Wzloty i upadki „Rycerzy wiosny”. Od mistrzostwa Polski do IV ligi
Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego awansowali do II ligi. Zrobili kolejny krok do odzyskania dawnej świetności. To przecież klub z wielkimi tradycjami. Dwa razy był mistrzem Polski, zdobył krajowy puchar. Grali w nim wybitni piłkarze. Przypominamy historię klubu z al. Unii.
Historia ŁKS-u rozpoczęła się na początku XX wieku, dokładnie w 1908 roku.
- Wtedy grupa łódzkiej młodzieży akademickiej założyła w Łodzi pierwszy polski ośrodek sportowy pod nazwą Łódzki Klub Sportowy - tak opisywał początki tego klubu „Przegląd Sportowy” z czerwca 1927 roku. - Sądzono, że ten nowy klub powołany do życia przez kilku zapaleńców szybko zakończy swój żywot lub zostanie wchłonięty przez jakieś niemieckie stowarzyszenie sportowe istniejące na terenie Łodzi. Stało się jednak inaczej. Klub istniał i powoli rozwijał się.
ŁKS zakładał Ligę Polską
W 1909 roku ŁKS został oficjalnie zarejestrowany. Do jego założycieli należeli Henryk Lubawski, Zenon Sienkiewicz, Arnold Heiman i Jerzy Hiszberg. Pierwszą sekcją jaką powołano do życia była piłka nożna. Początkowo klub nazywał się Łodzianka. Ale w 1909 roku, wraz z uchwaleniem statutu pojawiła się nazwa Łódzki Klub Sportowy. Swoje mecze rozgrywał na boiskach niemieckich klubów. Do pierwszych piłkarzy tego klubu obok wspomnianych Haimana, Lubawskiego i Sienkiewicza, należeli też Jan Jarkiewicz, Robert Kaszner, Michał Knabe, K. Łabędzki, Aleksander Nowacki, Józef Panek, Michał Poznański. Grali o mistrzostwo Łodzi, które po raz pierwszy zdobyli w 1912 r. Później jeszcze wiele razy byli najlepsi we włókienniczym mieście.
W 1911 r. ŁKS otrzymał od firmy I. K. Poznański plac przy ul. Srebrzyńskiej, gdzie rok później zbudowano boisko. Już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ŁKS wydzierżawił od magistratu 10 morgowy teren przy al. Unii 2, obok Dworca Kaliskiego. Tam zbudowano Park Sportowy. Były w nim dwa boiska sportowe. Jedno przeznaczono do rozgrywania meczów, drugie do treningów. W Parku Sportowym znalazł się kort tenisowy, bieżnia lekkoatletyczna i strzelnica. Z czasem zbudowano basen. Ten Park Sportowy oddano do użytku w 1924 r. Przy jego budowie pomagali m.in. Maurycy Poznański i Karol Geyer. Tak więc piłkarze ŁKS-u mieli bardzo dobre warunki do treningów i gry.
ŁKS należał do klubów, które zakładały Ligę Polską, czyli protoplastę polskiej ekstraklasy. Rozegrał też pierwszy mecz w jej historii. Miało to miejsce 3 kwietnia 1927 r. Mecz rozgrywano na boisku Klubu Turystów, które znajdowało się przy ul. Wodnej. Mecz rozpoczął się najwcześniej ze wszystkich rozgrywanych na inaugurację Polskiej Ligi Piłki Nożnej, bo o godzinie 15. Pierwszy mecz obserwowało cztery tysiące łodzian. ŁKS wygrał 2:0 w derbowym spotkaniu z Turystami.
- Turyści - ŁKS te dwa wyrazy wystarczą, by zelektryzować masy interesujące się mniej więcej sportem futbolowym w Łodzi - pisał „Express Wieczorny Ilustrowany”.
Bohaterem meczu był Jan Durka, który zdobył dla ŁKS-u dwie zwycięskie bramki. Mógł strzelić jeszcze trzecią, ale nie wykorzystał rzutu karnego. Obroni go bramkarz Turystów Alfred Lass. Pierwszy w historii naszej ligi gol padł w 32 minucie meczu.
