Z domu Kiszczaka do IPN [wideo]
Czy współpraca Lecha Wałęsy z SB w latach 70. umniejsza jego późniejsze zasługi z lat 80.? Ponad ćwierć miliarda zł rocznie płacimy na działalność IPN, w tym na Biuro Lustracyjne.
Kilkadziesiąt kilogramów tajnych akt z lat 70. i 80., znalezionych w domu gen. Czesława Kiszczaka, znajduje się już w Instytucie Pamięci Narodowej.
Ta sprawa będzie paliwem dyskusji przez wiele miesięcy, jeśli nie lat. Nic dziwnego, skoro nieoficjalnie mówi się, że w archiwum Kiszczaka jest 90-stronicowa teczka osobowa Lecha Wałęsy, tajnego współpracownika SB w latach 70., działającego pod pseudonimem „Bolek”.
Legenda opozycji Andrzej Gwiazda, od wielu lat przeciwnik Lecha Wałęsy i Okrągłego Stołu, twierdzi nawet, że dokumenty ukryte w domu przez gen. Kiszczaka zatrzęsą całą III RP. - To duża przesada - kwituje Jan Rulewski, najbardziej znany w latach 80. bydgoski opozycjonista. - Polska nie jest monarchią i nie opiera się na królu Wałęsie. Te materiały z orwellowskich czasów nie są przecież nowe. Jedyne, co budzi sensację, to próba sprzedaży dokumentów przez żonę Kiszczaka.
Senator Rulewski przyznaje, że Wałęsa musiał być uwikłany we współpracę z SB w latach 70., ale nie miało to żadnych konsekwencji w jego działalności po roku 1980.
IPN prowadzi oględziny dokumentów gen. Kiszczaka
TVN24/x-news
Wszędzie tam, gdzie sięgały macki służb specjalnych, pojawia się niepewność, czy dokumenty nie były pisane na zamówienie władz. W Sejmie I kadencji Stefan Pastuszewski, ówczesny poseł i opozycjonista z lat 80., brał udział w pracach tzw. komisji Macierewicza. - Miałem dostęp do teczek ponad stu osób, w tym Lecha Wałęsy - wspomina Pastuszewski. - Były to wiarygodne materiały, z których wynikało, że Wałęsa współpracował w latach 70. z SB. Ale z tej dokumentacji wynikało też, że został on zmuszony do współpracy. Prowadzący go oficer pisał, że SB zrezygnowała z kontaktów, ponieważ był niewiarygodny, nie przychodził na spotkania i lekceważył agentów SB.
Stefan Pastuszewski, jako historyk, nie dziwi się, że młody chłopak z prowincji, rzucony w wir wydarzeń Grudnia 70., przymuszony przez SB, okazał wtedy słabość.
W archiwum Kiszczaka były maszynopisy, rękopisy i fotografie. Zostały opieczętowane i przewiezione do siedziby IPN. Wczoraj grupa prokuratorów zaczęła analizować materiały przy udziale archiwistów IPN. Ale na wczorajszej konferencji prasowej szef IPN Łukasz Kamiński nie ujawnił żadnych tajemnic. Poinformował tylko, że treść dokumentów zostanie upubliczniona po dokładnej analizie przez archiwistów.
Prof. Wojciech Polak, historyk UMK i opozycjonista z czasów PRL, nie jest w stanie przewidzieć zawartości archiwum Kiszczaka. - Ale sądząc po tym, że są tam akta TW „Bolka”, można przypuszczać, że Kiszczak przechowywał w domu ważne dokumenty. Być może służyły mu one do jakichś gier politycznych.
Zdaniem toruńskiego historyka, uwikłanie Lecha Wałęsy w kontakty z SB nie budzi żadnych wątpliwości. - Akta Kiszczaka mogą co najwyżej uzupełnić wiedzę na ten temat - tłumaczy prof. Polak. - Ale wszyscy podkreślamy, że nikt Wałęsie nie odbiera wielkich zasług z lat 80. Natomiast pokazuje to, że na niego powinniśmy patrzeć w całej złożoności jego postaci.
Przez osiem lat do Biura Lustracyjnego IPN wpłynęło 368 tys. oświadczeń. Do sądu skierowano 821 wniosków o wszczęcie lustracji. W 468 przypadkach sąd orzekł, że doszło do kłamstwa lustracyjnego. Budżet IPN na ten rok wynosi 270 mln zł.