Z Carter finał Artego Bydgoszcz byłby pewny
W turnieju Final Six Pucharu Polski w Lublinie Artego odpadło w półfinale.
Bydgoski zespół był uważany za głównego, obok Wisły, faworyta do zdobycia trofeum. Niestety, na przeszkodzie stanęły kłopoty kadrowe i... PZKosz.
- Od 10 dni Amisha Carter narzekała na bóle w kolanie. Lżej trenowała, zagrała jeszcze z MKK i w ćwierćfinale z MKS, ale problem się nasilał, dlatego nie wystąpiła przeciwko AZS - mówi trener Tomasz Herkt. - Nie było sensu ryzykować. We wtorek przejdzie badanie rezonansem magnetycznym i wtedy dowiemy się, jaki jest problem. Po odejściu Agnieszki Fikiel i bez Amishy nie mieliśmy argumentów pod koszem. Na MKS wystarczyło, ale w półfinale, rotując zmęczoną szóstką zawodniczek, w kluczowych momentach straciliśmy skuteczność. Nawet gdyby udało się awansować, w finale szanse byłyby małe. Puchar to cenne trofeum, ale nie można o niego walczyć za wszelką cenę, przede wszystkim zdrowia zawodniczek - zapewnia trener.
Zespół pojechał do Lublina w „9“, bo PZKosz. nie przewidział, iż w PP potrzebne mogą być koszykarki młodzieżowe (U-22), które w tym samym czasie walczyły w półfinałach MP. Szkoda, bo po odpadnięciu Wisły, Artego w pełnym składzie miałoby duże szanse na pierwszy w historii Puchar Polski.
W 1. piątkowym ćwierćfinale Ślęza Wrocław łatwo pokonała najlepszego pierwszoligowca AZS Uniwersytet Warszawski 73:42, najwięcej: Kastanek 18, Sulciute 11, Shegog 10 - Kruszyńska 17, Poboży 12.
W drugim Artego po niezłym meczu ograło silny MKS. Mecz był wyrównany do połowy 2. kwarty (17:19). Wtedy trzy „3“ z rzędu trafiła Międzik i zrobiło się 26:19. Na początku 3. odsłony za 3 trafiła McBride, potem 4 pkt. zdobyła Pawlak, a Międzik (4/6 za 3) podwyższyła na 37:21 i tej przewagi nasz zespół już nie roztrwonił.
W sobotę doszło do niespodzianki, bowiem w pierwszym półfinale Ślęza pokonała Wisłę Kraków 71:65 (w 1. kwarcie aż 27:10). Najwięcej: Zoll 18, Leciejewska 12, Śnieżek 11 - Szott -Hejmej 15, Ouvina 14, Żurowska-Cegielska 12, Turner 10.
Bydgoszczanki zaczęły od „3“ Pawlak, ale potem to rywalki nadawały ton: 3:8, 8:22. Jeszcze w 12. min było 12:26, ale po znakomitej serii duetu Reid - Mor-ris zrobiło się 32:30, a w 25. min po wolnym tej drugiej nasz zespół prowadził 46:39 i na koniec 3. kwarty 57:48. Niestety, zaczął słabnąć. Przez 6 minut 4. odsłony nie zdobył punktu i było 57:60. Potem „3“ trafiła Met-calf, wolne Player (59:65) i tej przewagi gospodynie nie dały już sobie wydrzeć.
W finale PP AZS L. pokonał Ślęzę 66:58 i zdobył trofeum. Najwięcej: Metcalf 15, Makowska 15, Dorogozubowa 13 - Zoll 21, Kastanek 11, Krężel 9.