ŁKS największy, przedwojenny ligowy sukces osiągnął w 1932 r. kiedy to zajął czwarte miejsce. W 1938 r spadł z pierwszej ligi. Jednym z najwybitniejszych piłkarzy okresu międzywojennego był Władysław Król, ale nie można zapomnieć o Wawrzyńcu Cylu czy Antonim Gałeckim.
Sukcesy w latach 50.
W 1947 r. klub awansował do pierwszych rozgrywanych po wojnie rozgrywek ligowych. W barwach klubu z al. Unii występowali wtedy tacy piłkarze jak Stanisław Baran, Tadeusz Hogendorf, znany potem aktor Marian Łącz czy Rudolf Patkolo.
W 1952 r. ŁKS spadł do II ligi. Jednak po roku znów awansował do odpowiednika dzisiejszej ekstraklasy. I tak rozpoczęła się pasmo sukcesów drużyny, której trenerem był Władysław Król. W 1954 r. trenowani przez niego piłkarze zostali wicemistrzami Polski. Trzy lata później mogli wznieść Puchar Polski. Zdobyli go pokonując 2:1 Górnika Zabrze. Bramki dla łodzian strzelili Stanisław Baran i Kazimierz Kowalec. Już wtedy nazywano ich „Rycerzami Wiosny”.
Jacek Bogusiak, to kustosz pamięci Łódzkiego Klubu Sportowego. Jeden z jego najwierniejszych kibiców.
- Urodziłem się w Łodzi, dla Łodzi i dla ŁKS-u - zapewnia Jacek Bogusiak.- Przyszedłem na świat w niedzielę, 7 kwietnia 1957 r., w domu, przy ul. Piotrkowskiej 91. W samo południe. A tego dnia, też w południe, Łódzki Klub Sportowy pokonał 5:1 Górnika Zabrze. I dostał przydomek „Rycerzy wiosny”. Tak to zostało. W czasach mojej młodości, niemal przez ścianę, w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 93 mieszkał wielki fan ŁKS-u, poeta Ludwik Jerzy Kern, który potem wyjechał do Krakowa. Od urodzenia moje losy były związane z ŁKS-em i sportem. Na pierwszym miejscu w moim sercu jest ŁKS, na drugim ŁKS, a na trzecim cały łódzki sport.
Przydomek „Rycerze wiosny” nadał ŁKS-owi Jerzy Zmarzlik, legendarny dziennikarz sportowy, związany z „Przeglądem Sportowym”. Redaktor Zmarzlik pochodził z Sosnowca, ale przed wojną, jako chłopiec zamieszkał z rodzicami w Łodzi.
- Chodził na mecze ŁKS-u - opowiada Jacek Bogusiak. - Jeden z nich zapadł mu na długo w pamięci. W 1932 r. ŁKS pokonał Ruch Chorzów 6:0. Po latach miał dyżur w redakcji „Przeglądu Sportowego”. Akurat ŁKS grał w Zabrzu z tamtejszym Górnikiem i sprawił ogromną niespodziankę. Wygrał 5: 1 choć grał w dziesiątkę. Jeden z piłkarzy doznał kontuzji, a zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami nie można było dokonywać zmian. Jerzy Zmarzlik zastanawiał się jaki dać tytuł do relacji z tego meczu. Wtedy przypomniał sobie rok 1932 i spotkanie z Ruchem. Po jego zakończeniu usłyszał rozmową dwóch kibiców. Jeden z nich powiedział: To Rycerze wiosny, bo jesienią będą powłóczyć nogami... Tak więc w nagłówku ze sprawozdania z meczu pojawił się tytuł: Panowie, czapki z głów, tak grają „Rycerze wiosny”. Chodziło też o to, że łódzki klub znacznie lepiej grał w rundzie wiosennej niż na jesieni. Ten przydomek szybko przylgnął do piłkarzy ŁKS-u. Ale największy ich sukces nadszedł 26 października 1958 r. ŁKS zremisował bezbramkowo na chorzowskim stadionie z Górnikiem Zabrze i mógł świętować pierwsze w dziejach klubu, a także Łodzi mistrzostwo Polski w piłce nożnej.
