Wystarczyła im kwarta
W Dniu Kobiet nasze panie sprawiły sobie przepiękny prezent. Pokonanie ostatnich w lidze było oczekiwane, ale nadspodziewanie przyszło łatwo
Przed wczorajszym meczem z outsiderem rozgrywek, prowadzonym przez selekcjonera kadry Polski Teodora Mołłowa, cel był jeden - triumfować. Tak jak i pod koniec weekendu. - W następnych kolejkach, tej środowej z PGE MKK Siedlce w Gorzowie i niedzielnej w Lublinie z Pszczółką Polskim Cukrem AZS UMCS Lublin chcemy odnieść zwycięstwo. Wygrane te pozwolą nam na uplasowanie się na trzecim miejscu w tabeli ekstraklasy po rundzie zasadniczej i umożliwi nam przystąpienie do play offów z przewagą parkietu - zapowiadał Robert Pieczyrak, asystent trenera Dariusza Maciejewskiego.
Nasz szkoleniowiec dodał, że to spotkanie, z teoretycznie najsłabszą ekipą w sezonie, w praktyce nie musi być aż takie proste. Zwłaszcza, że gorzowianki są po ciężkim sobotnim starciu z Wisłą Can-Pack Kraków, w hali przy ul. Chopina. Z drugiej strony, PGE MKK konfrontował się w Bydgoszczy z Artego. - Do przerwy siedlczanki prowadziły tam punktem, więc trzeba z nimi zagrać swoje. Nie będziemy też ćwiczyć różnych schematów gry czy też innych rozwiązań taktycznych przed ćwierćfinałami, bo nie wiemy, z kim się w nich zmierzymy. Inaczej grają bydgoszczanki, inaczej CCC Polkowice. Bardziej będziemy doskonalić swój styl - zapewniał nas gorzowianin.
Początek meczu pokazał, że nie może być w nim sensacji. Od pierwszej minuty można było zobaczyć, że gorzowianki potraktowały to spotkanie bardzo poważnie. W połowie kwarty było 17:4, a po podaniu przez całą długość boiska Katarzyny Dźwigalskiej i trafieniu spod kosza Courtney Hurt ręce same składały się do oklasków. Przed przerwą na żądanie Mołłowa było w zasadzie wiadomo, jak to starcie się rozstrzygnie. 30:9 mówiło wszystko. Siedlczanki miały niewiele do powiedzenia, jednak
w końcówce gra się wyrównała.
Niemniej jednak druga odsłona ponownie rozpoczęła się od ataków gospodyń, ale do czasu. Nasze zaczynały popełniać błędy w obronie, przez co miejscowe, po rzucie wolnym Magdaleny Parysek zniwelowały stratę do szesnastu „oczek”. Akademiczki przez pierwszych pięć minut zdobyły jedynie dwa punkty i dopiero po osobistych Nicole Seekamp, a potem Hurt powoli odbudowały przewagę. Szło to mozolnie, więc Maciejewski na cztery minuty przed końcem zdecydował się na wzięcie czasu. Po nim niewiele się zmieniło i skończyło się na różnicy 17-punktowej.
Po przerwie nadal gra była szarpana. Z jednej i drugiej strony mnożyły się niedokładne podania i niecelne rzuty. Obraz zmienił się w ostatnich dziesięciu minutach. Udane akcje m.in. Seekamp sprawiły, że gorzowianki ponownie uzyskały wysoką przewagę. Na tyle, że na parkiecie pojawiły się wszystkie młode rezerwowe i to one zakończyły to starcie.