Wywiad: Film i kreatywność są wpisane w DNA Łodzi. Rafał Syska, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej w Łodzi
Rafał Syska, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej w Łodzi, w rozmowie z Dariuszem Pawłowskim.
W tym roku obchodzimy 75-lecie Łodzi Filmowej. Czy w Pana ocenie ten jubileusz jest otwarciem na przyszłość Łodzi jako miasta filmu, czy też jest już tylko wspominaniem pięknej przeszłości?
Od siedemdziesięciu pięciu lat Łódź jest miastem filmu i żadne inne miasto nie kojarzy się z filmem tak bardzo jak nasze. Nigdzie indziej też film nie odegrał w rozwoju miasta tak pozytywnej roli. Łódź i film są nierozłączną parą, wzajemnie się napędzającą, o pięknym dziedzictwie, ale też ogromnym potencjale rozwoju. Sama celebracja przeszłości nie powinna więc przesłaniać nam patrzenia w przyszłość. A pandemia, paradoksalnie, przyspieszyła pewne procesy, które w gwałtowny sposób redefiniują film i - szerzej - cały obszar audiowizualności. To dla mnie wspomniane przez pana otwarcie i dziejowa szansa także dla Łodzi.
W czym ją Pan upatruje?
Jesteśmy dziś świadkami przemian w sposobie postrzegania i funkcjonowania kina. Dziś film aktualizuje się jako: gry komputerowe, uliczny mapping, eseistyka wideo, treści interaktywne, multimedialne wystawy o wysokim poziomie immersywności przekazu, generowane komputerowo efekty specjalne (CGI), laboratoria mock-upu, wideodrony, smartfony używane jako ekrany kinowe, holografia, cinematic VR i AR, a przede wszystkim platformy streamingowe. Jeśli Łódź będzie tak nowocześnie definiować kino, to znów może stać się liderem jego rozwoju. Przeszłość nie może nas trzymać na krótkiej smyczy, bo o samo dziedzictwo i upowszechnianie pamięci możemy dbać kreatywniej, niż tylko przez staroświeckie formaty komunikacji.
Ale czy film tak szeroko rozumiany wciąż pozostaje filmem?
A czym jest dziś sala kinowa? Czym jest ekran? Czy multipleksy odbudują się po pandemii? Czy wielki kapitał produkcyjny i dystrybucyjny odwróci się jedynie ku serialom i filmom przeznaczonym dla kanałów VOD, czy wciąż będzie inwestował w kinowe blockbustery? Czy projekcje repertuarowe kina artystycznego powrócą do śródmiejskich art house’ów, czy już na zawsze zostaną jedynie ofertą platform streamingowych zarządzanych na przykład przez organizatorów festiwali? Mało kto odpowiada dziś na te pytania ze stanowczością. Jesteśmy świadkami wyjątkowej intensyfikacji zmian i w niej widzę większą szansę dla Łodzi, a nie w celebracji wspomnianego jubileuszu.
Łatwo powiedzieć. Ale jak to zrobić?
Mamy znakomity fundament. Bo my nie musimy się na nowo definiować jako miasto filmu - to jest nasze DNA i nikt z nim konkurencji nie wygra. Teraz tylko rozpędźmy się bardziej. Myślenie o przyszłości już się zaczęło. Szkoła Filmowa - obok tradycyjnych kierunków studiów - z powodzeniem rozwija laboratoria nowych mediów. Kierowane przeze mnie Narodowe Centrum Kultury Filmowej buduje multimedialne wystawy narracyjne, które zwiążą się z archiwum cyfrowych treści i nowoczesną edukacją audiowizualną (polegającą na uczeniu się o kinie przez kręcenie filmów, a nie tylko przez ich oglądanie). Środowiska oddolne od dawna testują granice zjawisk medialnych w komiksie, grach wideo, kinie interaktywnym, fotografii, sztuce współczesnej i designie - wystarczy tylko połączyć te projekty w parasolowej marce festiwalu mediów cyfrowych i powstanie produkt unikatowy w skali nie tylko Polski. Opus Film produkuje wielkobudżetowe seriale, a koncentracja przemysłów kreatywnych w Łodzi ustępuje miejsca tylko Warszawie.
