Wyniki sondaży nie są dla PiS oszałamiające... [ROZMOWA]
Z dr. Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o notowaniach PiS i partii opozycyjnych,rozmawia Marcin Darda.
Czy nie dziwi Pana wysokie poparcie dla PiS w sondażach? Oscyluje wokół 35 proc., mimo trwającego kryzysu parlamentarnego...
Cóż, to zależy od tego, jakie się ma oczekiwania, jakie oczekiwania ma partia rządząca. Bo czy to jest dużo? To jest tyle, by spokojnie siedzieć w opozycji. Nie jest to oszałamiający wynik, a raczej stan świadczący o ustabilizowaniu. Składają się na to wszystkie nadzieje, wszystkie błędy poprzedniej władzy czy odczucia społeczne związane z programem 500 plus. Nie sądzę jednak, by wyniki sondaży na takim poziomie były zgodne z aspiracjami PiS, ponieważ na dziś te wyniki oznaczają tyle, że PiS traci samodzielną większość w Sejmie.
Ale wyniki PiS są na tyle wysokie, że albo ludzie nie dostrzegli w jakich okolicznościach przegłosowano budżet kraju, albo zupełnie ich to nie interesuje.
Te wszystkie sondaże przeprowadzono w tygodniu przedświątecznym. Wydaje mi się zatem, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by zobaczyć efekt tych wszystkich wydarzeń. Ludzie sobie muszą to przegadać ze znajomymi, po prostu przetrawić. Nie jest wykluczone, że te wszystkie wydarzenia nie będą mieć żadnego wpływu na poziom poparcia, że wszyscy pozostaną przy swoim zdaniu. Były przecież wydarzenia dramatyczne, jak katastrofa smoleńska, ale po niej sondaże nie drgnęły na poważnie w dłuższej perspektywie. Notowania procentowe w 2011 r. dwóch głównych partii w stosunku do notowań z 2007 r. były niemal takie same, różniły się o 2-3 proc. I to pomimo, że wydarzyło się coś, co mogło wywrócić całą scenę do góry nogami. Stało się tak dlatego, że ludzie mieli po prostu ukształtowane swoje wyobrażenia. Podobnie może być w odbiorze tego, co się dzieje w Sejmie.
PO i Nowoczesna okupujące Sejm razem mają dziś tyle, że mogłyby rządzić...
Nie, głosy klubu Kukiz’15 byłyby decydujące, pytanie tylko, czy ta formacja przeżyje. W tej chwili teoretycznie z sondaży wynika, że większość miałoby PiS z posłami Pawła Kukiza, choć zależałoby to też troszeczkę od tego, kto jeszcze przekroczy próg wyborczy, a z sondaży wynika, że raz jest to PSL, a raz SLD. Inna sytuacja byłaby wtedy, gdyby do Sejmu weszła jedna z tych partii, a inna gdyby weszły obie. Co do konkurowania PO i Nowoczesnej w tej okupacji Sejmu, to istotne jest to, czy w tym konkurowaniu pojawiło się jakieś „braterstwo broni”. Nie da się ukryć, że problemem obu partii nie jest to, czy się połączyć, czy nie. Problem jest taki, jak się połączyć, żeby zrzucić swoje obciążenia i wady, a nie żeby je dodać. Historia zna już bowiem takie przypadki łączenia partii, że w rezultacie łączyło się tylko błędy i wady, nie połączyły się z kolei żadne zalety.