- Łódzki jubilat w 50. rocznicę swojego istnienia zdobył się na największy sukces w swej dotychczasowej karierze - pisał „Przegląd Sportowy”. - Cała drużyna łódzkiego jubilata zagrała dobrze i ambitnie. Tylko nieliczne jednostki zasługują na wyróżnienie lub nieco niższą ocenę (słabiej zagrał jedynie Szymborski). Piłkarzy mistrza Polski witano jak królów. Przed Grand Hotelem czekały na nich tłumy kibiców, którzy na ramionach wznieśli swoich bohaterów do restauracji „Malinowa”. Orkiestra grała bohaterom „Sto lat”. Wcześniej kibice utworzyli pochód i przeszli przez całe miasto.
- Żaden z klubów w Polsce nie ma takiej rzeszy kibiców jak ŁKS - pisał „Dziennik Łódzki”. W mistrzowskiej drużynie grali: Stanisław Baran, Robert Grzywocz, Wiesław Jańczyk, Leszek Jezierski, Kazimierz Kowalec, Władysław Soporek, Henryk Szczepański, Henryk Szczurzyński, Józef Walczak Henryk Stusio, Stanisław Wlazły, Jan Bem, Bogdan Mizigier, Henryk Szymborski oraz Jerzy Wieteski. Trenerem mistrzów Polski był legendarny Władysław Król.
- Był to ogromny sukces - wspominał Wiesław Jańczyk, mieszkający dziś w Warszawie, jeden z czołowych piłkarzy mistrzowskiej drużyny. - W Łodzi było to wielkie święto. Tym bardziej, że ŁKS kilka lat się wspinał, by osiągnąć ten sukces. Byliśmy wcześniej wicemistrzami Polski, zdobyliśmy Puchar Polski. Potem zostaliśmy mistrzami kraju. To były wielkie osiągnięcia jak na Łódź, który nigdy nie miała tego tytułu. Dla mnie było to o tyle ważne, że jestem łodzianinem. Wychowywałem się na ul. Ogrodowej. Mieszkałem w blokach familijnych. Dokładnie w środkowym, pod numerem 26. Naprzeciwko Manufaktury, a w czasach mojego dzieciństwa znajdowała się tam fabryka Poznańskiego. W tej fabryce był klub sportowy. Niedaleko znajdowało się boisko. Chodziło się tam po szkole. Grało się w koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożna. W klubie „Bawełna” stawiałem swoje pierwsze kroki jako piłkarz i koszykarz. Z tego klubu trafiłem do ŁKS-u. Ale zanim zaczęła się moja poważna przygoda piłkarska zostałem mistrzem Polski w koszykówce. Było to w 1953 r.
Jacek Bogusiak twierdzi, że wielki udział w tym sukcesie miał zapomniany dziś trochę człowiek, Ludwik Zapędowski. Był on właścicielem wytwórni flaków, która znajdowała się przy ul. Radwańskiej w Łodzi. Należał też do wielkich miłośników ŁKS.
- Był człowiekiem zamożnym, więc wspierał ŁKS - wyjaśnia Jacek Bogusiak. - Dawał pieniądze na transfery. Kiedyś pojechał do Warszawy, na mecz Legii. W jej rezerwach grali tacy piłkarze jak Leszek Jezierski i Władysław Soporek. I oni przyczynili się potem w dużej mierze do tego, że ŁKS został mistrzem Polski.
Zespół bez sukcesów
Po mistrzowskim sezonie ŁKS-owi wiodło się różnie. W 1968 r. spadł do II ligi, by po trzech latach awansować do ekstraklasy. W latach 60. rozbłysła gwiazda Jerzego Sadka. W reprezentacji Polski grali też Bolesław Szadkowski i Piotr Suski.
