Wygraliśmy i jesteśmy już o jeden krok od złota!
Zielonogórski Stelmet BC po dramatycznym meczu pokonał w Toruniu Polski Cukier. Do złota brakuje nam jeszcze jednej wygranej!
Po dwóch pewnych zwycięstwach byliśmy faworytem w trzecim wtorkowym spotkaniu. Niestety, fatalna końcówka sprawiła, że w serii do czterech zwycięstw prowadziliśmy już tylko 2:1. Przed wczorajszym meczem trudno było powiedzieć czy zielonogórzanie są pewni siebie i niezbyt chciało się im postawić kropkę nad ,,i” żeby wspólnie ze swoimi kibicami poświętować w Zielonej Górze. A może Polski Cukier okazał się mocniejszy niż nam się zdawało, teraz uwierzył w siebie i będziemy bić się w siedmiu meczach?
Okazało się, że zielonogórzanie postanowili pokazać kto jest lepszy. I pokazali!
Zaczęlismy dość niemrawo i gospodarze wyglądali lepiej. _Nie mógł jakoś zaskoczyć Vladimir Dragicević. W 18 min, po osobistym Kyle Weavera, Polski Cukier wygrywał już 19:12. Na szczęście nasi w końcówce odrobili część strat. Druga kwarta zaczęła się od mocnego uderzenia Jamesa Florence’a. Amerykanin rzucił kolejno dwie trójki, łącznie do przerwy cztery razy trafił zza linii 6,7 5 m, podobnie Przemysław Zamojski. Rozkręcił się Dragicević, dobrą zmianę dał Adam Hrycaniuk, świetnie spisywał się Łukasz Koszarek. Dobrze broniliśmy, wyglądaliśmy jak zespół, który chce w Toruniu uzyskać przewagę i wygrać. Do przerwy prowadziliśmy różnicą dziesięciu punktów i wygadało to bardzo optymistycznie.
W trzeciej kwarcie nadal kontrolowaliśmy ten mecz. Przez osiem minut utrzymywaliśmy bezpieczną przewagę. Nadal trafiał Florence (osiem trójek na 11 prób!). Gospodarze jednak mozolnie odrabiali straty. Uaktywnił się Aleksander Perka i w czwartej kwarcie zaczęło być gorąco. Polski Cukier przegrywał, ale już tylko minimalną różnicą. Potem na chwilę udało nam się odskoczyć na sześć punktów i wydawało się, że rywal już nie powalczy. A jednak sukces trzeba było dosłownie wyszarpnąć, bo na 40 sekund przed końcem wygrywaliśmy tylko 74:70. Potem rywal był jeszcze bliżej, bo na 20 sekund było tylko 76:74 dla nas. Ostatnie sekundy były bardzo nerwowe. Gospodarze faulowali, my trafialiśmy. Walczono o każdą piłkę i sędziowie dwukrotnie musieli sprawdzać na powtórkach telewizyjnych komu się ona należy. Byliśmy na szczęście konsekwentni i nie daliśmy sobie wyrwać zasłużonego sukcesu.
Naszemu zespołowi należą się brawa. Walczyli konsekwentnie, bili się o każdą piłkę i choć w końcówce pozwolili rywalom się prawie dojść, to najważniejsze, że wygrali. Nasi trafili 14 trójek na 35 prób (40 procent), wygrali zbiórki 38:35, byliśmy nieznacznie słabsi w liczbie asyst 19:20, popełniliśmy mniej strat 10:14. Jutro o godz. 12.00 czwarty mecz.