomasz Siemoniak. Posłowie opozycji mówią o wniosku o odwołanie ministra Macierewicza, choć to raczej nie sytuacja w GROM-ie jest tego powodem, tylko sprawa Wacława Berczyńskiego, o której - jak twierdzą - PiS boi się rozmawiać.
- Grzmimy, wołamy, zwołujemy konferencje, piszemy interpelacje, robimy wszystko, co tylko opozycja może robić. Mobilizujemy opinię publiczną. Macierewicz jest najgorzej ocenianym ministrem, a premier Beata Szydło przyznaje mu największą nagrodę - 33 tys. zł. Wniosek z tego, że obozowi rządzącemu podoba się to, co robi Macierewicz, wysoko go oceniają - konkluduje Tomasz Siemoniak. I przypomina przy okazji, że Macierewicz jest jedynym od lat ministrem obrony, który przez okres swojego ministrowania nie był przyjęty w Pentagonie.
Jakkolwiek by postrzegać i oceniać działania ministra Antoniego Macierewicza, to jednak wygląda na to, że „fala odejść z GROM-u”, o czym donosiły media, nie znajduje potwierdzenia w faktycznym stanie. Oto MON odpowiedział właśnie na interpelację posłanki PO Bożeny Kamińskiej. Wiceminister Bartosz Kownacki precyzyjnie podaje, że od 14 marca 2017 r., kiedy to pułkownik Mariusz Pawluk został szefem GROM, wypowiedzenia złożyło sześciu (a nie 60) żołnierzy: dwóch oficerów i czterech podoficerów. A w związku z tym, że żołnierz zawodowy nie ma obowiązku podawać przyczyn wypowiedzenia, powody ich odejścia nie są oficjalnie znane. Wiceminister MON odniósł się też do rezygnacji generała Jerzego Guta, przekonując, że brak jest podstaw do twierdzenia, że przyczyną jego dymisji jest nominacja nowego dowódcy GROM-u.