W połowie lat 70. ŁKS miał drużynę na mistrzostwo Polski. Jej trenerem był Leszek Jezierski. W zespole grali między innymi Jan Tomaszewski, Stanisław Terlecki, Andrzej Drozdowski, Grzegorz Ostalczyk, Andrzej Milczarski, Jan Sobol, Mirosław Bulzacki, Ryszard Polak, Marian Galant, Henryk Miłoszewicz, Jan Lubański i Marek Dziuba. Na półmetku sezonu 1976/ 1977 ŁKS został mistrzem jesieni. Wszyscy byli pewni, że piłkarze powtórzą sukces z 1958 r. Ale wiosna dla „Rycerzy wiosny” okazała się koszmarna. Wygrali jeszcze mecz z ROW.
- Później przegrali siedem meczów z rzędu i nie zagrali nawet w europejskich pucharach - dodaje Jacek Bogusiak.
Jednym z najlepszych piłkarzy tamtej drużyny był lewoskrzydłowy, reprezentant Polski Stanisław Terlecki. Opowiada, że zanim został zawodnikiem ŁKS-u stracił wiele nerwów. Był zawodnikiem Gwardii Warszawa, flagowego klubu resortu sprawa wewnętrznych. Gdy więc chciał przenieść się do Łodzi to musiał ukrywać się jak partyzant.
- Po mistrzostwach świata w 1974 r. Władek Żmuda zdecydował się, by odejść z Gwardii do wojskowego Śląska Wrocław - wspominał. - I musiał czekać osiem miesięcy, by zagrać we wrocławskim klubie. A ŁKS załatwił tę sprawę w niecałe trzy miesiące, bo gdzie diabeł nie może to pośle kobietę. Tak stało się w moim przypadku. Do Łodzi przyjechał towarzysz Edward Gierek. Spotkał się z włókniarkami. Jedna z nich wystąpiła. Powiedziała, że ich mężowie chodzą na mecze ŁKS-u, a jest taki piłkarz Terlecki, który nie może grać w ich ukochanej drużynie. Towarzysz Gierek zanotował to sobie. Ja miałem wtedy też propozycję z innych klubów z całej Polski, które finansowo przebijały trzy - cztery razy to co oferował mi ŁKS. Najlepsza była z Zagłębia Sosnowiec, ukochanego klubu Gierka. Wybrałem Łódź.
W ŁKS tworzyła się fajna paczka. Piłkarze dostawali kartki na obiady, najpierw do NOT-u, a potem do „Spatifu”. Latem, po treningu wszyscy szli basen „Fala”.
- Kiedyś Janek Tomaszewski po serii porażek powiedział, że spotykamy się tylko wtedy jak jest źle - wspominał Stanisław Terlecki. - A dlaczego nie robimy spotkań, gdy jest dobrze? Wszystkim się to spodobało. Za Leszka Jezierskiego, w 1976 r. rozpoczęła się seria wygranych meczów ŁKS-u. Co wtorek spotykaliśmy się na ul. Piotrkowskiej 76, w siedzibie zarządu klubu. Obok miejsca urodzenia mojego idola, Artura Rubinsteina. Ta część oficjalna trwała pół godziny. Potem „Napoleon”, czyli Leszek Jezierski, zapraszał najmłodszych piłkarzy, by zeszli do sklepu po „Metaxę”. Jezierski wiedział, że to było potrzebne. Dzięki tym spotkaniom przy „Metaksie” można było rozstrzygnąć różne spory, które zawsze się pojawiały. Bogdan Masztaler, kiedy przyszedł do ŁKS-u mówił, że piłkarze w drużynie nie muszą się kochać, ale szanować. By ten szacunek wzmocnić trzeba było się napić dobrego trunku.
Była więc atmosfera, a brakowało sukcesów. Nie przyniosły ich lata 80., choć ŁKS grał w ekstraklasie. W zespole występowali tak wybitni piłkarze jak Jacek Ziober, Tomasz Wieszczycki, Jarosław Bako, Witold Wenclewski. Reprezentantami Polski byli też Piotr Soczyński i Krzysztof Baran.
