Wypadki w pracy. Od początku roku w Kujawsko-Pomorskim zginęło już 18 osób
Kilka dni temu podczas żniw w powiecie świeckim zginął 64-latek, który spadł z przyczepy ciągnika. To osiemnasta śmiertelna ofiara wypadku przy pracy w tym roku w regionie. Do kolejnego śmiertelnego wypadku doszło w zakładach CIECH-u w Janikowie.
Nieuwaga, rutyna, złe oszacowanie ryzyka - to one najczęściej są przyczyną takich wypadków. Sytuacji nie poprawia fakt, że ze względu na głód rąk do pracy coraz częściej różne obowiązki powierza się osobom niedoświadczonym.
Znów dramat w CIECH-u
Sierpień zaczął się kilka dni temu śmiercią 64-letniego rolnika w powiecie świeckim. Zginął spadając z przyczepy ciągnika. Niestety, lipiec też do bezpiecznych nie należał. Po styczniu stał się drugim miesiącem w tym roku, jeśli chodzi o liczbę wypadków ogółem. Było ich 18, w tym 3 śmiertelne, 7 ciężkich, 4 zbiorowe i 4 lekkie. Co się wydarzyło?
Do pierwszej tragedii doszło 7 lipca, w zakładzie spółki CIECH Soda Polska w Janikowie. Na oddziale „Piece wapienne”, podczas prac związanych z konserwacją dachu i kominów, młody mężczyzna spadł z wysokości wraz z walącą się ścianą. Niestety, nie przeżył. Jeszcze tego samego dnia pracodawca zgłosił wypadek inspekcji pracy.
CIECH Soda Polska wydał też komunikat. Czytamy w nim m.in., że „ofiarą jest pracownik firmy zewnętrznej, odpowiedzialnej za prace remontowe na dachu budynku wapniarni, który spadł z wysokości ok. 20 metrów i zginął na miejscu. Wezwane na miejsce odpowiednie służby rozpoczęły już działania mające na celu ustalenie przyczyn zdarzenia. Ściśle współpracują z nimi przedstawiciele Spółki. CIECH Soda Polska wyraża głębokie ubolewanie z powodu tego tragicznego wydarzenia i dołoży wszelkich starań, by wspomóc odpowiednie służby w wyjaśnieniu przyczyny wypadku”.
Tak zaczął się lipiec. Kolejne dni przynosiły następne złe informacje.
Śmierć w Gołkówku
17 lipca wypadkowi uległ pracownik gospodarstwa rolnego w miejscowości Gołkówko (powiat brodnicki). Poszkodowany wykonywał prace porządkowe w silosie zbożowym. Leżącego na posadzce silosa, nieprzytomnego pracownika znalazł jego kolega. Wezwany lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził zgon.
25 lipca natomiast do dramatu doszło na stacji kolejowej w Inowrocławiu. Tutaj wypadkowi uległ pracownik zakładu transportu kolejowego z Lubina. Poszkodowany, zatrudniony na stanowisku maszynisty, został znaleziony w kabinie sterowniczej lokomotywy. Trwa wyjaśnianie okoliczności jego śmierci.
W Toruniu stracił palce
Nie zawsze pracodawcy śpieszą się ze zgłaszaniem wypadków inspektorom. Inspekcja pracy podaje, że 28 lipca prowadziła kontrolę w pewnym zakładzie produkcji maszyn i urządzeń dla rolnictwa w Brodnicy. Inspektor pracy ujawnił, że 10 dni wcześniej doszło tu do wypadku. Transportowany ładunek (metalowa rama) uderzył pracownika w nogę, powodując wieloodłamowe złamanie kości.