Z bocznej nawy: Jest smog? To idziemy do parku!
Zaczęło się w niedzielę od jednego kaszlnięcia. W poniedziałek i wtorek w drodze do pracy zakaszlałam już kilka razy. W środę chrypka w gardle przerodziła się w męczący, duszący kaszel. Dziwny, bo przecież czuję się świetnie. A kaszlą też moi znajomi, tacy co nigdy na nic nie chorują.
Nie wiem, czy dopadł nas koklusz, czy może zbiorowa, smogowa psychoza. Faktem jest, że zanieczyszczone powietrze gardłu i płucom nie pomaga. A w Łodzi było ono ostatnio fatalne. Utrzymujące się kilka dni pod rząd duże, nawet 12-krotnie przekroczenia norm to coś, co trudno przeoczyć.
W Łodzi tak długo utrzymujący się i tak silny smog to wciąż nowość. Może dlatego władze Łodzi zareagowały z opóźnieniem, a właściwie nie zareagowały wcale. Łódzki Alarm Smogowy zwrócił uwagę, że gdy smog szalał w najlepsze, oficjalny profil miasta na Facebooku zachwalał piękną pogodę i uroki łódzkich parków.
Tymczasem miasta z większym doświadczeniem ze smogiem zareagowały natychmiast: w Warszawie i Krakowie wprowadzono darmową komunikację dla kierowców i zakaz zajęć na dworze dla szkół i przedszkoli.
W Łodzi miasto ograniczyło się do podania swoich ekologicznych zasług i obarczeniu winą za smog rządu.
Wiem, że walka z pyłem w powietrzu nie jest prosta i miasto samo problemu nie rozwiąże. Ale następnym razem niech chociaż przyzna, że jest problem i zaalarmuje mieszkańców.