Czy bycie liderem audiowizualności oznacza również produkcję filmów? Do czasów tradycyjnie rozumianej wytwórni chyba nie ma już powrotu...
Tak i nie. Dzielę przekonanie, że filmy dzisiaj bardziej się przygotowuje (w fazie developmentu) i postprodukuje (w fazie kolor korekcji, efektów specjalnych, udźwiękowienia i przygotowania różnych formatów dystrybucyjnych). Samej produkucji (hal zdjęciowych lub plenerów) jest coraz mniej i ta tendencje będzie się tylko intensyfikować. I to także szansa dla Łodzi, bo dekoncentracja systemu produkcyjnego (rozbitego na szereg firm wykonawczych) jest atutem dla miast oddalonych od Warszawy, w której osiedliła się już na stałe większość filmowców.
Czyli Łąkowa bis już nie jest potrzebna?
Niekoniecznie nie. Polska potrzebuje bowiem też tradycyjnych hal zdjęciowych. Uchwalony przed dwoma laty system zachęt jest bezzębny, bo żeby przyciągnąć do naszego kraju producentów zagranicznych, potrzebna jest nowoczesna logistyka studia filmowego - jak słynny Babelsberg pod Berlinem, Barrandov pod Pragą czy Korda Studio pod Budapesztem. W Polsce lokalizacji na miasteczko filmowe szuka się od dekad. Ale też żadne inne miasto - z racji położenia, niskich kosztów gruntu, wykształconej kadry i filmowego dziedzictwa - nie nadaje się do tego celu tak jak Łódź właśnie.
Czy takie miasteczko rozwiąże problem Łodzi?
Bynajmniej, choć pewnie byłoby kołem zamachowym rozwoju filmowej Łodzi. Bez względu, czy to się uda, czy nie, w ciągu kilku lat trzeba będzie wypełnić kilka zauważalnych braków: wesprzeć rozwijaną koncepcyjnie ideę hubu filmowego, zainwestować w parasolową markę festiwalu filmów i mediów, wzmocnić Łódzki Fundusz Filmowy o środki Samorządu Wojewódzkiego, zaimplementować program wsparcia finansowego śródmiejskich kin arthouse’owych, wcielić w życie ideę kompleksowej edukacji audiowizualnej dzieci i młodzieży, tak aby mieszkańcy naszego miasta posiadali w obszarze filmu większe kompetencje i przewagi konkurencyjne niż mieszkańcy Wrocławia lub Krakowa. Cieszy już inicjatywa Szlaku Filmowej Łodzi, świetnie rozwija się Kamera Akcja, ważnym atutem jest fakt bycia częścią sieci miast kreatywnych UNESCO. Przedstawiciele środowiska często narzekają na słabości komunikacyjne i pewną obojętność władz na potrzeby branży. Ale ja widzę, że włodarze miasta są coraz bardziej wyczuleni na bezdyskusyjne korzyści wynikające z inwestycji w film - czego dowodem jest choćby ostatnia uchwała Rady Miasta. Poprawić sytuacje może opracowanie Strategii Miasta Filmu - planowane na początek przyszłego roku - oraz wpisanie audiowizualności jako sektoru priorytetowego dla rozwoju miasta. Dla mnie oczywiste jest także oparcie o ideę UNESCO działań wizerunkowych Łodzi - co z powodzeniem dzieje się na przykład w Katowicach lub Wrocławiu. A jako wisienkę na torcie traktowałbym ściągnięcie do Łodzi Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który w ramach programu dekoncentracji urzędów centralnych ma się niebawem wyprowadzić z Warszawy. Chyba nie chcielibyśmy, by to zrobił do Torunia lub Gdyni?
A jaką rolę widzi pan w tej układance dla NCKF-u? Czy poza łączeniem przeszłości z przyszłością ma też stymulować pewne działania na rynku filmowym?