Na kolejne sukcesy ŁKS musiał czekać do lat 90. Już w sezonie 1992/1993 drużyna trenowana przez Ryszarda Polaka walczyła z Legią o tytuł mistrza Polski. ŁKS ostatecznie był drugi, ale PZPN pozbawiła go wicemistrzostwa i udziału w europejskich pucharach. Tytuł odebrano też Legii. Klubom zarzucono przekupstwo i nieuczciwą walkę na finiszu rozgrywek. Legia wygrała z Wisłą Kraków 6:1, a ŁKS z Olimpią Poznań 7:1. W następnym roku klub przegrał w finale Pucharu Polski z Legią, ale zagrał w pucharach. Choć przegrał z FC Porto, to wstydu polskiej piłce nie przyniósł.
Kilka lat później drużynę przejął biznesmen Antoni Ptak. Zespół z al. Unii znów walczył o mistrzostwo Polski. Walka ta zakończyła się sukcesem. O wszystkim decydował mecz z Polonią Warszawa. Piłkarze z Łodzi wygrali w stolicy 3:0. A tytuł mistrzowski przypieczętowali wygraną 1:0 z KSZO Ostrowiec. Klub mógł świętować drugi w historii tytuł mistrzowski. Trenerami zespołu byli Ryszard Polak i Marek Dziuba. W zespole grali: Witold Bendkowski, Tomasz Cebula, Daniel Dubicki, Ariel Jakubowski, Tomasz Kłos, Tomasz Kos, Grzegorz Krysiak, Tomasz Lenart, Rafał Niżnik, Rafał Pawlak, Rodrigo Jose Carbone, Marek Saganowski, Daniel Treściński, Mirosław Trzeciak, Tomasz Wieszczycki , Zbigniew Wyciszkiewicz. Jednym z najlepszych piłkarzy był Trzeciak, czyli popularny ,,Franek’’.
- Najlepsza ,,walizka’’ w Polsce - tak po zdobyciu mistrzostwa charakteryzował go Witold Bendkowski, kapitan mistrzowskiej drużyny. - To znaczy gra tak, że bierze przeciwnika na ,,walizkę’’, czyli tylną część ciała na cztery litery. W ten sposób pozbywa się obrońcy. ,,Franek’’ ma wiele zainteresowań. Jest bardzo wesołym człowiekiem. Zwykle to dusza towarzystwa. W szatni wprowadza wszystkich w dobry nastrój. Jeśli ,,Franek’’ wyjeżdża na zgrupowanie kadry, to w szatni jest bardzo smutno - mówi Bendkowski.
Trudna odbudowa klubu
Dalsze losy ŁKS-u nie zapisują się złotymi zgłoskami. Antoni Ptak odszedł z klubu. W 2000 r. klub spadł do I ligi. Grał w niej sześć lat. Do ekstraklasy wrócił w 2006 r, spadł z niej po trzech latach. W 2011 roku znów świętował awans. Ale w tym samym sezonie z powodu kłopotów finansowych nie otrzymał licencji na grę w ekstraklasie. Mimo że zajął siódme miejsce to nie dostał licencji i przy zielonym stoliku zdegradowano ten zasłużony klub do I ligi. Tam nie dokończył sezonu i wycofał się z rozgrywek. Zaczynał odbudowywać swoją potęgę od gry na czwartoligowych boiskach. W tym roku wreszcie awansował do II ligi. W trzecioligowej tabeli zajął drugie miejsca, ale Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie zrezygnował z gry w II lidze.
Jan Tomaszewski, legendarny bramkarz reprezentacji Polski, przez wiele lat bronił bramki ŁKS. Cieszy się z awansu tego klubu do II ligi. Liczy jednak, że ten awans czemuś służy.
- Ma być przystankiem w drodze do I ligi, a potem ekstraklasy - dodaje popularny „Tomek”. - Do tego potrzebne są pieniądze i sponsor. Mam nadzieję, że ŁKS nie pójdzie śladem Polonii Warszawa, która awansowała do II ligi, a po roku z niej spadła.