Wygrana Stelmetu z kłopotami
W dziewiątej kolejce ekstraklasy Stelmet BC zmierzył się z Polskim Cukrem Toruń. Nasi zwyciężyli, ale wygrana wcale nie przyszła im łatwo.
- Stelmet BC Zielona Góra - 83
Bost 9, Reynolds 14, Szewczyk 13, Mat. Ponitka 16, Gruszecki 2, Hrycaniuk 5, Zamojski 3, Borovnjak 14, Koszarek 7.
- Polski Cukier Toruń - 78
Cummings 7, Sulima 2, Michalski 0, Milošević 9, Wiśniewski 11, Kornijenko 25, Bochno 0, Gibson 12, Michalak 10, Perka 2.
Przed meczem mieliśmy spore kłopoty. Vlad Sorin Moldoveanu, który w trakcie meczu z Barceloną doznał kontuzji nie mógł zagrać. Nie wiadomo było czy wystąpi J.R. Reynolds, którego rehabilitacja po kontuzji znacznie się przedłużyła oraz w jakiej dyspozycji będzie Namanja Djurisić, który doznał urazu w Krasnodarze. Okazało się, że Djurisić nie ma szans na występ. Musi pauzować przynajmniej tydzień, być może jeśli będzie mógł wyjść na parkiet, to prawdopodobnie zagra w specjalnej masce. Po raz pierwszy w składzie pojawił się za to Reynolds.
Goście udowodnili że chcą w Zielonej Górze powalczyć o dobry wynik. Do przerwy poza jednym wyjątkiem (3:2 dla gości w 2 min po rzucie Łukasza Wiśniewskiego) cały czas prowadzili, ale rywale byli bardzo blisko. Kiedy odskakiwaliśmy na kilka punktów i wydawało się, że już, za chwilkę powiększymy przewagę następował niecelny rzut albo błąd i torunianie odrabiali straty. Bardzo dobrze spisywał się Szymon Szewczyk, który wyszedł w pierwszej piątce na pozycji cztery pod nieobecność Djurisicia i Moldoveanu. Rozdawał czapy, walczył na deskach, a jak trzeba było poczęstował gości trójką. Prowadziliśmy, ale trudno mówić o wyraźnej dominacji. Najdalej uciekliśmy Polskiemu Cukrowi na odległość dziewięciu punktów po rzucie Dejana Borovnjaka w 15 min, było wówczas 31:22. Przed przerwą zostało tylko sześć - 30:24, co zapowiadało wiele emocje w drugiej połowie.
Po przerwie wydawało się, że rozstrzygnęliśmy sprawę. Po kilku minutach bardzo dobrej gry i rzucie Mateusza Ponitki było 43:30. Niestety, nagle przestało nam wychodzić. Gubiliśmy piłki, nie potrafiliśmy zatrzymać Ukraińca Maksyma Kornijenki i drugie pięć minut trzeciej kwarty przegraliśmy aż 7:16. Naprawdę źle zaczęło być w 32 min kiedy trafił Kornijenko i było 63:63. Na chwilę przyspieszyliśmy i szybko było 71:63. Niestety znów była stójka i goście nas doszli. Było bardzo nerwowo. Na szczęście rywale popełniali błędy, mieliśmy też sporo szczęścia. Ostatnie punkty meczu zdobył Łukasz Koszarek z osobistych na 13 sekund przed końcem pieczętując dziewiąte ligowe zwycięstwo. To było najtrudniejsze z dotychczasowych naszych spotkań. Najważniejsze, że wygrane. Jesteśmy nadal liderem tabeli!
W ostatnim niedzielnym meczu Energa Czarni Słupsk pokonali Anwil Włocławek 77:71.