Jako operator programu miasta kreatywnego UNESCO na pewno powinien być integratorem działań środowiska. Niedługo więc upublicznimy konsultowane z branżą założenia Strategii Miasta Filmu. Gdy zakończy się proces inwestycyjny, NCKF będzie też kluczowym graczem w obszarze edukacji filmowej, wystawiennictwa, archiwistyki i działań upowszechniających. Będziemy dysponować trzema salami kinowymi, laboratoriami edukacyjnymi, salami do networkingu i przestrzeniami możliwymi do wykorzystania jako centrum festiwalowe. Tu się będą odbywały spotkania z gwiazdami, pokazy kina plenerowego, warsztaty filmowe, programy rezydencji artystycznych - to nasz plan. Do tego kawiarnie, restauracje, wystawy stałe i czasowe, rekonstrukcje urządzeń techniki filmowej, nowocześnie zarządzane dziedzictwo.
W NCKF-ie udało się odtworzyć biopleograf i zrealizowany dzięki niemu pierwszy polski film „Powrót birbanta”. Czy kuszą pana jeszcze podobne działania, przywołujące przeszłość w sposób tak namacalny?
To rzeczywiście była wyjątkowa inicjatywa szefa Działu Wystaw Piotra Kuleszy, bo ta pierwsza polska kamera i projektor filmowy towarzyszyła nam do niedawna tylko jako duch i wspomnienie. Kilka zapisków patentowych i niewyraźne zdjęcia. Rekonstrukcja biopleografu i realizacja nim filmu to był przejaw odpowiedzialności współczesności za przeszłość. Ale było w tym też przekonanie, że podobnie jak Kazimierz Prószyński 120 lat temu, tak i my dziś wkraczamy w fazę fascynujących eksperymentów ze zmieniającym się medium filmowym. Mierzymy się ze ścieżkami, które być może są ślepe, ale warto w nie ruszyć z chłopięcą ciekawością. Żyjemy dziś w podobnych do przełomu XIX i XX wieku czasach, jesteśmy zderzani z nowymi formatami mediów audiowizualnych i być może jeden z przeprowadzanych dziś eksperymentów zamieni się w potężną gałąź sztuki popularnej, tak jak w dwudziestym wieku był nią film. Dla nas rekonstrukcja biopleografu była dowiedzeniem trwałości pewnych procesów i zjawisk w kulturze audiowizualnej, a także uwrażliwieniem się na obserwację otoczenia, bo to, co dzieje się obecnie, może- nieprzeoczone - doprowadzić nas w zupełnie nowy obszar kultury.
Gdyby nie pandemia, to biopleograf moglibyśmy obejrzeć w NCKF Spocie?
To prawda. I mam nadzieję, że niedługo wszystkich będziemy mogli na nowo zaprosić do naszego showroomu, który zlokalizowaliśmy w Centrum Nauki i Techniki EC1. NCKF Spot będzie żywą, zmieniającą się przestrzenią wystawienniczą. Miejscem spotkań z gwiazdami, pokazów filmowych, działań edukacyjnych i czytelnią książek filmowych. To zapowiedź tego, czym będzie NCKF, gdy skończy się cały proces inwestycyjny w 2023 roku.
Jedno z wydarzeń już za chwilę, 22 listopada...
Tak jest, w najbliższą niedzielę wieczorem. W związku 75. rocznicą Łodzi Filmowej i czwartą rocznicą bycia częścią sieci Miast Kreatywnych UNESCO polecamy wszystkim mieszkańcom online’owy pokaz legendarnego już filmu Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”. Ten kręcony przez dziesięć lat pełnometrażowy film animowany, pokazywany już na festiwalach w Berlinie i Annecy, jest dowodem autentycznej kreatywności Łodzi. Sądzę, że właśnie przez taką niezwykłą produkcję powinniśmy świętować jubileusz, od którego zaczęliśmy rozmowę.
Film pokazuje, że Łódź to trudne miasto, ale właśnie przez to także wyjątkowo pobudzające do twórczości.
Oczywiście, że tak! Łódź dzięki temu, że jest miastem trudnym, może być o wiele bardziej odważnym, brawurowym i pozbawionym kompleksów, a także otwartym na przyszłość. Jest przecież miastem nowoczesności, miastem Muzeum Sztuki, Szkoły Filmowej, pierwszego funduszu filmowego, kilku Oscarów i NCKF-u. Mamy ten atut i przywilej bycia miastem filmu. I teraz, gdy film tak mocno się przeobraża, możemy stworzyć najbardziej kreatywną atmosferę jego rozwoju.