Wywłaszczony. Jak pan Andrzej stał się sponsorem Bydgoszczy
Pan Andrzej krótko cieszył się z odzyskania wywłaszczonej bezzasadnie działki. Nie miał pojęcia, że od tej chwili będzie dobroczyńcą z przymusu.
Na miejscu rodzinnego domu Sobiechowskich stoi dziś wieżowiec. Jego mieszkańcy mają rozległy widok na grunty, które kiedyś należały do rolnika z Fordonu. Trochę pól uprawnych, trochę lasów, łącznie 20 hektarów podzielonych później przez rodzinę.
Straciłem fiata
Andrzej Sobiechowski dostał z tego trochę ponad 4 hektary, ale nie cieszył się nimi długo, bo w planie zagospodarowania z 1978 roku piaszczyste grunty przeznaczono pod budowę nowego osiedla mieszkaniowego.
- Z sentymentem wspominam tamten dom, bo tam mieszkaliśmy z żoną na początku naszego małżeństwa i tam doczekaliśmy się pierwszego syna - mówi.
Wyceny były niewygórowane. Pełna rekompensata należała się tylko za pierwszy hektar, każdy kolejny wyceniany był niżej.
- Obliczyłem sobie, że za sprawą tego przelicznika państwo zaoszczędziło na nas równowartość dużego fiata.
Odszkodowanie z tytułu wywłaszczenia wyliczono w 1978 roku na 838 000 złotych.
Dom, zniknął, część gruntów została zabudowana i zapewne pojawiałyby się tylko w sentymentalnych wspomnieniach, gdyby nie znajomi.
- Dowiedziałem się od nich, że mam prawo odkupić grunty, które nie zostały wykorzystane zgodnie z pierwotnym celem. Ci, którzy to zrobili, byli zadowoleni, więc i ja postanowiłem skorzystać.
Dlaczego pan Andrzej Szybko pożałował swojej decyzji? Więcej o tym, jak grunty warte prawie milion złotych stały się bezwartościowe przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień