Muzeum Śląskie zrobiło coś, co rok wcześniej udało się paryskiemu Luwrowi. Wystawa o śląskim hip-hopie to ciekawa przygoda, ale i oczekiwany od dawna punkt zwrotny w myśleniu o tej kulturze.
Niemal dokładnie rok temu wielki paryski Luwr stworzył najbardziej zaskakujący przewodnik w swojej długiej historii: śladem scen z teledysku najsłynniejszej hip-hopowej pary na świecie. Państwa Carterów: Beyonce i Jaya-Z. Tradycjonaliści krzywili się, że sztuka wysoka zniża się do kaprysów sztuki popularnej, ale gdy władze Luwru w grudniu ogłosiły, że mają za sobą rekordowy rok (ponad 10 mln zwiedzających; połowa z tego to ludzie poniżej 30. roku życia), dalsza dyskusja o tym, czy Mona Lisa może uśmiechać się do śmiertelników rapujących o swoim bogactwie, stała się zbędna. Okazało się też, że nawet majestat wielkiej kultury musi wykorzystywać czasem banalne okazje. Takową w ubiegły piątek wykorzystało też Muzeum Śląskie w Katowicach.
Zauważyli to nareszcie
Tę okazję Muzeum Śląskie wykorzystało oczywiście w inny sposób. Przerabiając naszych Jayów-Z na eksponaty własnej wystawy: o fenomenie kultury śląskiego hip-hopu przełomu XX i XXI wieku. Efekty, zachowując wszelkie proporcje, też są podobne: ogólne duże zainteresowanie i ściągnięcie do podziemnych hal i korytarzy muzeum ludzi, którzy do tej pory je omijali. Może będą nadal, ale wystawa pod tzw. młodzieżowym tytułem „Zajawka” to najlepszy dowód, że Muzeum Śląskie potrafi szukać miejsca również dla takich „niepotencjalnych” widzów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień