Wygrałam, bo ci odważni postawili znak przy Bojko
Choć ma niewielkie doświadczenie samorządowe, dwa lata temu wygrała wybory... 12 głosami. Gminę wiejską Nowa Sól traktuje jak własną firmę, by zapracować na ponowny wybór
Samorządowa kariera 34-letniej Izabeli Bojko nie jest długa. Pani wójt właśnie dobija do półmetka swojej pierwszej kadencji na tym stanowisku. Wcześniej przez cztery lata reprezentowała gminę jako radna powiatu. I to w zasadzie tyle. - Ale startowałam jeszcze w poprzednich wyborach do powiatu, tak na „zapchajdziurę”, z ostatniego miejsca - wspomina.
Skąd Bojko wzięła się w samorządzie? Zaskoczenia brak. Osoba za to odpowiedzialna jest tylko jedna. - Nasz lokalny guru PiS, Robert Paluch! - śmieje się pani wójt. - Nie jest tajemnicą, że z Robertem od lat tworzymy udany związek i jesteśmy szczęśliwymi rodzicami dwójki dzieci. - Wiele się uczę od mojego politologa, on tę politykę ma we krwi. To on, wspólnie ze Zbyszkiem Kościkiem wymyślił całą kampanię - opowiada nam Izabela Bojko. Wychodzi więc na to, że żyjąc pod jednym dachem z wicewojewodą, Izabela Bojko musiała prędzej czy później związać się z samorządem.
Ale, o dziwo, pomysł, by pokierowała, gminą nie zrodził się w głowie Roberta Palucha. Propozycja padła od jednego z mieszkańców Ciepielowa, gdzie para mieszka. - Na początku z lekkim sarkazmem to przyjęłam. Ja? Na wójta? Ale później zaczęłam z Robertem rozmawiać na ten temat, czy faktycznie nie byłoby to dla mnie ciekawe doświadczenie - opowiada. Później była oficjalna rekomendacja od posła Marka Asta, intensywna kampania i zwycięstwo w drugiej turze. Różnicą zaledwie 12 głosów!
Zmiany, zmiany...
Dlaczego radna, niedoświadczona na stanowisku wójta, wygrała wybory? Sama zainteresowana twierdzi, że mieszkańcy oczekiwali zmian. Jak sprawę widzi były wójt? - Może to kwestia tego, jak poprowadzona była kampania, może faktycznie był czas na zmianę. Trudno, pogodziłem się z tym i to był dla mnie czas na wyciągnięcie wniosków i naukę w którym kierunku powinienem wcześniej pójść - komentuje Jarosław Dykiel.
„Zmiany” to chyba słowo klucz w tym przypadku, bo w podobnym tonie wypowiada się Andrzej Pogorzelski, który przepadł w pierwszej turze wyborów, a w drugiej poparł Bojko. - Ludzie oczekiwali zmian, w gminie była stagnacja. Jestem bardzo zadowolony z wyniku wyborów, widzę, jak zmieniło się podejście do interesanta w urzędzie, jak zmienia się gmina i cieszę się też jako Pogorzelski, bo pani Bojko zrobiła wszystko to, co ja chciałem zrobić w przypadku wygranej. Myślę, że spokojnie zapracuje na reelekcję - komentuje.
Ludzie oczekiwali zmian, w gminie była stagnacja
Ponoć w wyborach zaważyły głosy mieszkańców Przyborowa. - Ja nie głosowałam na panią wójt, ale jestem z niej zadowolona. Przekonała mnie do siebie. Jak tak dalej pójdzie, zostanie na kolejną kadencję - mówi sołtys Małgorzata Młynarek. A pani wójt kwituje sprawę krótko: - Ci odważni postawili znak przy Bojko.
Drogi to mój konik
Izabela Bojko uważa wygraną w wyborach za punkt zwrotny w swoim życiu. Po cichu marzy już o kolejnej kadencji, bo cztery lata to za mało, by zrealizować wszystkie swoje plany. Twierdzi, że traktuje gminę jak własna firmę, przez co każdą złotówkę ogląda z każdej strony, zanim zdecyduje się na coś ją wydać. A ostatnio wydaje sporo, bo i dofinansowania, jakie gmina zdobywa, są niemałe. Na co? Oczywiście na drogi, które są samorządowym konikiem wójt Bojko i jednocześnie jej największym sukcesem ostatnich dwóch lat.
- Drogi bardzo lubię, choć nie wiem dlaczego - przyznaje. - Teraz jest u nas rewolucja drogowa. Gmina nigdy nie wyciągała tyle pieniędzy ze środków zewnętrznych. - To co mi się wymarzyło, to mam. Słynna droga do Starego Stawu za 870 tys. zł, cztery ulice w Kiełczu za 3,5 mln zł, schetynówka w Rudnie, czyli ten pierwszy sukces, gdy u pani wójt poleciały łzy - wylicza. - Jak podpisuję jakąś umowę na inwestycję... To są emocje, ja to przeżywam. - Być może u starszych stażem włodarzy, którzy będą to czytać, wzbudzi to uśmiech na twarzy, ale tak jest - kwituje. - Przez te dwa lata więcej było sukcesów czy porażek? - pytam. - Sukcesów - uśmiecha się pani wójt. - Wiem, chwalę się jak dziecko! - śmieje się. - Jakbym miałam swoją pracę ocenić w skali szkolnej to dałabym sobie mocną czwórkę - dodaje.
Teraz jest u nas rewolucja drogowa. Gmina nigdy nie wyciągała tyle pieniędzy ze środków zewnętrznych
Porażki? Jedna. Brak dofinansowania na siłownię pod chmurką. Ale nie to najbardziej wkurza panią wójt. - Nie cierpię momentów, gdy odpalam komputer, chcę się zabrać za pracę, ale non stop ktoś mi wchodzi do gabinetu. Zarówno petenci, jak i pracownicy. Ale nie mam sumienia odsyłać ich z kwitkiem.
Północ, mróz...
Co Izabela Bojko robi, gdy nie jest wójtem? - Wszystko inne - odpowiada. - Staram się spędzać czas z dziećmi, bo one mają mamę z doskoku. Rano przejmują je instytucje, a widzimy się tak naprawdę wieczorami. Oprócz tego koszę trawę, sprzątam koło domu... Nadrabiam domowe zaległości. Lubię gotować, ale przestałam, bo to nie ma sensu, skoro wracam do domu wieczorem. Czasami tylko w soboty, niedziele - zdradza.
Pani wójt lubi też biegać. Głównie na trasie Ciepielów - Nowe Żabno. - Kiedyś, jak było mi ciężko na duszy, wybiegłam w nocy na piętnastostopniowy mróz. Coś cudownego. To tak oczyszcza... - wyjaśnia.
- Gdyby pani miała powiesić w gabinecie portret swojego guru, kto by to był? - pytam.
- Profesor Jacek Kurzępa. Uwielbiam z nim rozmawiać, daje mi to stoicki spokój. Lubię takich ludzi - odpowiada wójt Bojko. - No bo przecież nie Roberta, bo mam go na co dzień! - śmieje się.