Wyjątkowe odkrycie. Szukali "Mustanga", a złapali amerykańską "Kobrę" [zdjęcia, wideo]
W Chełmie Dolnym, niedaleko Trzcińska Zdroju odnaleziono szczątki amerykańskiego myśliwca. Pierwotnie zakładano, że będzie to słynny „Mustang”, jednak dziś już wiadomo, że to inna maszyna, chociaż też amerykańskiej produkcji.
Poszukiwaniem zajęli się badacze z Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika „Odkrywca” „GEMO”, wspólnie z pasjonatami związanymi z Akcją Eksploracyjno - Historyczną „Jezioro Tajemnic”. Odnaleziono tyle części maszyny, że wypełniły trzy skrzynie. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie to myśliwiec North American P-51 Mustang, a Bell P - 39 Airacobra.
- Mamy pięć tabliczek znamionowych w języku angielskim, na 99 procent to będzie Airacobra, którą rozpoznaliśmy po obudowie silnika - mówi Dariusz de Lorm, a akcji Eksploracyjno - Historycznej „Jezioro Tajemnic”. - Wszystko wskazuje na to, że samolot po uderzeniu w ziemię eksplodował.
To, co cieszy to następny trop. Miejscowi pasjonaci historii wskazali poszukiwaczom kolejne miejsce, gdzie może znajdować się samolot. To zaledwie dwa kilometry od miejsca, gdzie znaleziono „latającą kobrę”. Czyżby ślad po nieznanej bitwę powietrznej?
- To może być następna Aircobra, miejscowi mówią, że jeszcze po wojnie widzieli wypalony wrak. Na poszukiwania planujemy wrócić w sierpniu - dodaje pan Dariusz.
Dziwny ten samolot
Odkryty samolot był wyjątkowy. Bell P-39 Airacobra był pierwszym seryjnie budowanym myśliwcem mającym trójpodporowe podwozie, z przednim kołem, chowanym w locie.
- Wejście do kabiny pilota ułatwiały samochodowe drzwi po obu stronach kadłuba. Silnik znajdował się za kabiną pilota, a nie z przodu. To pozwoliło na umieszczenie w piaście śmigła działka. Samolot miał dobre uzbrojenie także w skrzydłach - mówi dr hab. Grzegorz Ciechanowski z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Był używany przez Amerykanów na Dalekim Wschodzie, przez RAF, ale głównym użytkownikiem był ZSRR.
Lotnictwo radzieckie masowo używało „latających kóbr”. USA wysłały do ZSRR 4924 tych maszyn , z tego ostatecznie trafiło tam 4758 sztuk (blisko połowa z 9558 wyprodukowanych maszyn tego typu). Był to najliczniejszy typ samolotu nieradzieckiego używanego w ZSRR.
Czerwoni lotnicy polubli samolot i nazywali go „Stalowym psem”. W ZSRR używano P-39 przede wszystkim do ochrony własnych jednostek naziemnych przed samolotami nieprzyjaciela, eskortowania samolotów szturmowych, atakowania tzw. miękkich celów naziemnych (słabiej opancerzonych). Loty więc odbywały się na niskim pułapie, a do tego P-39 był doskonale przystosowany i miał świetne osiągi na tym pułapie. Nie był jednak jego główną rolą atak na czołgi.
- Po raz pierwszy masowo został użyty w czasie walk nad Kaukazem w 1942 roku. To tam lotnictwo radzieckie zgrupowało po raz pierwszy w jednostkach najlepszych pilotów. I to dało pozytywne rezultaty - mówi Grzegorz Ciechanowski. Warto zwrócić uwagę, że Rosjanie po wybuchu wojny przyjęli od Niemców system latania dwójkami. Para myśliwców, z których jeden osłaniał, a drugi atakował była bardziej efektywna w walce niż trzy maszyny: łatwiejsza w dowodzeniu, łatwiejsza w manewrowaniu, łatwiej też było budować większe formacje i dowodzić nimi.
Sowieckie asy
Sowieci lubili „Kobry” za ich silne uzbrojenie i za dodatkowe zbiorniki paliwa, co zwiększało ich zasięg. Jednym z tych, którzy odnosili sukcesy na tym samolocie był Aleksander Pokryszkin. Aż 48 swoich zwycięstw z 59 osiągnął właśnie na P-39. Latał on na tym typie samolotu, mimo że inni piloci z jego jednostki otrzymali sprzęt produkcji sowieckiej.
- Pokryszkin był typem buntownika, człowiekiem niepokornym,ale zarazem bardzo potrzebnym w lotnictwie - wyjaśnia Grzegorz Ciechanowski.
W 1942 roku na skutek incydentu z udziałem wyższych oficerów, Pokryszkin został zdjęty z dowództwa eskadry pułku i usunięty z partii komunistycznej. Groził mu sąd wojenny, jednak przywrócono go do partii i dowództwa eskadry. Ponownie na front skierowany wiosną 1943, odznaczył się zwłaszcza w walkach nad Kubaniem (pułk działał w składzie 216 Mieszanej Dywizji 4 Armii Powietrznej Frontu Północno-Kaukaskiego). 12 kwietnia zestrzelił w jednej walce, na oczach dowództwa 4 myśliwce Bf 109, a następnie tego dnia trzy dalsze. Był pierwszym, który trzykrotnie otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Jednak odnosił sukcesy na maszynie, która nie była sowieckiej produkcji. Znacznie lepszym kandydatem dla sowieckiej propagandy był Iwan Kożedub, as myślwiski, który latał na myśliwcach Ławoczkina: Ła-5 i Ła - 7, radzieckiej produkcji.
Innym specjalistą od latania na Airacobrze był Grigorij Andrejewicz Reczkałow. Nigdy nie był zestrzelony - raz tylko został raniony ogniem artylerii p.lot., ale doprowadził uszkodzony samolot do bazy. Oficjalnie ma zaliczonych 56 zwycięstw, z czego 50 na P-39, lecz do tej liczby należy dopisać jeszcze 3 (niektóre źródła podają 5-6), których nie zaliczono mu, choć znajdują potwierdzenie w dokumentach. Był 2-krotnie odznaczony Złotą Gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego.
Następca: „Królewska kobra”
Amerykanie opracowali następce kobry czyli maszynę Bell P-63 Kingcobra, która miała znacznie lepsze osiągi na dużych pułapach. Ta również nie była popularna w USA, ale za to znakomicie sprawdziła się za granicą. Z ogólnej liczby 3303 wyprodukowanych P-63, aż 2397 maszyn wysłano do ZSRR w ramach pomocy Lend-Lease; w trakcie transportu utracono 21 z nich. Ciekawostką jest to, że w 1944 roku prowadzono na „Królewskiej kobrze” testy zastosowania podwozia z nartami. Testy prowadzono w Kanadzie na jednym egzemplarzu P-63A-6. Dokończono je zimą 1944 na 1945 w wytwórni w Buffalo na egzemplarzu A-1. Podwozia tego potem nigdy jednak nie zastosowano na P-63. Maszyna trafiła także do użytku lotnictwa „Wolnych Francuzów”, Hondurasu. Zaledwie dwie maszyny przyjęła Wielka Brytania.