Wysiedlenia i powstanie na Zamojszczyźnie. "15 min i wyrzucali z domu"
Masowe wysiedlenia, pacyfikacje wsi, odebrane dzieci. Ok. 9 tys. ludzi wywiezionych na Majdanek. Powstanie zamojskie w czasie II wojny światowej było reakcją na zbrodnie niemieckich okupantów.
„Więc dali piętnaście minut czasu, żeby rozejść się do domów, i tak było z każdą rodziną. (...) Było to ogromne przeżycie, mama bardzo płakała, wszyscy płakaliśmy, że musimy się rozstać ze swoim gospodarstwem, ale niestety nie można było opóźniać. Niemiec popędzał, popychał i na ten plac musieliśmy się stawić, z tym co można było” - to fragment wspomnienia Stanisławy Wilczak-Kruszewskiej ze zbiorów Państwowego Muzeum na Majdanku.
Zamojszczyzna została przeznaczona dla niemieckich kolonistów. Mieli zająć domy, z których wcześniej byli wyrzuceni Polacy. Mężczyźni, kobiety i dzieci. - Wysiedlenia do dnia dzisiejszego, dla mieszkańców Zamościa i regionu, są jednym z najtragiczniejszych wspomnień II wojny światowej. Trudno znaleźć miejscowość, która nie doświadczyła grozy tamtych dni - podkreśla Agnieszka Jaczyńska z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie.
Okupanci planowali opróżnić 696 wsi, szykując w ten sposób miejsce dla 60 tys. swoich kolonistów. - Wysiedlenia trwające od listopada 1942 roku do sierpnia 1943 roku ostatecznie objęły 297 wsie, ok. 110 tys. Polaków. Dodatkowo ok. 15 tys. Ukraińców zostało przesiedlonych do innych wsi - wylicza Jaczyńska.
Rodziny polskie trafiały do obozów przejściowych, na przymusowe roboty do Rzeszy, ale też były wywożone do obozów koncentracyjnych: Auschwitz i na Majdanek. Szacuje się, że samych dzieci zostało wysiedlonych ok. 30 tysięcy. Te o aryjskich cechach były zabierane rodzicom i wywożone w celu germanizacji. Miały nie pamiętać, kim są. - Nie wiemy dokładnie ile z nich po wojnie wróciło do Polski. Z danych dotyczących ogólnopolskiej akcji „odzyskiwania dzieci polskich” wynika, że udało się odnaleźć ok. 10 proc. zrabowanych dzieci - podaje Agnieszka Jaczyńska z lubelskiego IPN.
- Około 9 tysięcy kobiet, mężczyzn i dzieci trafiło do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Szacuje się, że ok. 10 proc. z nich nie przeżyło - informuje Marta Grudzińska z działu naukowego muzeum na Majdanku.
Najmroczniejszym rozdziałem okresu niemieckiej okupacji Zamojszczyzny były pacyfikacje wsi, często w krwawym odwecie za akcje zbrojne Polaków.
- Np. 2 czerwca 1943 roku niemieckie oddziały przy wsparciu lotnictwa zrównały z ziemią wieś Sochy położoną w pobliżu Zwierzyńca. Zabitych zostało 182 jej mieszkańców, w tym 103 kobiety i dzieci - podaje Agnieszka Jaczyńska z IPN. Pomordowanych pochowali później okoliczni sąsiedzi. Cmentarz z białymi krzyżami istnieje do dziś.
Działania Niemców nie mogły pozostać bez reakcji. - Wobec rozpoczętych wysiedleń ludności polskiej i nasilenia represji, komendant główny Batalionów Chłopskich, Franciszek Kamiński w grudniu 1942 roku rozkazał komendantom obwodów tomaszowskiego i zamojskiego utworzyć oddział w sile jednej kompanii - pisze zamojski przewodnik PTTK, Edward Słoniewski.
Koncentracja coraz liczniejszych sił odbyła się w lasach w rejonie wsi Wojda, wśród żołnierzy byli też mieszkańcy wysiedlonych wsi. Wieść o większych grupach partyzantów dotarła do Niemców, ale Polacy byli przygotowani. „Partyzanci kładli przeszkody z powalonych drzew na drogach wiodących do Wojdy. W okolicy czuwały patrole. W budynku na wschodnim skraju wsi urządzono wartownię z bronią maszynową” - opisuje Słoniewski.
30 grudnia 1942 roku doszło do bitwy pod Wojdą, pierwszej w czasie powstania zamojskiego. Hitlerowcy zaatakowali o świcie, walka trwała kilkanaście godzin. Zginęło 20 Niemców, a 30 zostało rannych. Wśród partyzantów śmierć poniosło sześciu członków Batalionów Chłopskich i dwóch Rosjan, zbiegów z obozów. Niemcy w odwecie spalili wieś i zabili 11 jej mieszkańców. Powstanie zamojskie trwało do 1944 roku, Zamojszczyzny broniło 22 tys. partyzantów.
Mieszkańcy Zamojszczyzny pamiętają o swojej historii. Pomnik upamiętniający partyzancką bitwę znajduje się w Wojdzie. W lesie jest też obelisk upamiętniający jednego z uczestników tych walk z Niemcami - Paweł Dawidenko z Moskwy w chwili śmierci miał 25 lat. - Cekaemista Paweł Dawidenko brawurowo walczył na skraju lasu, od strony Kosobud. Zginął - dodaje zamojski przewodnik PTTK, Edward Słoniewski. Z kolei na leśnej polanie w Szewni Dolnej jest kolejny pomnik, postawiony w hołdzie uczestnikom powstania zamojskiego - głazy otaczają tablicę z nazwiskami dowódców partyzanckich.