Ten mecz po prostu trzeba było wygrać pewnie i bez dwóch zdań za trzy punkty. Tak też nasi zrobili
Wczorajszy mecz zapowiadał się jako ten „z mało atrakcyjnym rywalem”. Obecna sytuacja rybniczan jest nie do pozazdroszczenia. To ogromne problemy kadrowe oraz przyszłość, która rysuje się raczej w czarnych barwach. Zawieszony za stosowanie dopingu jest Grigorij Łaguta (klubowi grozi odjęcie jego punktów z meczu już po wykonanej kontroli), a drugi lider Max Fricke niedawno nabawił się poważnej kontuzji. Ponadto w ostatnim czasie urazów doznali drugi senior Rafał Szombierski oraz młodzieżowiec Lars Skupień.
W obecnej sytuacji, kiedy ciężko było wystawić pełen skład na mecz w Zielonej Górze prezes Krzysztof Mrozek musiał mocno przeczesać przebrany już rynek, aby pozyskać kogoś, kto może chociaż spróbować powalczyć o jakieś punkty w ekstralidze. Nazwiska nowych zawodników nie powalają na kolana. Jednak trudno, aby robiły wrażenie. Wziętego z drugiej ligi młodziutkiego Rosjanina Romana Lakhbauma polecał podobno sam Łaguta. Transfer „last minute” w postaci pozyskania Madsa Korneliussena również nie należy rozpatrywać w kategoriach wzmocnienia składu, a raczej jego uzupełnienia. Krępy Duńczyk do tej pory w Polsce bronił barw wyłącznie klubów z niższych szczebli i jakiejś specjalnej furory w nich nie zrobił. Przed meczem na W69 wyróżniał się w parkingu sporym zarostem, charakterystycznym kaszkietem i... chyba lekką nadwagą.
W Śląskim zespole jedynym poważnym zagrożeniem dla zielonogórskiej ekipy wydawał się być stary dobry znajomy Fredrik Lindgren oraz jeden z najlepszych obecnie polskich juniorów Kacper Woryna. Potwierdził to początek meczu, jednak zamiast pogromu było nieznacznie prowadzenie gospodarzy.
W pierwszych ośmiu biegach zanotowaliśmy aż sześć remisów. W V wyścigu Patryk Dudek niespodziewanie przyjechał za plecami... Korneliussena. Falubaz tak na poważnie zaczął powiększać swoja przewagę po X gonitwie. Wówczas Jason Doyle razem z Dudkiem nie dali szans Worynie i Damianowi Balińskiemu, który ewidentnie najlepsze lata ma już za sobą. Wychowanek leszczyńskiej Unii jest ostatnio cieniem samego siebie...
Kolejny bieg i następne, podwójne zwycięstwo. Wtedy już rybniczanie znaleźli się na deskach. Po takich dwóch ciosach wiadomo było, że już nie będą w stanie się pozbierać. Zielonogórzanie mogli powoli otwierać szampany. Zrobili to, co do nich należało. Po niemrawym początku ostatecznie dobili pogrążonego w swoich problemach rywala. Te „Rekiny” nie są już tak groźne, nie kąsają tak, jak w pierwszych meczach sezonu.
Nie było to jakieś porywające widowisko, ale właściwie to trudno było się takiego spodziewać. Najważniejsze, że zielonogórzanie nie pogubili punktów. Za tydzień czeka ich bardzo ważny i prestiżowy pojedynek. Podejmą u siebie Cash Broker Stal Gorzów. Czekamy na derby!
Ekantor.pl Falub az Zielona Góra - Row Rybnik 56:34